Urodzony na Kubie Leon skończył najważniejszy atak środowego meczu przy stanie 14:13 dla Polski w piątym secie. Wcześniejsze dwie akcje zepsuł, mimo tego był przekonany, że w końcu mu się uda.
"Byłem bardzo pewny. Jak zawsze mówię - Bóg jest z nami, więc nie ma czego się bać. Po meczu powiedziałem do Grzegorza Łomacza: +dziękuję za zaufanie+. Gdyby był inny +sypacz+ - nie mówię o Marcinie Januszu, ale ogólnie - to po dwóch nieskończonych atakach wybrałby innego zawodnika. On wybrał mnie, tak że szacunek dla niego, bo to też był trudny moment" - podkreślił przyjmujący.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
"Co mogę powiedzieć, jestem tutaj, żeby wykonać swoją pracę. Nie jestem tutaj dla łatwych sytuacji, tylko dla trudnych. Czasami się uda, czasami nie, ale próbuję. Daję wszystko, co mam w środku" - dodał 31-letni siatkarz.
Miał on jednak również trudny moment w połowie meczu, gdy na boisku zastąpił go Kamil Semeniuk.
Reklama
"Zrozumiałem tę decyzję. Jak nie idzie, to nie idzie. Miałem swój moment, ale trzech akcji nie skończyłem i trochę się zdenerwowałem, straciłem głowę. Dobrze, że usiadłem na ławce. Uspokoiłem się i wróciłem. Potrzebowałem tego" - przyznał Leon.
Jego odpowiedź na pytanie, czy jest bohaterem polskiej reprezentacji, była jednoznaczna.
"Nie. Bohaterem jest cała drużyna i wielki szacunek dla niej. Nie jesteście z nami codziennie. To nie są łatwe treningi, to nie są łatwi trenerzy... Jest bardzo ciężko. W tym roku było ciężko, że ho ho. Wciąż jest, ale idziemy mocno dalej" - podkreślił przyjmujący.
Zwrócił uwagę, że zespołowość było najlepiej widać w tym, że Polacy zdołali odwrócić losy spotkania, mimo licznych kłopotów zdrowotnych.
"Mieliśmy tyle problemów - Janusz, Bieniek, Zatorski... Ja też nie jestem na tysiąc procent zdrowy, ale ból nie jest w tym momencie ważny. Ważne, że jako drużyna to zrobiliśmy. Każdy, kto dostał szansę na jedną akcję, na dwie czy na więcej dał z siebie wszystko. To było widoczne, to zwycięstwo było drużynowe - kibiców, zawodników i sztabu" - podkreślił urodzony na Kubie zawodnik.
"Każdy wie, w jakim momencie jesteśmy. Dlatego pokazaliśmy, że nieważne, kto będzie miał problem, damy z siebie wszystko i jak już jesteśmy na boisku, trzeba spróbować wygrywać" - dodał.
W sobotnim finale Polacy zmierzą się z reprezentacją gospodarzy, mistrzami olimpijskimi z Tokio. Właśnie w stolicy Japonii to Francuzi zamknęli biało-czerwonym drogę do strefy medalowej.
Reklama
"Myślę, że 3:0 nie będzie. Czeka nas ciężki mecz. Srebro mnie nie satysfakcjonuje. Gdyby - mam nadzieję, że nie - było srebro, to cóż zrobić, ale to będzie po porażce. To nie jest to samo. Mnie smakuje tylko złoto" - podkreślił Leon.
Z Paryża - Monika Sapela (PAP)
msl/ cegl/