Dworzec kolejowy w Zadwórzu był opanowany przez bolszewików. Droga wzdłuż torów kolejowych do Lwowa była odcięta. Polacy dokonali brawurowego ataku na dworzec i zdobyli go. Tak 17 sierpnia 1920 r. rozpoczęła się słynna bitwa pod Zadwórzem. Przez 8 godzin polscy żołnierze odpierali ataki oddziałów 6. Dywizji Armii Konnej Budionnego, jednak zabrakło im amunicji. Ostatni rozkaz kpt. Zajączkowskiego brzmiał: „Chłopcy, do ostatniego naboju. Ostatnim można odebrać sobie życie”.
Żołnierz Budionnego, późniejszy pisarz Izaak Babel, napisał w „Dzienniku 1920”: „Nie patrzyłem im w twarze, przebijali pałaszami, dostrzeliwali trupy na trupach, jednego jeszcze obdzierając, drugiego dobijając; jęki, krzyki, charkot - to nasz szwadron szedł do natarcia”. Jedyny polski żołnierz, który cudem ocalał, szeregowiec Budnik, widział to wszystko… Z 400 polskich żołnierzy zginęło 318; inni przepadli bez wieści. Być może zostali wzięci do niewoli i już z niej nie powrócili. Poległych pogrzebano trzy dni po bitwie. 106 rozpoznano, reszta spoczęła jako nieznani żołnierze. Pięciu pochowano na cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie, w tym kpt. Zajączkowskiego”.
Bitwa pod Zadwórzem miała wielki znaczenie dla Lwowa. Dzięki niej zdążyła nadejść pomoc 13. Dywizji Piechoty i innych oddziałów polskich. Budionny nie zdobył Lwowa i skierował wojska na Zamojszczyznę. Pod Komarowem kawaleria polską pod wodzą płk. Juliusza Romla rozbiła bolszewicką armię konną. Była to ostatnia bitwa polskiej kawalerii, nawiązująca do dawnych wojen polskiego rycerstwa.
Dla upamiętnienia poległych żołnierzy już w 1920 r. w Zadwórzu usypano kurhan, a w 1928 r. osłonięto pomnik. U stóp kurhanu umieszczono spiżową tablicę z napisem: „Orlętom poległym w dn. 17 sierpnia 1920 r. w walkach o całość ziem kresowych”. Zadwórze stało się „polskimi Termopilami”, a kpt. Zajączkowski - polskim Leonidasem.
Patriotyzm rodzi się z wiary
W okresie międzywojennym w Zadwórzu odbywały się uroczystości patriotyczne. Potem, w czasie okupacji sowieckiej była cisza. Dopiero po odzyskaniu przez Ukrainę niepodległości, wznowiono pamięć o tej wielkiej bitwie. Każdego roku, w niedzielę po 17 sierpnia, przybywają tam przedstawiciele władz polskich i ukraińskich, młodzież, kapłani, ludność z pobliskich wiosek i delegacje z Rzeszowszczyzny oraz innych regionów Polski. Zawsze odprawiana jest Msza św. Wszystko zdaje się być tak samo, jak przed wojną, tylko napis na tablicy jest inny: „Polskim orlętom poległym z wojskami bolszewickimi”.
W tym roku do Zadwórza wybrałem się i ja. Pojechałem na tę pielgrzymkę, zorganizowaną pod patronatem Światowego Związku Żołnierzy AK w Stalowej Woli ze Stanisławem Szymulą. Z propozycji wyjazdu skorzystałem z radością. Byłem już na wielkich stacjach „Golgotach wschodu”: w Miednoje, Katyniu, Charkowie, Ponarach; byłem na tylu cmentarzach Polaków, zamordowanych na Kresach wschodnich… Jako kapelan Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich, wielokrotnie byłem na cmentarzach we Lwowie. Tym razem z mocno bijącym sercem polskiego kapłana stawałem na tym świętym skrawku polskich Termopil.
Przy polowym ołtarzu, u stóp kurhanu i pomnika, w bliskości mogił żołnierskich, zebrała się spora grupa ludzi. Pod pogodne niebo popłynęła modlitwa, hymny Polski i Ukrainy, pieśni religijne i patriotyczne, wypraszające naszym narodom prawdziwe zjednoczenie i pokój. Wśród oficjalnych przemówień i mnie poproszono o zabranie głosu w imieniu polskich kapłanów. Poczytałem to sobie za wielki zaszczyt.
- Polsko, gdzież są twoje mogiły - rozpocząłem od słów Jana Pawła II. - Są po całym świecie, i tu, w Zadwórzu, przy których stoimy. I nad takimi mogiłami zadajemy sobie pytanie: dlaczego oni ginęli tak bohatersko? Odpowiedź jest jedna: mieli wiarę! Z tej wiary płynęła ich miłość do ojczyzny. Gdy brakuje wiary i miłości do Boga, brakuje miłości do ojczyzny; ginie piękna cnota patriotyzmu. Przytoczyłem też słowa, zasłyszane niedawno w telewizji. Młody Żyd opowiadał, że kiedyś Napoleon udał się do synagogi. Był świadkiem modlitwy i płaczu. Zapytał o przyczynę tej rozpaczy i usłyszał odpowiedź, że Żydzi płaczą, bo zburzono im świątynię. Gdy dowiedział się, że zburzono ją w 67 r., miał powiedzieć, że jeśli Żydzi po tylu latach płaczą nad zburzoną świątynią, to jako naród nigdy nie zginą, bo pamięci nikt im nie może zniszczyć. Prosiłem więc i ja, by nam naszej narodowej pamięci nikt nie zniszczył…
Na zakończenie uroczystości odbyło się złożenie wieńców. Przy wtórze werbli składano hołd bohaterom. Towarzyszył nam szum kół pociągów, przejeżdżających po torach, przy których w 1920 r. ginęli polscy żołnierze. Towarzyszył nam gwizd każdej przejeżdżającej lokomotywy. Tym sygnałem ukraińscy kolejarze zawsze składają hołd bohaterom.
Pomóż w rozwoju naszego portalu