To one potrafiły się kontaktować z duszami czyśćcowymi, czy mając talent bilokacji ratowały więźniów na Syberii, wykonywały tajne papieskie misje wykorzystując swoje nadnaturalne umiejętności.
Spektakularne misje ujawniane po latach i udokumentowane w watykańskich archiwach. Niewiasty potrafiące przemieszczać się w czasie i przestrzeni, potrafiące przenikać ściany i cudze myśli.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
To książka o kobietach „z mocami”; obywających się latami bez jedzenia, wizjonerkach, mistyczkach, stygmatyczkach.
Szkoda, że Hollywood nie nakręca o nich wysokobudżetowych filmów akcji.
• Maria Teresa Carloni. Bilokacje i tajne misje papieskie.
• Myrna Nazzour. Tajemniczy olej na rękach mistyczki.
• Natuzza Evolo. Obrazy i teksty nieludzką ręką pisane na ciele wizjonerki.
• Bł. Anna Katarzyna Emmerich. Stygmatyczka, której dane było widzieć Pasję.
• Św. Gemma Galgani, św. Siostra Faustyna. Niepozorne dziewczyny, przed którymi drży piekło.
• Maria Simma. Przewodniczka i dobrodziejka dusz czyśćcowych.
• Teresa Neumann. Wizjonerka i stygmatyczka, która przez dziesięciolecia żywiła się tylko Eucharystią.
O autorce:
Reklama
Małgorzata Pabis – absolwentka filologii polskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim, autorka wielu książek nie tylko dla dorosłych, ale także dla dzieci, redaktor naczelna „Dobrych Nowin” i „Iskry Miłosierdzia”, rzecznik prasowy Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie - Łagiewnikach, a prywatnie żona i mama dwóch synów.
Fragment książki:
CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!: "Kobiety do zadań specjalnych"
MARIA TERESA CARLONI
(…)
Pius XII jeszcze kilkakrotnie wzywał stygmatyczkę do Watykanu – zawsze, kiedy przyjeżdżała, czekał na nią na stacji watykański samochód. W związku z trudną sytuacją na Węgrzech Pius XII wzywał ją 30 września (wówczas papież był świadkiem przeżywania „trzech godzin” agonii), 26 października i 14 grudnia. Miała ona niejako wiadomości z pierwszej ręki, gdyż dzięki bilokacji spotkała się w Budapeszcie z kard. Mindszentym. W kolejnym roku widzieli się cztery razy: 27 marca, 17 maja, 20 września oraz 20 grudnia.
22 marca 1958 roku Maria Teresa przekazała Piusowi XII nazwiska wyświęconych w tajemnicy biskupów.
Stygmatyczka dzięki temu szczególnemu darowi odwiedzała prześladowanych w więzieniach i obozach. Zawsze niosła torturowanym, szykanowanym, na różne sposoby szantażowanym - nadzieję.
W nocy z 4 na 5 maja 1974 roku mistyczka usłyszała głos: „Mario Tereso, Mario Tereso, stałem się nikim!”. Nie wiedziała, co ma myśleć. Nie wiedziała, kto to mówi. Zorientowała się dopiero następnego dnia rano, kiedy podano wiadomość, że Watykan zdjął z funkcji kard. Mindszentyego. Natychmiast w podróży bilokacyjnej udała się do niego i niosła mu pocieszenie.
Reklama
„W okresie od 2 do 12 lutego (1976 roku – dop. M.P.) wydarzyła się jedna z najbardziej zdumiewających, a także najlepiej udokumentowanych przygód bilokacyjnych jej apostolatu.
„2 lutego 1976 roku wieczorem Maria Teresa zadzwoniła do swego ojca duchowego, ks. Campany, z informacją: «Jestem natarczywie wzywana do Rosji! Idę tam!»” (za: Świat Objawień Jezusa, s. 858).
Później opowiedziała mu, że znajduje się równocześnie na Białorusi w kopalni stanowiącej część sowieckiego gułagu, gdzie osunęła się ziemia, przysypując szesnastu litewskich więźniów katolickich, w tym dwóch księży, a także innych. Maria Teresa zdołała zrobić otwór i umożliwiła więźniom ucieczkę. Nikt z obozu ich nie zauważył, strażnicy przypuszczali, że leżą przywaleni ziemią. W następnych dniach wracała bilokacyjnie do ZSRS, żeby pomóc litewskim uciekinierom w powrocie do kraju. Na granicy litewskiej rozpoznała strażnika, tajnego księdza, którego poznała jeszcze w 1958 roku, a który teraz wyratował ich z opresji, znajdując wóz i młodego chłopaka, żeby ich zawiózł dalej. Jakaś katolicka rodzina dostarczyła cywilną odzież dla wszystkich. Jeden z księży, wyświęcony przed ośmiu laty, po sześciu latach w gułagu wrócił do swoich, wyczerpany, ale szczęśliwy. 12 lutego tajny ksiądz ułatwił młodemu chłopakowi powrót na Białoruś, podczas gdy w Urbanii Maria Teresa słaniała się z wyczerpania” (za: Didier Rance, Maria Teresa Carloni, s. 155–156). (…)