Taka myśl zrodziła się w połowie tygodnia, więc w środę wieczorem ks. Jakub rzucił hasło młodzieży. – Odzew wśród młodych był duży, a zaraz potem zgłosili się również ich rodzice, którzy też chcieli pomóc. Pomyślałem więc, że może uda nam się zorganizować większą akcję. Pomysł przedstawiłem Skautkom i Skautom Europy, którym duszpasterzuję i oni również wyrazili chęć pomocy – opowiada ks. Deperas.
W międzyczasie informacja została zamieszczona na parafialnym facebooku, więc zgłosili się dodatkowo dorośli parafianie. W sobotę rano do pomocy stanęło ponad 60 osób, które 14 autami udały się w Kotlinę Kłodzką na tereny objęte powodzią.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Zawieźliśmy tam mnóstwo potrzebnych narzędzi. Dzień wcześniej przyjechała do nas busem ze Stronia moja znajoma z pielgrzymki, która koordynowała teraz akcję pomocy, więc wiedziałem, co jest potrzebne na zalanych terenach. Przekazaliśmy do jej busa 2,5 tony darów a całą resztę zmieściliśmy w tych 14 autach, którymi jechaliśmy w sobotę rano – opowiada kapłan.
Dary pochodziły ze zbiórki zorganizowanej w parafii. Zbiórka żywności i sprzętu trwała już od połowy tygodnia. Odbywała się przy sklepach na terenie parafii oraz w kościele. Zaangażowani w nią byli harcerze, skauci, młodzież ze wspólnoty Phileo. Koordynował ją Parafialny Zespół Caritas.
Reklama
– Wszyscy bardzo mocno się angażowali. Ludzie przychodzili i pytali, jak mogą pomóc. Przez młodzież starałem się też docierać do ich rodziców i innych osób. Ale w sobotę rano zjawiło się jeszcze dużo ludzi, których nie znałem, a którzy gdzieś usłyszeli o tym, że organizujemy zbiórkę, że będziemy jechać w Kotlinę Kłodzką. Ci ludzie przywieźli mnóstwo takich znaczących rzeczy, jak agregaty, taczki. Pomogli tak bardzo konkretnie – dzieli się ks. Jakub.
Auta z pomocą rozdysponowano do takich miejscowości jak: Ołdrzychowice Kłodzkie, Gorzanów, Radochów i jedno do Stronia Śląskiego.
– Już wcześniej starałem się to koordynować, żebyśmy wiedzieli konkretnie, gdzie będzie ta nasza pomoc potrzebna. Gdy tylko dojechaliśmy w stronę Kotliny Kłodzkiej, każde auto otrzymało adres, gdzie trzeba dojechać z pomocą. Na miejscach pomagaliśmy cały dzień. To fizyczna praca – oczyszczaliśmy piwnice, mieszkania, pomieszczenia gospodarcze, ogrody, podwórka. Robiliśmy właściwie wszystko to, o co prosili nas mieszkańcy. Choć trzeba powiedzieć, że oni są tacy nieśmiali w proszeniu o pomoc. Trzeba ich było w tym ośmielać i zachęcać, by nam zlecali różne zadania do wykonania – dzieli się kapłan.
Reklama
Podkreśla, że krajobraz po powodzi wygląda tak, jak można to zobaczyć na zdjęciach czy filmach w internecie, ale sprawia zupełnie inne wrażenie, gdy człowiek widzi go na żywo. – Na mnie duże wrażenie zrobił ten ogrom zniszczeń. Jest już tyle dni po fali powodziowej a to wszystko jest jeszcze w bardzo złym stanie, tak jakby ta fala przeszła wczoraj. Nie widać za dużo efektów pracy. Może pod koniec dnia było ich więcej, bo dużo naszej pracy polegało na tym, żeby wynieść do drogi wszystkie śmieci, to wszystko, co zniszczyła powódź. Gdy więc wyjeżdżaliśmy wieczorem, na poboczach drogi zrobiły się dodatkowe wały z tych śmieci i mebli. Robiło to jednak wielkie i przygnębiające wrażenie – dzieli się ks. Jakub i zauważa: – Mam wrażenie, że dziś powodzianom potrzeba już bardziej środków finansowych, które będą przeznaczone na sprzęt do osuszania, na remonty. I mam też takie przekonanie, że trzeba zacząć zbierać środki na opał dla nich. Jak większość mieszkańców wsi, przygotowali się oni do zimy już w wakacje; latem kupili węgiel i drewno, a teraz to wszystko zabrała woda, nie mają nic. Jestem przekonany, że już dziś trzeba zbierać pieniądze i pomagać tak bardzo mądrze, rozsądnie i konkretnie.
W bieżącą niedzielę w parafii – podobnie jak w innych parafiach – na wszystkich Mszach św. są zbierane środki finansowe dla powodzian. Tak będzie i w kolejną niedzielę.
– Wczoraj prosiłem, by Ci, którzy ze mną jechali, zapytali w tych miejscach, w których pomagają, jakie są potrzeby; poprosiłem, żeby to spisali, tak byśmy mogli odpowiedzieć na potrzeby tych mieszkańców bardzo konkretnie. Planujemy bowiem jeszcze tam pojechać z pomocą. Ponieważ sytuacja na tamtych terenach jest bardzo dynamiczna, będę się starał potwierdzać te potrzeby. Może się bowiem okazać, że nawet jeśli ktoś wczoraj potrzebował osuszacz, to jutro może go już tam dostać. Ta fala dobroci z wczoraj jest jeszcze spotęgowana dzisiaj, ale od jutra będzie tam już mniej wolontariuszy i chętnych do pomocy. A potrzeby zostaną. Będziemy to dalej koordynować i będziemy się starali pomagać mądrze, długofalowo i punktowo. Tak konkretnie – podkreśla ks. Deperas.