Magdalena Lewandowska: - Jakie były początki Caritas w naszej archidiecezji?
Ks. Tomasz Bugrhardt: - Powstanie Caritas sięga początków XX wieku, kiedy po przemianach rewolucji technicznej Kościół dostrzegał ogromną potrzebę pomocy wielu ludziom ubogim i chorym. Wtedy to powołano organizację dobroczynną o nazwie Caritas, która przetrwała do czasów II wojny światowej. Sama nazwa pochodzi od łacińskiego słowa carus i oznacza drogi, kochany, miłujący, pełen miłosierdzia - i takie jest właśnie zadanie Caritas. Ponownie Caritas na Dolnym Śląsku swoje działanie rozpoczęła w październiku 1945 r., od rozdzielania darów na stacji kolejowej w Brochowie dla tysięcy repatriantów. W Polsce Ludowej podzieliła los innych oddziałów na terenie kraju i musiała zaprzestać działalności. W następnych latach totalitaryzmu rolę Caritas pełnił Referat Dobroczynności Kurii Arcybiskupiej. Z inspiracji kard. Henryka Gulbinowicza w czasach stanu wojennego został ustanowiony Arcybiskupi Komitet Charytatywny i Wrocławskie Towarzystwo Opieki nad Więźniami. Caritas powróciła po przemianach politycznych w Polsce - 16 listopada 1989 r. Metropolita Wrocławski reaktywował Caritas Archidiecezji Wrocławskiej, a jej dyrektorem został ks. Edward Janiak. Do dziś staramy się podejmować działania charytatywne Kościoła wrocławskiego, oczywiście w coraz to nowszych formach działalności.
Reklama
- Czym zajmuje się Caritas, w jaki sposób pomaga ludziom?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Od początku chcieliśmy dostrzegać nowe wyzwania na Dolnym Śląsku, bo rzeczywiście nieustannie dokonują się różne zmiany. Staramy się patrzeć na aktualne potrzeby i im zaradzać, w miarę naszych możliwości. Nasza działalność obejmuje trzy kierunki. Pierwszy z nich to kierunek socjalny, najbardziej podstawowy, obejmujący jadłodajnie, magazyny rzeczy używanych, łaźnie, a także akcję kolonijną, świetlice środowiskowe, parafialne zespoły Caritas, czyli te wszystkie najbardziej bezpośrednie działania. W tej pracy przede wszystkim opieramy się na pomocy wolontariuszy i darowiznach, które otrzymujemy od ludzi dobrej woli. Ta działalność jest na pewno najbardziej spektakularna, ale także i najtrudniejsza. O ile jeszcze kilka lat temu ludzie łatwiej przyjmowali darowizny w postaci rzeczy używanych, o tyle dziś raczej domagają się rzeczy nowych. Kiedyś także nasza hojność była większa. Kiedy w 1997 r. powódź tak bardzo dotknęła Dolny Śląsk, to pomoc płynęła z całej Polski. Dzisiaj, kiedy te sytuacje powtarzają się cyklicznie, kiedy nie mają tak olbrzymiego zasięgu, zainteresowanie osób chcących wesprzeć potrzebujących jest mniejsze. Oczywiście najbardziej widoczne z tych różnych form są wyjazdy kolonijne, bo włącza się w to Wigilijne Dzieło Pomocy Dzieciom.
- A druga sfera?
Reklama
- Następna działalność obejmuje opiekę nad ludźmi chorymi i starszymi. Mam na myśli przede wszystkim nasze domy opieki, a prowadzimy na terenie archidiecezji trzy: dwa są dla osób starszych, jeden to dom dla osób ze schorzeniami psychicznymi. Również w tej sferze jest opieka nad osobami, które nie kwalifikują się do nauczania - ich schorzenia są tak duże, że nie mają obowiązku nauki, ale z drugiej strony źle byłoby, gdyby tylko pozostały w domach, więc organizujemy dla nich terapię zajęciową. Na Dolnym Śląsku są cztery warsztaty terapii zajęciowej, osoby spotykają się w określonych godzinach, pod okiem terapeutów. Trzecia forma tej działalności to opieka nad osobami chorymi, obejmująca bardzo szeroki obszar działania. Mamy własny Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej, który nie jest skierowany na konkretne leczenie, bo to zadanie szpitali, a zajmuje się pielęgnacją. Mówimy tu i o pielęgnacji środowiskowej, czyli pielęgniarki środowiskowe, pielęgniarki opieki długoterminowej, pomagamy też osobom onkologicznie chorym, które odchodzą z tego świata, opiekujemy się nimi w środowisku domowym - jest to zespół tzw. hospicjum domowego.
- Trzeci obszar działalności związany jest z nauczaniem.
- Tak, mamy dwie placówki oświatowe. Prowadzimy Ośrodek Szkolno-Wychowawczy w Dobroszycach i Katolicką Szkołę Podstawową w Kotowicach. Są to działania zorganizowane, mamy wytyczone standardy i cele. Chcemy tym dzieciom pomóc, jak najlepiej przekazać wiedzę i przygotować do startu w dalsze życie.
- Plany na przyszłość?
