Oto treść rozmowy:
Marcin Przeciszewski, KAI: Tegoroczny Dzień Papieski jest obchodzony pod hasłem: „Jan Paweł II. Ewangelia starości i cierpienia”. Co dla Księdza Kardynała osobiście oznacza „Ewangelia cierpienia” w wydaniu Jana Pawła II?
Kard. Kazimierz Nycz, przewodniczący Rady Fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia: Pytanie to jest jak najbardziej na miejscu. Kiedy w ramach Fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia zastanawialiśmy się jak zorganizować najbliższy Dzień Papieski, zdecydowanie poparłem wybór takiego właśnie tematu. A to dlatego, że w nauczaniu Jana Pawła II, w jego życiu i świadectwie, temat cierpienia był bardzo silnie obecny.
Temat ten jest istotny także dla młodzieży z naszej Fundacji, choć pozornie może się wydawać, że nie jest on dla młodych. Starość, cierpienie i śmierć, są to tematy dotyczące każdego. Jest to jedna z najpewniejszych egzystencjalnie rzeczy, która nam się wydarzy w życiu. Cierpienia nie da się ani zagadać, ani odsunąć na bok. Dlatego doszliśmy do wniosku, że wydobywając przy okazji kolejnych Dni Papieskich najważniejsze wątki z nauczania Jana Pawła II, nie można zapomnieć o „ewangelii starości i cierpienia”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Temat ten Papież podejmował już wówczas, kiedy był relatywnie młody, czyli na początku pontyfikatu, a szczególnie silnie od momentu zamachu. A kiedy przekroczył osiemdziesiątkę, starość naznaczona cierpieniem na tyle go dotknęła, że ostatnie jego lata były przejmującym świadectwem jak przeżywać cierpienie. Jan Paweł nie tylko głosił ewangelię starości, cierpienia, ale także świadczył o niej swoim własnym życiem. Mimo wielu dyskusji jakie się wokół niego toczyły i propozycji, aby nie narażał się już na taki wysiłek, pozostał na swoim urzędzie do końca, wierny zasadzie, że z krzyża Chrystusa się nie schodzi. Nie mam żadnych wątpliwości, że ten pontyfikat jest wielką lekcją starości, cierpienia i jesieni życia.
A osobiście dla Księdza Kardynała, jakim wzorcem jest Jan Paweł II we własnym podążaniu na drodze starości, w którą coraz bardziej wchodzi?
Nie jest łatwo odpowiedzieć na to pytanie. Podążanie za wzorcem jakim był Jan Paweł II nie jest łatwe, nawet dla człowieka, który jest biskupem. Chciałbym tak jak on przeżywać starość, pomimo słabnących sił i nieuchronnego cierpienia. Chciałbym nadal służyć innym a nie czuć się bezużytecznym. Ważne jest, abym jako biskup na emeryturze miał w sobie tyle pokory, by nie wtrącać się zbytnio mojemu następcy. Zarazem chciałbym mieć tyle sił by uczestniczyć w życiu diecezji i pomagać tam, gdzie będzie potrzeba. Mogą być to jakieś posługi biskupie w niewielkim zakresie. Z pewnością nie chciałbym mieć świadomości bycia kimś niepotrzebnym, czekającym na śmierć.
Przejdźmy do innego, aktualnego tematu. Całą Polskę obiegły niedawne słowa Księdza Kardynała, że w szkole powinna być jedna, ale za to obowiązkowa lekcja religii. Proszę jednak o sprecyzowanie, czy chodzi tu wyłącznie o lekcję religii, czy o obowiązkową lekcję religii lub etyki, tak jak mówił to Ksiądz Kardynał od lat?
Reklama
Podtrzymuję słowa, które powiedziałem. Lekcja religii, a dla osób niewierzących - etyki - powinna być obowiązkowa. Zrozumienie świata, kultury europejskiej ale też i polskiej, bez konkretnej wiedzy nt. religii, a w szczególności chrześcijaństwa, nie jest możliwe. W naszym kręgu cywilizacyjnym chrześcijaństwo pełni rolę pewnego kodu kulturowego. Poznanie tej rzeczywistości jest jednym z elementów misji jaką szkoła ma do wykonania. A to w sposób zasadniczy odróżnia lekcje religii od katechezy. Lekcja religii w szkole powinna mieć za cel przekazanie określonej sumy wiedzy religijnej, natomiast katecheza jest wprowadzaniem człowieka w misterium wiary.
Dlatego właśnie w niektórych krajach na Zachodzie lekcja religii w szkole jest obowiązkowa. Natomiast etykę wybierają ci, którzy nie chcą uczestniczyć w żaden sposób w lekcjach religii. Jestem przekonany, że taki przedmiot: religia lub etyka, powinien być obowiązkowy. I tu pojawia się kolejny argument. Trudno jest mówić o procesie wychowania bez religii czy etyki. Każdy system wychowania winien bazować na określonych wzorcach i zasadach. Można je ukazać z perspektywy religijnej lub świeckiej, ale są one niezbędne.
