Niemal 140-kilometrowy szlak rozpoczyna się przy archikatedrze św. Jana na Starym Mieście w Warszawie, Wiedzie wzdłuż Wisły, przez Las Bielański, Tarchomin, Modlin i Płock, a kończy w Dobrzyniu nad Wisłą. Stamtąd można iść dalej, przez Wielkopolskę ku granicy i przez Niemcy i Francję do Hiszpanii.
Można oczywiście, ale nie trzeba iść całej trasy za jednym razem. Kto miałby w naszych czas możliwość wyruszenia w kilkumiesięczną wędrówkę? Trasę można dzielić, a kolejne odcinki przebywać, gdy ma się czas. W przedłużone weekendy, w czasie urlopów. W końcu osiągnąć cel: grób św. Jakuba Apostoła Starszego, brata św. Jana Ewangelisty, w Santiago de Compostela.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Cel, grób Apostoła, jest ważny, ale nie każdy ma czas, możliwość, pieniądze, żeby wybrać się do Hiszpanii i stamtąd przejść trasę, ale każdy może tworzyć swój własny odcinek wiodący do tego celu - mówi Emil Mendyk, prezes Stowarzyszenia Przyjaciele Dróg św. Jakuba w Polsce.
„Drogi św. Jakuba są szlakami ekumenicznymi, otwartymi dla wszystkich: wierzących i niewierzących, chrześcijan i wyznawców innych religii - zaznaczają twórcy szlaku. - Jest to trasa turystyczna, szlak kulturowy, droga pątnicza. Można więc wyruszyć z progu własnego domu i przejść kilka, kilkadziesiąt lub kilka tysięcy kilometrów, odkrywając piękno swojej ziemi oraz bogactwo kultury, często mało znanej lub zapomnianej”.
Apel JP2
Reklama
Praktyka podróży do miejsc świętych rozwinęła się w średniowieczu, gdy cała Europa została pokryta gęstą siecią szlaków płatniczych. Tzw. „pielgrzymkami większymi” były peregrynacje do Ziemi Świętej, do Rzymu i do Santiago de Compostela. Nie tylko Goethe uważał, że wraz z pielgrzymowaniem narodziła się świadomość europejska. Wędrówki pozwalały pątnikom zweryfikować stan wiedzy o ówczesnym świecie, poszerzyć horyzonty i wzbogacić kulturę duchową.
- Na to właśnie, że Europa budowała się na pielgrzymich szlakach, gdy ludzie przez cała Europę szli, aby oddać hołd pierwszemu męczennikowi po Chrystusie, jakim był św. Jakub Apostoł, zwracał uwagę bł. Jan Paweł II, kiedyś w Santiago de Compostela, apelując, by budowanie Europy powinno zacząć się od podstaw - mówi Regina Madej-Janiszek z Stowarzyszenia Przyjaciele Dróg św. Jakuba w Polsce. - To, że zainteresowałam się tworzeniem szlaku jakubowego na Mazowszu było odpowiedzią na ten apel.
Tyle, że nie było to takie proste, bo u schyłku średniowiecza, na całe wieki, tradycja pielgrzymowania ku Santiago podupadła, a gdy zaczęła niedawno odżywać, szlaki pielgrzymów trzeba było na nowo odtwarzać. - Dzisiejsze, wytyczone przez nas szlaki to tylko prawdopodobny przebieg - zaznacza Regina Madej-Janiszek.
Dwaj pielgrzymi
Wytyczanie szlaku trwało niemal trzy lata, a zaczęło się od rozmów z mediewistami, kartografami, którzy podpowiedzieli, z przez Mazowsze mogły biec dwie takie drogi. Jedna północą, traktem Zakroczymskim ku Toruniowi, i południowa, wiodąca ku Częstochowie. Wszystkie drogi w średniowieczu prowadziły do Rzymu, Jerozolimy i Santiago de Compostella, ale często wiodły przez znane sanktuaria.
Reklama
Mazowszanie pielgrzymowali do Santiago od wielu wieków, ich imiona występują w archiwach tamtejszej katedry, jednak odtworzenie dróg, którymi zdążali z Mazowsza, nie było sprawą prostą. Niewiele jest źródeł historycznych, kult św. Jakuba w centrum kraju nie był rozpowszechniony.