Reklama
- Planów jest bardzo dużo. Jednym z podstawowych jest dokończenie remontu obiektu w Małkowicach, gdzie chcemy rozszerzyć działalność opieki nad osobami chorymi. Mamy tam zakład pielęgnacyjno-opiekuńczy na 36 łóżek, jest możliwości rozszerzenia go o kolejne 36, tylko niestety nie mamy środków na remont drugiego piętra budynku. A bardzo chcielibyśmy to zrobić, bo widzimy ogromne zapotrzebowanie na tego typu działalność opiekuńczą. Planujemy także wybudowanie na naszym gruncie ośrodka wypoczynkowego w Łebie. Ten, który się tam teraz znajduje, przestał spełniać standardy, a remont jest nieopłacalny. Mamy nową koncepcję, która niestety w związku z kryzysem gospodarczym musi ulec zmianie, zastanawiamy się nad budowaniem wieloetapowym. Na pewno jubileusz 20-lecia jest doskonałą okazją, żeby baczniej przyjrzeć się potrzebom, które się pojawiają, aby nasza działalność wchodziła w tzw. białe plamy socjalne, czyli tam, gdzie nie działają inne organizacje, gdzie brak pomocy. Myślę, że forma zbiórki przy różnego rodzaju nieszczęściach, kataklizmach, która istnieje do dziś, w pewien sposób się wyczerpuje, jest coraz mniej chętnych, by zaradzać tym potrzebom. Także i państwo przejęło po części tę funkcję, są na ten cel środki publiczne.
- 20 lat pracy to wiele wysiłku, bezinteresowne starania wolontariuszy...
- Te lata to olbrzymia praca wykonywana przez tysiące osób, z poświęceniem i bez rozgłosu. Nie krzyczy się o tym, ile zrobiliśmy, bo nie to jest najważniejsze. Sensem naszej pracy są wszystkie osoby, którym pomagamy, ich uśmiech wdzięczności, pomimo cierpienia i niedostatków. To jest dla nas najpiękniejsze podziękowanie. I pracownicy i wolontariusze wkładają swoje serce w pomoc potrzebującym. Wielu wolontariuszy działa w parafialnych zespołach Caritas, czasem prowadząc najbardziej wysunięte w terenie placówki, najbliższe człowiekowi. W naszej archidiecezji jest prawie 100 zespołów parafialnych, w których działają tysiące wolontariuszy.
- Co daje najwięcej satysfakcji w pracy Caritas?
- Na pewno świadomość, że można coś dobrego zrobić dla drugiego człowieka, pomóc tym, którzy tego najbardziej potrzebują. W Caritas realizujemy i zachęcamy do dzieł czynnej i konkretnej miłości wobec każdego człowieka, do miłosierdzia wobec najuboższych. Wiele radości sprawia także, gdy ktoś przychodzi i zwyczajnie mówi dziękuje wam, a to zdarza się bardzo rzadko. Przyzwyczailiśmy się jako społeczeństwo, że Caritas jest, że musi pomagać, więc mniej jest podziękowań, a więcej żądań.
- Jak dzisiaj dobrze pomagać?
- Musi to być mądre pomagania. Przede wszystkim zorganizować ludziom miejsca pracy. Tych, którzy nie mogą pracować, zabezpieczyć socjalnie tak, by mogli godnie żyć. Tym, którzy są niewydolni społecznie, starać się przyjść z pomocą, by ich choć trochę ukierunkować, zaktywizować. Niestety, jest również i ta warstwa społeczna, która w ogóle nie da się socjalizować, ale i o nich trzeba się zatroszczyć, bo obojętnie jaka jest jakość tego życia, to jednak jest życie. Zachęcam do włączania się w akcje Caritas, bo potrzeb jest bardzo wiele. Co roku organizujemy Wigilijne Dzieło Pomocy Dzieciom i Chlebek Wielkanocny - każdy, kto nabywa świecę lub chlebek pomaga ubogim. Bardzo istotnym elementem jest 1% podatku, który można przekazać Caritas, a dzięki któremu możemy wesprzeć te wszystkie inicjatywy, o których wcześniej wspominałem. Liczymy także na wszelkie wpłaty na nasze konto bankowe czy pomoc przyniesioną do biura pierwszego kontaktu, w tym dary w naturze. Trzeba się jednak najpierw zastanowić, czy ja chciałbym otrzymać to, co chcę oddać, czy te rzeczy nadają się dalej do użytku. Jest również element jałmużny wielkopostnej, o którym niestety wielu z nas zapomina. Jałmużna jest obowiązkiem każdego chrześcijanina. Kiedyś ludzie bardziej zwracali na to uwagę, w kościołach wystawiane były skarbonki, był tzw. chleb św. Antoniego. Dzisiaj jest skarbonka jałmużny wielkopostnej, którą rozdajemy we wszystkich parafiach na początku Wielkiego Postu, do której można zbierać środki materialne. To nie ma być jednak jakiś dodatkowy wydatek: w Wielkim Poście mam sobie czegoś odmówić, a to, z czego zrezygnowałem, przeznaczam na pomoc dla biednych. Wtedy byłaby to najlepsza forma pomocy, jeżeli chodzi o Caritas, bo realizujemy nie tylko filantropię, ważny jest też element formacyjny, uczynki miłosierdzia. Samo pomaganie bez ducha dobroczynności, bez ducha Caritas, jest zwykłą filantropią.