Kto nie modli się do Boga, modli się do diabła” - trzeba przyznać, że to niezwykle mocne wejście nowego papieża Franciszka. Nie ma czegoś takiego, jak neutralność w sprawach wiary. Albo wierzysz w Boga i prosisz Go, aby ten dar wiary był możliwie najpełniejszy, najbardziej owocny, albo prędzej czy później lądujesz na duchowych manowcach, wchodzisz w objęcia złego ducha. Wszyscy, którzy liczyli na doktrynalną „letniość” nowego sternika łodzi Piotrowej, muszą czuć się zawiedzeni.
Ale w homilii papieża Franciszka, wygłoszonej w Kaplicy Sykstyńskiej do kardynałów podczas Mszy św. „pro Ecclesia” (w intencji Kościoła), padły jeszcze inne ważne słowa: „Możemy być księżmi, biskupami, kardynałami albo papieżami - ale jeśli nie bierzemy swojego krzyża, nie jesteśmy uczniami Chrystusa”.
Przed tym zadaniem - wzięcia krzyża w imię Chrystusa - stoi każdy z nas, bez względu na wiek, wykształcenie, zawód, status majątkowy, pozycję społeczną i inne uwarunkowania. Tu dopiero każdy jest „równouprawniony”, bo cytując św. bp. Józefa Sebastiana Pelczara: „Bóg bowiem nie ma względu na rzeczy zewnętrzne (...), ale na duszę (...), a żąda tylko tyle, ile dać możemy”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu