Zofia Bracha, z domu Tokarczyk, urodziła się 14 maja w 1933 r. Rodzice, Szczepan i Stanisława Tokarczykowie, zamieszkali w 1934 r. w Wiśniówce, k. Kielc. Ojciec, podobnie jak wielu mieszańców stąd, pracował w Kamieniołomach. W Wiśniówce Zofia dorastała, chodziła do szkoły, tutaj poznała swojego męża Stefana i założyła rodzinę. W latach 1950-72 pracowała w księgowości w Kamieniołomach. W 1972 r. rodzina przeprowadziła się do Kielc. Zofia podjęła pracę w Spółdzielni KSM. Następnie pracowała w księgowości w WSP i w biurze projektowym. Już wówczas starała się angażować w życie parafii św. Maksymiliana.
Pielgrzymka
Reklama
- Wszystko w moim życiu zmieniła Piesza Pielgrzymka Kielecka na Jasną Górę w 1982 r. Modlitwa, ludzie, atmosfera wprowadziły mnie w zachwyt - opowiada. Trudno ubrać w słowa takie przeżycia.
- Wówczas nie rozumiałam, co się stało, ale wiedziałem, że od tego momentu wszystko pójdzie inaczej. Odpowiedziałam Bogu: „tak”.
- Po powrocie do domu powiedziałam mężowi, że się nawróciłam. On mocno zdziwiony odpowiedział: Z czego ty się nawróciłaś? Przecież my chodzimy co niedziela do kościoła. Odparłam: - Nawróciłam się z katolika niedzielnego na codziennego. I od tego momentu Msza św. jest moim codziennym chlebem - wyznaje.
Kiedy wróciła do pracy, koleżanki mówiły: - Zosiu, ty się zmieniłaś po tej pielgrzymce, zamyślona, patrzysz w dal. Ona tylko uśmiechała się tajemniczo.
Od swojego siostrzeńca, ks. Mirosława Nowaka, dowiedziała się o turnusach rehabilitacyjnych dla niepełnosprawnych, które zainicjował i prowadził o. Wojciech Piwowarczyk, dziś kandydat na ołtarze. Miała wątpliwości czy podoła, ale gdzieś w sercu czuła, że to jest dla niej.
Już w 1983 r. Zofia po raz pierwszy trafiła do Szewnej. Najpierw jednak musiała zapytać o zgodę ks. Piwowarczyka. Ani kilkakrotnie zamknięte drzwi, ani długie oczekiwanie na dziedzińcu nie zniechęcały ją, była zdeterminowana. W końcu udało się jej spotkać z ks. Wojciechem. Szczerze porozmawiali, ale okazało się, że turnusy są już przygotowane, a opiekunów jest prawie komplet. Odeszła niepocieszona, ale nie myślała się poddać.
- Mogę spać nawet pod chmurką, mało to razy nocowałam w ten sposób na pielgrzymce, byle by mnie tylko przyjęli, a mogę nawet myć ubikacje - myślała księgowa Zofia.
- W dzień wyjazdu otrzymałam telefon. Dzwoniła Zofia Wojtyna: - Jedzie pani do Szewnej? - usłyszałam w słuchawce pytanie? - No tak! - odparłam. - Czułam się jakby ktoś wsadził mnie na sto koni! - wspomina.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Szczęśliwa wśród niepełnosprawnych
Reklama
Autobus wolno dotoczył się do Szewnej. Idąc przed siebie zobaczyła kościół. Wstąpiła na chwilę. W ciszy powierzyła Bogu wszystkie sprawy, a odchodząc ucałowała posadzkę i powiedziała w duchu: Boże prowadź! Była onieśmielona spotkaniem z nowym środowiskiem. Na podwórku parafialnym panował gwar. Zjeżdżali kolejni niepełnosprawni z opiekunami, z głębi dochodził dźwięk gitar… - Rozejrzałam się w koło i poczułam się szczęśliwa, że tutaj jestem - wspomina.
Czy wówczas mogła przypuszczać, że turnus w Szewnej rozpocznie nowy rozdział w jej życiu, i że będzie służyła niepełnosprawnym przez ponad 20 lat? Na turnusach poznała ks. Jana Jagiełkę, dzisiejszego dyrektora Domu dla Niepełnosprawnych w Piekoszowie, ks. Andrzeja Kaletę i wielu innych. Odtąd do 1988 r., do przejścia na emeryturę, wszystkie urlopy poświęciła niepełnosprawnym. Co więcej, co roku, także przez siedem kolejnych lat, pielgrzymowała pieszo do Częstochowy.