Hiszpańskie archiwa od końca XIV wieku rejestrują nazwiska pielgrzymów z Polski. Znajdziemy wśród nich m.in.: Jerzego i Stanisława Radziwiłłów, Fryderyka Szembeka i Jakuba Sobieskiego, ojca przyszłego króla.
Wiadomo, że w 1380 r. dwaj pielgrzymi z Mazowsza, Jan Pilik z Sierpca i Paweł z Radzanowa, udali się do Santiago, co potwierdza glejt królewski, wydany dla ochrony ich przejazdu przez Aragonię. Obaj byli możnowładcami, brali udział w sądach książęcych w Zakroczymiu. Można przypuszczać, że udali się do Płocka, siedziby biskupa, a dalej w kierunku któregoś z zamków krzyżackich - przypuszcza Madej-Janiszek.
Na własnych butach
Na taki przebieg szlaku może wskazywać obecność kościołów św. Jakuba: na Tarchominie, w Wyszogrodzie, Imielnicy oraz szpitala cystersów w okolicach Włocławka. Znajdują się na nim klasztory i zamki (Zakroczym, Czerwińsk), ku którym pielgrzymi kierowali się w poszukiwaniu pomocy i opieki.
Potem było weryfikowanie drogi w terenie. Wreszcie, przed kilkoma tygodniami Mazowiecką Drogę św. Jakuba otwarto, by łączna długość dróg jakubowych w Polsce, mogła przekroczyć 3 tys. km.
Reklama
Regularnie na własnych butach „testują” nowy, mazowiecki szlak, po kawałku, po dwadzieścia parę kilometrów, zmierzając, z centrum stolicy ku rubieżom Mazowsza. Gdy w połowie marca szli od kościoła św. Jakuba na warszawskim Tarchominie do Nowego Dworu Mazowieckiego, bali się, że nikt nie przyjdzie, bo był duży mróz, a telewizje ostrzegały przed potężnym śniegiem.
- Jednak trasę przeszło ponad 20 osób - mówi Regina Madej-Janiszek. I to jak przeszło! - Czuje się na tej drodze wielka więź między ludźmi, wszyscy czujemy się grupą, wspólnotą. Nawet takie - było-niebyło krótkie wędrówki pokazują, że pielgrzymowanie to sposób życia.
Droga do Jerozolimy
Regina Madej-Janiszek wiele razy pielgrzymowała, ale ciągle jej mało. - Do Częstochowy szłam tylko dwa razy, ale byłam też w Chartres we Francji i z 15 razy z Białegostoku przez Białoruś do Ostrej Bramy. Było to dla mnie ogromne przeżycie, ale jeszcze większe, gdy niedawno przeszłam z Leon do Santiago - mówi.
To jednak tylko część tego, na co ją stać. - Kiedy przejdę na emeryturę, pójdę z progu własnego domu do Santiago. To pewnie z 4 tys. kilometrów i zajęłoby mi 8 miesięcy - zaznacza.
Dla Kamili Pasławskiej, aktywnie uczestniczącej w wyznaczaniu szlaku jakubowego na Mazowszu, uczestniczki pieszych pielgrzymek z Suwałk do Wilna i kilkusetkilometrowego przejścia do Santiago, jedna pielgrzymka z druga zazębiają się. - Ta do Wilna - przyznaje - była przygotowaniem do przejścia do Santiago. Ale Santiago miało przygotować ją do najważniejszej pieszej pielgrzymki: do Jerozolimy i Grobu Pańskiego. Oczywiście - nie zrobi tego - razem z kilkoma koleżankami - za jednym zamachem, lecz po kawałku. Już ma pokonaną trasę do Krynicy, w połowie roku zamierza dotrzeć na Węgry.
Co roku, jak oblicza Emil Mendyk, kilkadziesiąt osób przechodzi z Polski do Santiago. Życie ułatwiają im tzw. paszporty pielgrzyma. W ub.r. wydano ok. 400 paszportów, choć wiadomo, że są tacy, którzy po paszporty nie zgłaszają się. - Dla nich najpewniej, jak dla wielu, jest to wyczyn, ale przede wszystkim jednak przeżycie duchowe - mówi Emil Mendyk. - To przeżycie jest na tyle intymną sprawą, że wiele osób nie chce się dzielić doświadczeniem przejścia z Polski do Santiago.