Tak jak nie ma nic zdrożnego w tym, że odpowiednie organa, w tym prokuratura (niezależnie od tego, że jej kierownictwo pełni swoje funkcje nielegalnie), czy Państwowa Komisja Wyborcza sprawdzają legalność finansowania kampanii wyborczych poszczególnych komitetów – tak jest totalnym szczytem hipokryzji, gdy partie rządzącej koalicji organizują publiczny lincz i pozwalają sobie na naciski polityczne w sprawie niewypłacenia dotacji największej partii opozycyjnej.
Te wszystkie teorie o nielegalnym finansowaniu, bo wydarzenia rządowe pokrywały się z okresem kampanijnym nie mogą być oderwane od praktyki ostatnich dekad, bo oznaczałoby to, że każda władza może korzystać z tego, że rządzi, pod warunkiem, że nie jest to Prawo i Sprawiedliwość. Jeśli istnieje konieczność doprecyzowania przepisów prawa w tej kwestii, posłowie i rząd mają w ręku możliwości legislacyjne, niech z nich korzystają, ale szukanie drzazgi, gdy u siebie ma się kilka belek, to jest jakiś nieśmieszny żart.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Mamy zapomnieć ile kosztowała kampania WOŚP, która pojawiła w październiku zeszłego roku w całej Polsce? To wtedy organizacja Jerzego Owsiaka zaczęła kampanię opartą na billboardach z dużym hasłem „Polacy! Pokonajmy to zło!” i dużo mniejszym napisem, że chodzi o walkę z sepsą, a on sam w tym czasie przemawiał na marszu zorganizowanym przez Koalicję Obywatelską. Tłumaczenie było żenujące i obraźliwe dla inteligencji odbiorców. - Umowy na taką kampanię były podpisane w marcu, a ostateczna umowa w maju (…) Jeszcze nawet nie mieliśmy pojęcia, kiedy będzie data wyborów i czy one się odbędą – przekonywał w Onecie Owsiak. Wystarczy krótki research, żeby sprawdzić, że już w 2022 roku było jasne, że możliwych terminów na wybory jest cztery: w niedzielę 15 października, 22 października, 29 października albo 5 listopada 2023 r. Czyli dokładnie w czasie gdy za pieniądze z puszek zorganizowano wielką kampanię, która jednoznacznie kojarzyła się i była zgodna z przekazem wyborczym partii Donalda Tuska.
Zaślepieni zemstą
Dokładnie te same pytania o nielegalne finansowanie można zadać porównując źródła dotowania Campusu Polska, imprez z udziałem czołowych polityków Platformy Obywatelskiej z przekazem, które na tych spotkaniach prezentowali. Tam nawet obietnice wyborcze padały! Sytuacja o tyle poważniejsza od innych, że było to finansowanie zewnętrzne, zagraniczne, a więc mamy do czynienia z próbą aktywnego wpływania na skład polskiego rządu, poprzez otwartą ingerencję w przebieg kampanii wyborczej. Tego nikt nie rozlicza, bo i kto ma to robić, skoro Prokurator Generalny, Adam Bodnar był bohaterem tych Campusów?
Problem w tym, że atak na Prawo i Sprawiedliwość to jedno, ale odcięcie finansowania to jawne zahamowanie możliwości działania w czasie, gdy ta partia jest największą demokratyczną siłą opozycyjną, a więc recenzującą rząd, co jest kluczowym bezpiecznikiem w systemie demokratycznym.
Można mieć różny stosunek i opinię na temat treści czy formy działania PiS, ale to właśnie to ugrupowanie zdobyło w październiku co by nie mówić – najwięcej głosów wyborców, a więc to ich interesy są dziś zagrożone, a nawet szerzej: wszystkich obywateli, w tym tych co na partię Jarosława Kaczyńskiego nie głosowali. W imię politycznej zemsty i partyjnych interesów, rządzący nie tylko deprecjonują podstawowe zasady demokracji, ale też niszczą fundamenty, na których opiera się demokratyczne państwo prawa. Odcięcie finansowania dla największej opozycyjnej partii, której rola jest kluczowa w systemie demokratycznym, to nie tylko krótkowzroczny manewr, ale także niebezpieczne naruszenie delikatnej równowagi, która chroni przed autorytaryzmem. W ostatecznym rozrachunku, to nie Prawo i Sprawiedliwość, ale cała demokracja w Polsce może zapłacić za to najwyższą cenę.