Choć w liturgii Kościół świętuje dzisiaj niedzielę, to jednak tak się składa, że dziś właśnie przypada – po raz pierwszy – liturgiczne wspomnienie Błogosławionych Męczenników: Józefa i Wiktorii Ulmów oraz ich siedmiorga dzieci, „Samarytan z Markowej”. Może po ludzku nieco nam i szkoda, że to ich pierwsze po uroczystej beatyfikacji wspomnienie, poniekąd przysłania świętowanie Dnia Pańskiego, ale może to też i jakiś szczególny znak, bo przecież byli to właśnie ludzie, którzy zawsze w ukryciu,
bez rozgłosu, w cichości, w tej ewangelicznej „izdebce” swego domu po prostu żyli Ewangelią.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
W prostej i szczerej pobożności małżonków Józefa i Wiktorii ważne miejsce miała Matka Boża. Oboje należeli przecież do parafialnego Bractwa Żywego Różańca, każdego dnia ze swymi dziećmi klękali do modlitwy różańcowej, śpiewali w domu Godzinki, a nad ich szczęśliwym choć skromnym życiem czuwała troskliwie Matka Najświętsza z domowego obrazu.
To od Niej pewnie uczyli się tego, co po ludzku zawiodło ich na śmierć, a po bożemu ku życiu w pełni. Od Matki Bożej, skrytej w różańcowych tajemnicach, uczyli się żyć Ewangelią i jak Ona rozważali i zachowywali wszystkie te słowa w swoich sercach (por. Łk 2, 19. 51b).
Reklama
Niezwykłą pamiątką po Błogosławionej Rodzinnie Ulmów jest ich domowa Biblia, w której na czerwono zakreślili Jezusową przypowieść o Dobrym Samarytaninie, a przy niej wielkimi literami napisano: „TAK”. Podobnie zaznaczyli jeszcze jeden werset
z Ewangelii Mateuszowej, gdzie Jezus pyta swych słuchaczy: „Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią?” (Mt 5, 46).
Ich Pismo Święte było „zczytane”, podniszczone od wertowania stron. W tym skromnym domu o bogatej biblioteczce, ta jedna księga była najczęściej czytana, bo to z niej uczyli się życia, z niej uczyli się miłości, by tego wszystkiego uczyć także swoje dzieci. Oba te zaznaczone w Biblii fragmenty stały się pewnie dla nich wskazówkami jak postąpić według Bożej miłości w tym czasie mroku i lęku, bo rozważali to słowo i zachowali je w swoich sercach aż do końca.
Reklama
Życie Rodziny Ulmów wpisało się w różańcowe tajemnice życia Jezusa i Maryi, którymi modlili się z dziećmi w domowym zaciszu. Były w nim tajemnice radosnego życia niezamożnych ludzi i ich sześciorga dzieci, których to domowe szczęście w codzienności zachowało się na setkach zdjęć błogosławionego Józefa, fotografa – amatora; było i oczekiwanie na to siódme dziecko, które rodząc się dla świata, zrodziło się już dla nieba. Były w nim i tajemnice światła, które rozświetlało ich życie, gdy w parafialnej świątyni słuchali Słowa, przystępowali do świętych sakramentów, kiedy uczyli się naśladowania Chrystusa. Były też i te najtrudniejsze, bolesne tajemnice, kiedy wierni Słowu Chrystusa poszli za Nim aż po krzyż niesprawiedliwej śmierci. Wpisało się też ich życie i ich śmierć w chwalebne tajemnice, gdy przez heroizm wiary i miłości bliźniego zajaśnieli chwałą zbawionych, błogosławionych, czyli szczęśliwych, gdy podążyli ku niebu, gdzie króluje Maryja.
Błogosławieni Samarytanie z Markowej: Józefie, Wiktorio, Stanisławie, Barbaro, Władysławie, Franciszku, Antoni, Mario i ty, nam z imienia nieznane, ale przez Boga już ukochane, choć może nie ma dla was dziś miejsca na muzealnych wystawach, choć może nawet dziś wasze wspomnienie przysłania w kalendarzu niedziela, ale uczcie nas tej waszej skrytej i cichej świętości, która karmi się Słowem Bożym i zapatrzeniem się w Tę, która je w swoim sercu rozważała.
Maryjo, Królowo Wszystkich Świętych, Królowo Męczenników, Królowo Rodzin, wypraszaj i nam taką zwyczajną świętość, gdy nawet śmierć za drugiego człowieka jest tak oczywista, bo wynikająca z miłości. Ucz nas tak słuchać Słowa, tak je w sercu rozważać, tak nim żyć po prostu.
Matko Słowa Wcielonego, ucz nas takiej miłości do Słowa Bożego, byśmy i my potrafili, zwłaszcza przy tych najtrudniejszych, najbardziej wymagających wersetach Biblii, tak jak Ulmowie napisać: „TAK!”