Wielu ludzi dąży do wielkości. Różne też stosuje się środki, by osiągnąć ten cel. Jedni trzymają się klamki tych, którzy już coś znaczą, po prostu trzymają z tymi, którzy wiele mogą, którzy decydują.
Zauważmy także, że są tacy, którzy obierają uczciwy sposób do stawania się wielkim. Wydeptują sobie drogę do wielkości przez pracowitość, gorliwość, rzetelność, odpowiedzialność. Spotykamy się też w życiu z rywalizacją o pierwszeństwo. Te zabiegi, by stać się wielkim, mogą być moralnie dobre. Spotykamy jednak czasem fałszywą wizję wielkości. Jedni szukają jej w dominacji nad drugimi ludźmi. Inni widzą ją w zdobywaniu władzy doczesnej. Lubią być przełożonymi i wydawać polecenia, zarządzać finansami, czuć się przy tym kimś ważnym i wywyższać się nad innych. Są też tacy, którzy wielkość swoją widzą w zdobywaniu sławy i popularności. Chcą znajdować się na pierwszych stronach gazet.
Chrystus znał te wszystkie niezdrowe tendencje, które ujawniały się także wśród jego uczniów, dlatego ich pouczał, w jaki sposób i w jakich dziedzinach mają stawać się wielkimi i pierwszymi.
„Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał się stać wielki, niech będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu” (Mk 10, 42-45).
Nasza droga do wielkości i do pierwszeństwa to droga służby innym. Na tej drodze człowiek staje się darem dla drugiego i troszczy się przede wszystkim o dobro innych. Tego rodzaju droga łączy się zawsze z cierpieniem, ofiarą, poświęceniem. Dwaj uczniowie Pana, synowie Zebedeusza, prawdopodobnie nie wiedzieli, że prosząc o wysokie miejsce w królestwie przy Chrystusie, prosili zarazem dla siebie o krzyż. Dlatego Jezus powiedział do nich: „Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić?” (Mk 10, 38). Kto chce być przy Chrystusie, kto chce szukać wielkości i pierwszeństwa na drodze wskazanej przez Niego, ten musi decydować się na wzięcie krzyża, ten musi decydować się na przyjęcie cierpienia. Miłość bowiem urzeczywistnia się przez ofiarę, przez krzyż. Jezus prowadzi uczniów do Jerozolimy i mówi im o cierpieniu: „Oto idziemy do Jerozolimy. Tam Syn Człowieczy zostanie wydany arcykapłanom i uczonym w Piśmie. Oni skażą Go na śmierć i wydadzą Go poganom. I będą z Niego szydzić, oplują Go, ubiczują i zabiją, a po trzech dniach zmartwychwstanie” (Mk 10, 33-34). W ten sposób chciał uczniom wyjaśnić konieczność swego cierpienia i jednocześnie zapowiadał, że pójdą oni kiedyś podobną drogą, będą pić podobny kielich odrzucenia, męki.
Historia Kościoła, a także Kościół naszych dni, zna wielu bohaterów wiary, zna tych, którzy wydeptywali sobie ścieżki do świętości przez bezinteresowną służbę innym, realizującą się niekiedy w wysiłku i cierpieniu. Tak wielu ludzi woła o naszą miłość.
Nasza służba w duchu Ewangelii musi natrafić na krzyż, nie można obejść się bez cierpienia. Kto się nie poświęci, kto się nie potrafi zapierać samego siebie i brać krzyża na każdy dzień, ten niczego nie dokona, ten będzie przeciętny.
Oprac. ks. Łukasz Ziemski
Pomóż w rozwoju naszego portalu