Turnusy organizowano w Szewnej, Zielenicach, Morawicy, w Sułoszowej. Przez pierwsze lata brała najcięższe przypadki, opiekowała się przede wszystkim niepełnosprawnymi na wózkach, co wiązało się wykonywaniem wszystkich czynności higienicznych, częstym przenoszeniem, dźwiganiem, ubieraniem, karmieniem. Do tego dochodziły na zmianę z pozostałymi opiekunami gotowanie i praca w kuchni oraz dyżury porządkowe. - I ku mojemu zdziwieniu nigdy nie czułam zmęczenia po takim urlopie, wracałam do pracy i po prostu „fruwałam” po schodach, a miałam przecież 55 lat! Podczas, gdy moje koleżanki jeździły wypoczywać nad Balaton i już po kilku dniach po urlopie czuły zmęczenie, ja tryskałam energią. Ja, która całe swoje życie miałam liche zdrowie i jeździłam po sanatoriach - wyznaje. W 1988 r. odeszła na emeryturę. Nie pomogły namowy dyrektora, by Zofię zatrzymać. - Na mnie czekają ludzie - tłumaczyła.
Co miesiąc grupa szewniańska wraz z o. Piwowarczykiem uczestniczyła w adoracji. Bywały tam także inne osoby zaangażowane w różnoraką działalność duszpasterską, była też Iza Borowska - fundatorka przyszłego Domu dla Niepełnosprawnych w Piekoszowie.
- Pewnego dnia powiedziała mi, że chce wybudować taki ośrodek dla naszych niepełnosprawnych i dla ich opiekunów.
- Tak pragnęłam żebyście mieli własny dom - mówiła. Wyznała, że otrzymała spadek i rozpoczęła starania o budowę domu. Długo szukano lokalizacji, aż w końcu dzięki życzliwości proboszcza z Piekoszowa na miejsce przyszłej placówki, wybrano teren nieopodal kościoła. W 1989 r. czynny udział w organizowaniu Domu w Piekoszowie brała również Zofia, pomagając w pracach porządkowych i zagospodarowaniu terenu.
Rycerstwo
Reklama
W Rycerstwie małe „w” równa się duże „W”, co oznacza moja mała wola równa się dużej woli Matki Bożej. Tej myśli św. Maksymiliana stara się trzymać w życiu Rycerka Zofia.
Po pięciu latach służby niepełnosprawnym pomyślała o założeniu Rycerstwa Niepokalanej w parafii i podjęła ku temu starania. Przez swoją znajomą trafiła do br. Innocentego w Niepokalanowie, który pomógł jej zapoznać się z ideą Rycerstwa, zaopatrzył ją w niezbędną wiedzę.
Zaczęła od swojej parafii św. Maksymiliana w Kielcach 1987 r. A następnie zaszczepiła Rycerstwo w dwudziestu paru innych parafiach w diecezji kieleckiej. Cztery lata była animatorką parafialną. Po tym czasie, przez cztery kolejne lata na prośbę br. Innocentego przejęła odpowiedzialność za Rycerstwo diecezjalne. Obok pracy formacyjnej, wdrażania nowych członków do Rycerstwa, organizowała co roku „Rycerskie lato z Bogiem” dla dzieci m.in w Tumlinie, Bodzentynie, Krajnie, dbając o to, by wypoczynek był jak najlepiej przygotowany. Trudno dziś zliczyć jak ile dzieci i młodzieży przewinęło się przez tą formę kolonii. Dla wielu były to jedyna okazja do wyjazdu, tutaj dzieci i młodzież uczestniczyły w zabawie modlitwie i wypoczynku. W Rycerstwie wzrastało siedem powołań zakonnych i kapłańskie. „Rycerskie lato z Bogiem” kontynuują następne pokolenia.
Z czasem uznałam, że z każdym rokiem będzie mi ubywać sił, a Rycerstwo ma wielkie zadania: adoracje, dni skupienia, posługa w szpitalach, dlatego potrzeba młodszej i energicznej osoby. Obowiązki moderatora przekazała Krystynie Radomskiej wspierając ją jeszcze przez rok, ale nigdy nie przestała być rycerką.
W 2007 r. podczas jubileuszu dwudziestolecia Rycerstwa w diecezji kieleckiej serdeczne podziękowania dla Zofii osobiście składał o. Stanisław Piętka, gwardian z Niepokalanowa, diecezjalny asystent MI ks. Paweł Kolanowski oraz animatorzy parafialni.
Mam dwadzieścioro dzieci
Był początek lat 90., w Niepokalanowie na jednym ze zjazdów animatorów Rycerstwa usłyszała o duchowej adopcji. W Kielcach jeszcze na ten temat była cisza. Była poruszona i od razu przystąpiła do inicjatywy. - Duchową adopcję zawsze podejmuje w święto Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny, modlitwy kontynuuje codziennie do 25 grudnia. - W Boże Narodzenie - mówi - rodzi mi się dzieciątko. Przez trzy kolejne miesiące modli się o dobre wychowanie narodzonego dziecka. - Mam wewnętrzne przeczucie i pewność, że dzięki tej modlitwie codziennej przyczyniamy się do jakiegoś dobra, niedocenianego. Myślę, że te 17 istnień przeze mnie uratowanych to jest wielka wartość mojego życia. Jeśli kiedyś troje moich dzieci i te siedemnaścioro usiądą obok mnie przy stole w niebie będę szczęśliwa - mówi z uśmiechem.
Radna
Reklama
Rycerstwo nauczyło ją otwartości na ludzkie sprawy. W latach 1997-2001 Zofia wróciła w rodzinne strony na Wiśniówkę, by opiekować się rodzicami w podeszłym wieku. Nie mogła siedzieć z założonymi rękami. Czynnie zaangażowała się życie parafii Matki Bożej Częstochowskiej, współpracując z ówczesnym ks. prob. Ryszardem Zaborkiem i z parafianami. Uaktywniła Rycerstwo w parafii, odnowiła koła różańcowe, organizowała pielgrzymki autokarowe, zadbała z innymi mieszkańcami o uporządkowanie zarośniętego chaszczami otoczenia figurki Matki Bożej. Sąsiedzi i mieszańcy Wiśniówki zwracali się do niej z różnymi problemami. W nadchodzących wyborach została wybrana radną Gminy Masłów. Przy ślubowaniu jako jedyna powiedziała: „Tak Mi dopomóż Bóg!”. Z powodzeniem broniła najżywotniejszych interesów Wiśniówki, ratując przed likwidacją szkołę i ośrodek zdrowia, który dzięki zebranym przez nią 1500 podpisom mieszkańców został przekształcony na Niepubliczny Ośrodek Zdrowia prowadzony przez Caritas. Nie sobie przypisuje te zasługi. - Bóg wykonał całą tę robotę, moje były tylko nogi - mówi.
Życie traktuje jako wypełnianie zdań
Siedzimy w mieszkaniu Zofii. Na ścianie małego pokoiku figurka Matki Bożej, a przy niej świeże kwiaty. Na stoliku obok figury Jezusa Króla Polski leży Biblia, a w niej popodkreślane fragmenty, notatki na marginesie… - Mogę nie mieć czasu na czytanie książek, prasy, ale na Biblię zawsze mam czas - mówi. Fascynacja Biblią trwa już długie lata, ale na nowo zachwyciła się Pismem Świętym, dzięki wykładom na temat Apokalipsy św. Jana biblisty ks. Tomasza Siemieńca w parafii św. Józefa Robotnika.
Odkąd przyszłam od czasu do czasu dzwoni telefon. To przyjaciele Zofii, środowiska z którymi łączą ją różne inicjatywy modlitewne. - Widzi Pani znowu ktoś dzwoni. Nigdy nie jestem sama. Zawsze mam ludzi wokół siebie - tłumaczy.
W każdy czwartek spotykają się wspólnie w jej domu z grupą koleżanek na modlitwie w intencji swoich rodzin, dzieci i wnuków oraz za księży, którzy przecież też potrzebują wsparcia duchowego. Na liście znajduje się aż 27 nazwisk kapłanów. Czytają fragmenty Pisma Świętego i medytują nad słowem Bożym.
Zofia Bracha ukończyła 76 lat. Cieszy się z dzieci i wnucząt. Żyje skromnie, zadawalając się z radością minimum. Starannie planuje czas, w którym najważniejsze miejsce zajmuje modlitwa. - Życie traktuję jako wypełnianie zadań - mówi. W 2005 r. podjęła się kolejnego - zainicjowała w diecezji kieleckiej „Różańcowe Jerycho”. Całonocną, siedmiodniową adorację i modlitwę w wielu intencjach Kościoła powszechnego, Kościoła w Polsce, którą prowadzą koła różańcowe. Rozpoczęła od swojej parafii. Potem pojawiły się nowe. W tej chwili w „Różańcowe Jerycho” zaangażowanych jest 12 parafii w Kielcach. Brakuje jedynie dwóch, by były dwie zmiany.
Zofia Bracha - inicjatorka i moderatorka Rycerstwa Niepokalanej w diecezji kieleckiej - zaszczepiła idee Rycerstwa w ponad 20 parafiach. Z ramienia ruchu przez wiele lat organizowała kolonie letnie, przez które przewinęło się kilka tysięcy dzieci i młodzieży. Równolegle przez ponad 20 lat była opiekunką niepełnosprawnych na turnusach rehabilitacyjnych, organizowanych przez o. Wojciecha Piwowarczyka
W następnym numerze sylwetka ks. Zygmunta Szczepaniaka