Dlatego od ponad 30 lat nieustannie postuluję, aby w szkole była religia lub etyka, a nie „religia albo nic”. Szkoda, że żaden polski rząd tego nie przyjął. Nie wiem z jakich powodów utrzymywane jest owo „nic”, polegające na tym, że uczeń może nie pójść na religię i ma czas wolny. Takie rozwiązanie - powtórzę to po raz kolejny - jest nie tylko nie wychowawcze, bo młody człowiek wybiera to co łatwiejsze, ale też pozbawia edukację wymiaru, bez którego ten człowiek nie będzie w stanie funkcjonować w Polsce i w Europie, bowiem jej kultura została zbudowana na chrześcijaństwie jak również z istotnym wkładem innych religii.
Reklama
I to wszystko powinno stać się polem dyskusji pomiędzy Ministerstwem Edukacji a Kościołem katolickim oraz innymi Kościołami. Winna być to merytoryczna dyskusja nad kształtem tego przedmiotu, a nie jakaś przepychanka wokół tego czy ma być to jedna czy dwie godziny w tygodniu. Niestety żadna ze stron nie jest jeszcze do tego przygotowana.
Ale jeśli w szkole - tak jak postuluje Ksiądz Kardynał - większy nacisk położony zostałby na wiedzę o kulturze religijnej, to niezbędna jest druga godzina w parafii, która byłaby autentyczną katechezą? Tak jest np. we Włoszech.
Nie tylko we Włoszech. W wielu krajach katecheza jest także w parafii, jako uzupełnienie lekcji religii w szkole.
Inna aktualna sprawa. W przyszłym tygodniu ma się odbyć pierwsze w czasie rządów obecnej koalicji spotkanie Komisji Wspólnej rządu i episkopatu. Jak powinny wyglądać jej prace?
Jest to spotkanie o wiele spóźnione. Gdyby rozmowy z rządem zaczęły się w styczniu lub lutym tego roku, sytuacja wyglądałaby inaczej. Na forum Komisji Wspólnej winny zostać wtedy ustalone pewne ramy do dyskusji wokół problemów na styku państwa i Kościoła. Ramy te obowiązywałyby tych, którzy rozmawialiby na bardziej szczegółowe tematy w konkretnych zespołach. Wiedzieliby oni w jakich ramach mogą się poruszać i nie byłoby tak wielu niepotrzebnych pomysłów czy dyskusji. To, co się dzisiaj dzieje na linii państwo Kościół jest próbą przeciągania liny, nad czym nikt nie panuje.
Jaką więc radę dałby Ksiądz Kardynał tym kościelnym negocjatorom, którzy będą prowadzić rozmowy w Komisji Wspólnej, z przedstawicielami obecnego układu politycznego?
Reklama
Na pierwszym miejscu są dziś kwestie religii w szkole, a wkrótce zaczną się pewnie rozmowy na temat finansów na styku państwa i Kościoła. W związku z tym radziłbym na samym początku przyjrzeć się standardom jakie w tych sferach obowiązują w Europie. Łatwo możemy się przekonać, że - jeśli chodzi np. o przyjęte rozwiązania w zakresie nauki religii w szkole - to w tych standardach się mieścimy, a np. w sferze finasowania Kościołów, gdzie indziej jest ono znacznie wyższe niż w Polsce. W Europie generalnie uznaje się, że wkład religii, wkład Kościoła katolickiego i innych Kościołów w życie społeczności ludzkiej jest na tyle istotny, że zasługuje na wsparcie ze strony państwa.
W rozmowach na szczeblu państwo Kościół powinniśmy także po raz kolejny poważnie zastanowić się jak w praktyce należy realizować zapisy dotyczące wzajemnej autonomii państwa i Kościoła, ale także współpracy dla dobra wspólnego. Zostało to zapisane zarówno w Konkordacie jak i w Konstytucji RP. Warto podjąć wspólną refleksję, co one w istocie oznaczają i do czego zobowiązują każdą ze stron. Na forum Komisji Wspólnej powinna zostać także opracowana jasna metodologia rozmów i granice, w jakich powinny poruszać się poszczególne komisje tematyczne. Jeśli chodzi o Fundusz Kościelny przypomnę, że rozmowy powinny być prowadzone na spotkaniach Komisji Konkordatowych, kościelnej i rządowej, co wynika wprost z Konkordatu. Myślę, że właściwa i jasna dla obu stron metodologia pracy, może umożliwić rzeczywisty dialog. A sprawy są na tyle poważne, że warto to wszystko wziąć pod uwagę.
Dziękuję za rozmowę.