Nie podobał im się przede wszystkim sposób wyboru sędziów i przepisy umożliwiające ich rozliczanie. W ich założeniu polityków unijnych sędziów powinni wybierać sędziowie (chyba że mowa o jakimś innym kraju, gdzie rządzą koledzy tych urzędników, to wtedy może być inaczej), a rozliczać nie może ich nikt. Do tego doszła karygodna wręcz decyzja Trybunału Konstytucyjnego, bo ciężko inaczej określić wyrok, który wskazywał, że polskie prawo stoi nad prawem unijnym. Co prawda w Niemczech system demokratyczny opiera się na takim samym założeniu, ale kto to widział, żebyśmy my mieli czuć się równoprawnymi członkami Unii Europejskiej, co nasi zachodni sąsiedzi. Co wolno Klausowi, to nie tobie, Stanisław.
Reklama
I tak rok w rok, przy każdej możliwej okazji, nawet gdy chodziło o zamknięcie nam kopalni Turów – dochodziły do nas głosy oburzenia z Brukseli, że polska praworządność, praworządność i praworządność. A raczej jej brak. I tak dojechaliśmy do wyborów z zeszłego roku, 13 grudnia zmienił się w naszym kraju rząd, w koalicji znalazły się ugrupowania mieniące się prawdziwie praworządnymi i demokratycznymi, czyli partie Donalda Tuska, Włodzimierza Czarzastego, Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza, które od tego czasu w Sejmie niewiele robią jeśli chodzi o legislację. Wolą zajmować się przedstawieniami, w jakie zmieniły się komisje śledcze w Sejmie. Faktem jest, że od blisko pół roku, w kwestiach spornych które tak uwierały niemieckich polityków zasiadających na brukselskich stołkach - prawnie nie zmieniło się nic. Nie weszły w życie żadne nowe przepisy dotyczące Krajowej Rady Sądownictwa, Trybunału Konstytucyjnego, czy Sądu Najwyższego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Można powiedzieć, że - stosując nomenklaturę obecnie rządzących – prawo jest nadal „pisoskie”. Jak więc doszło do tego, że Komisja Europejska zdecydowała tydzień temu o zakończeniu procedury z art. 7 Traktatu o UE wobec Polski, bo, jak uznał Komisja „w Polsce nie występuje już oczywiste naruszenie praworządności”? Najlepszą odpowiedzią na to pytanie są chyba słowa samej szefowej KE, Ursuli von der Leyen, która w czerwcu 2022 roku zwróciła się do Donalda Tuska tymi słowami: „Pamiętaj Donaldzie, kiedy znów Cię spotkamy, zobaczymy Cię, tak jak powiedziałeś, jako premiera”. Ten jeden „kamień milowy” wystarczył.
A jednak obóz polityczny Tuska i zaprzyjaźnieni sędziowie wciąż walczą, żeby to oni wybierali w swojej KRS swoich sędziów. Dalej dzielą sędziów na swoich (legalnych) i obcych (nielegalnych, neo-sędziów), ale łaskawie zaproponowali prezydentowi „kompromis”, czyli możliwość żeby tysiące sędziów, których on zaprzysiągł – też mogli wystartować do Krajowej Rady Sądownictwa. Bardzo celnie podsumował ten cyrk prezydent Andrzej Duda. „Panie Redaktorze, ale tak w ogóle, przepraszam – jakiego kompromisu? Przecież ostatnio Komisja Europejska zakończyła procedurę z art. 7, powiedziała, że wszystko jest w Polsce w porządku, powiedziała, że praworządność w Polsce została już przywrócona. Nie ma potrzeby żadnego zmieniania prawa. (…) Komisja Europejska oficjalnie zamknęła sprawę naruszenia praworządności w Polsce, kończąc postępowanie w trybie art. 7. W związku z powyższym stwierdziła, że Polska w tej chwili przywróciła wszystkie – jej zdaniem – już warunki praworządności. Nie ma potrzeby dokonywania żadnych zmian. (…) jak się okazuje – wystarczyło zmienić w Polsce władzę, żeby zdaniem Komisji Europejskiej przywrócić praworządność. To bardzo specyficzne podejście, jeżeli chodzi o demokrację.”
Cóż, kolejny raz okazało się, że w polityce europejskiej nie chodzi o żadną troskę o siłę prawa, ale o prawo siły, o zmianę władzy, na swoich. W sosie pięknych frazesów, oczywiście.