DOROTA ZAŃKO: - W jakim stanie pszczoły przetrwały tegoroczną zimę?
ROMAN JASIŃSKI: - W tym roku zniosły ją wyjątkowo dobrze. Wiedzieliśmy to już 27 i 28 lutego, kiedy to odbyły się pierwsze obloty. Były one krótkie, ale intensywne.
JAN GORZELANY: - Już w marcu udało się wykonać pierwsze prace i zajrzeć do wnętrza uli, by sprawdzić, czy pszczoły żyją. Ku naszej uciesze przetrwały zimę.
- Powiat kolbuszowski to może nie zagłębie, ale duże skupisko pszczelarzy. Ilu członków Koło liczy obecnie i jakie inicjatywy podejmuje?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
R.J.: - Nasze Koło to 65 członków, 1200 rodzin pszczelich i wielu chętnych do pracy w kole. Organizujemy różne spotkania, otwarte prelekcje, na które zapraszamy wybitnych specjalistów. Np. jesienią gościł u nas prof. Ryszard Czarnecki z Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, a w lutym dr Grzegorz Borsuk z Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. Dr Borsuk wygłosił wykład o chorobach pszczół i metodach ich zwalczania. Podpowiedział nam, że najbardziej cenne z punktu widzenia hodowli są pszczoły miejscowe, które adoptowały się do istniejącego klimatu oraz do istniejącej bazy pożytkowej, a najbardziej wartościowe matki to karniki.
Reklama
J. G.: - Prof. Czarnecki mówił o właściwościach leczniczych miodu, pyłku pszczelego i propolisu, czyli kitu pszczelego. Pyłek zawiera mnóstwo komponentów, które wzmacniają organizm człowieka, podnoszą odporność, natomiast propolis ma właściwości bakteriobójcze, często jest skuteczniejszy od antybiotyków. Te prelekcje miały zwiększyć świadomość mieszkańców na temat bogactwa zdrowotnego produktów pszczelich.
R.J.: - Stale podnosimy swoje kwalifikacje na szkoleniach, uczestniczymy w kursach, różnych imprezach promocyjnych, ale także rokrocznie pielgrzymujemy do Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia w Leżajsku.
- Jaka jest historia kolbuszowskiego Koła pszczelarzy?
R.J.: - Dłuższa niż mogłoby się wydawać. My datujemy ją od okresu przynależności do Wojewódzkiego Związku Pszczelarskiego. Koło liczy 43 lata. Jego pierwszym prezesem był Marian Kwaśniak. Od 3 lat posiadamy sztandar. Historia pszczelarstwa na terenie Kolbuszowszczyzny sięga czasów Lasowiaków zamieszkujących dawną Puszczę Sandomierską - bartnictwo było ważną dziedziną ich życia.
- Czego od pszczelarza wymaga ta pasja? Czy wymaga dużych nakładów pracy? Bo mogłoby się wydawać, że całą robotę wykonuje pszczoła, a pszczelarz tylko spija miód.
J.G.: - To tak wygląda z zewnątrz. Pszczelarz musi być zdyscyplinowany, precyzyjny i musi dbać o higienę, bo bez niej w pasiece ani rusz. Czystość jest najlepszym lekarstwem na wszelkie choroby. Trzeba również w terminie wykonywać określone prace w pasiece - ich przeoczenie o kilka dni odbija się na hodowli pszczół. Ta praca nie jest ciężka, ale wymaga wytrwałości.
Reklama
R.J.: - Sezon pszczelarski trwa 3 miesiące. Ale zaczynając od wiosny, pszczelarz musi bardzo dużo pracy włożyć w obserwacje pozimowe, stosować wszystkie zabiegi, które są przewidziane cyklem rozwojowym rodziny pszczelej, a przy okazji zwracać uwagę na pojawiające się pożytki. Prace w „gospodarstwie pszczelim” trwają do końca sezonu, czyli do ostatniego pożytku.
- Ile miodu rocznie można otrzymać z jednego ula? Jaką jego ilość wypracuje jedna rodzina pszczela?
J.G.: - Zależy to od siły rodziny pszczelej, od rodzaju pożytków w rejonie danej pasieki i przede wszystkim od pogody - nektarowanie kwiatów jest uzależnione od temperatury, wiatru, wilgotności powietrza. Co ważne, w naszym rejonie jest dosyć duże tzw. pszepszczelenie, czyli jest więcej rodzin pszczelich na danej powierzchni niż być powinno, stąd ta wydajność miodowa z poszczególnych rodzin jest mniejsza. Z jednego ula w pasiece stacjonarnej uzyskiwaliśmy w ubiegły roku ok. 8 litrów miodu.
R.J.: - Inna sytuacja jest w pasiece wędrownej, kiedy to pszczelarz przenosi ule na określony pożytek - grykę, rzepak, akację, lipę. Skutkuje to zwiększeniem zbiorów. Uzyskujemy wówczas miody odmianowe, które mają coraz większe wzięcie na rynku.
- Czy dziś pszczelarstwo jest opłacalnym zajęciem?
J.G.: - Tak, ale tylko wielkotowarowe, powyżej stu rodzin pszczelich. Przy mniejszych ich ilościach jest to hobby. Bardzo drogie. Kosztują leki - a dziś niestety nie ma zdrowych pasiek. Zabieramy pszczołom miód, ale trzeba im dać pokarm na zimę - cukier lub inwert. To też kosztuje.
R.J.: - Kosztuje także utrzymanie sprzętu do pozyskiwania miodu. Drogie są ule.
Reklama
- O czym powinien przypominać pszczelarzom ich patron, św. Ambroży?
R.J.: - O rzetelnej pracy, by traktowali ją jako powołanie, która zaowocuje radością tych, którzy ten miód spożyją.
J.G.: - Każdy pszczelarz kocha swoje pszczoły, to są jego miłości. Św. Ambroży pomaga w tej pracy, którą wykonujemy.
- Co fascynuje w pszczelarstwie?
- Zapach, cisza, spokój i ten brzęk pszczół. Nie myśli się wtedy o niczym innym. Przy największych stresach, problemach człowiek się zupełnie wyłącza. To jest ta siła pszczelarstwa. Ono odpręża.