Reklama

To ci wiek

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

<+++>

Mając 106 lat życia nie trzeba już nigdzie chodzić. Ci, którzy pamiętają, zawsze znajdą drogę do tego, kto im jest bliski. Nie inaczej było 7 sierpnia, w dniu, w którym pan Mieczysław rozpoczął 107. rok swego życia. Na urodzinach nie zabrakło jego córek i zięciów, wnuczki z mężem oraz znajomej ze Lwowa.

Przepis na długie życie

- Po spaniu trzeba się trochę rozruszać. Zawsze, gdy tylko mogłem, ćwiczyłem rano przez dziesięć minut. Dla zdrowia bardzo dobre są też długie spacery. Przede wszystkim jednak trzeba umieć żyć normalnie. Wszystkiego należy kosztować z umiarem, nie nadużywać. Od alkoholu przez całe życie stroniłem. Jeżeli już miałem się napić to wybierałem coś zaprawionego, jakiś likier. Upić się bym nie potrafił - mówi pan Mieczysław.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Znane nazwiska

Reklama

W swoim życiu Jubilat poznał kilka osób, które trafiły później na karty historii. Wśród nich było sporo mundurowych. Z radzieckimi marszałkami, Koniewem, Żukowem, Malinowskim siedział nawet przy jednym stole. Zdarzyło się to w „oswobodzonym” przez Sowietów Lwowie. Naczelni wodzowie czerwonoarmistów stacjonowali w pałacu Skarbka, w sąsiedztwie którego mieszkał szkolny kolega pana Mieczysława. On to, widząc Rosjan w przydomowym ogrodzie, zaprosił ich na poczęstunek. Bez żenady wypili wtedy samogon wydestylowany z nafty. Nie był to jednak pierwszy kontakt pana Mieczysława z przedstawicielami generalicji. Jeszcze przed II wojną światową, będąc nauczycielem w Lidzie, witał z młodzieżą szkolną marszałka Rydza-Śmigłego. Naczelny wódz nie zapisał się jednak pozytywnie w pamięci Jubilata. Co innego Józef Piłsudski. - To mój bohater - wyznaje nestor rodu Brzozowskich. - Gdy pracowałem w Warszawie, często widziałem Marszałka, jak szedł z Belwederu do Ministerstwa Spraw Wojskowych. Byłem, jestem i do końca życia będę związany z Piłsudskim - dodaje.

Granice w ogniu

Pan Mieczysław na własnej skórze doświadczył, jak wygląda wojna i okupacja. Gdy rozstrzygały się losy wschodniej granicy Rzeczpospolitej wstąpił do Ochotniczej Legii Obywatelskiej, by zabezpieczać Kresy przed zakusami Ukraińców. Jednak w bezpośredniej walce, jak sam wspomina, tylko raz brał udział. Było to podczas pełnienia warty. Doszło wtedy do wzajemnego ostrzału pozycji. Później już nie uczestniczył w żadnej z potyczek. Nawet II wojnę światową obserwował z pozycji cywila, gdyż nie został zmobilizowany. Czasy sowieckiej okupacji pan Mieczysław przeżył dość dobrze. Matka jego kolegi była przewodniczką Rady Miejskiej i to pozwoliło mu przetrwać, ale też i pomóc innym. Dzięki tej znajomości ocalił od wywózki na Syberię nauczyciela, z który kiedyś razem pracował. Ocalony, został po wojnie ministrem oświaty.
Po wyparciu Sowietów ze Lwowa dla pana Mieczysława nadeszły nieco gorsze czasy. Nie było one jednak aż tak złe, dzięki życzliwości niemieckiego kolegi, z którym za czasów niepodległej Polski wspólnie pływali kajakami. To od niego otrzymywał kartki żywnościowe, a także dobre papierosy.

Śmierć w oczach

Reklama

Podczas okupacji pan Mieczysław dwa razy uszedł śmierci. Raz, gdyż uderzył człowieka, który jak się okazało, był folksdojczem. Od potencjalnego rozstrzelania wybawiło go tłumaczenie o zwiększeniu efektywności pracy obiboka, które rozbawiło ówczesnych decydentów. Sprawa przeszła płazem. Za drugim razem od śmierci wybawił go zaprzyjaźniony z nim woźny. Zniszczył on bowiem donos, jaki na pana Mieczysława napisało kilku Żydów. Było to podczas okupacji sowieckiej Lwowa. - Moje szczęście, że Żydzi nie zanieśli go do NKWD, tylko pozostawili u woźnego. Gdyby pismo trafiło do adresata, marnie bym skończył - wspomina pan Mieczysław.

Wielonarodowa mozaika

II Rzeczpospolita, którą często wspomina pan Mieczysław, przypominała istną górę Babel. Obok siebie żyli Polacy, Ukraińcy, Niemcy i Żydzi. Mieszkając w różnych miejscach: Jarosławiu - gdzie się urodził, Przemyślu, Warszawie, Lidzie, Lwowie, Jubilat dobrze poznał ten temat. Na Kresach przeżył w końcu 40 lat swego życia. - Miałem wielu przyjaciół różnej narodowości. Zresztą z wieloma nacjami, wbrew pozorom, Polakom dobrze się żyło. Choć w Przemyślu i Lwowie mieszkało wielu Ukraińców, nie przypominam sobie, by po tym, jak granice zostały już wyznaczone, dochodziło z nimi do jakichś zatargów. Ci ludzie zgodnie żyli. Co innego było z Żydami. Baliśmy się ich, bo mieli władzę i wpływy. W niektórych miastach większa część magistratu była obsadzona przez Żydów. Trudno było darzyć ich sympatią, gdy słyszało się, jak powtarzali: „wasze ulice, nasze kamienice”. Na dodatek, podczas sowieckiej okupacji Lwowa wielu z nich wyrządziło sporo krzywd Polakom - zaznacza pan Mieczysław.

Zawód - nauczyciel

Pan Mieczysław, zanim został nauczycielem, planował być prawnikiem. Rozpoczął nawet studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Lwowskiego, ale ze względu na trudną sytuację materialną musiał z nich zrezygnować. I tak rozpoczęła się jego belferska przygoda, którą zwieńczyła emerytura w 1967 r. Owocem jego zawodowej drogi są 42 artykuły naukowe oraz dwie książki. Według pana Mieczysława, zawód, któremu się poświęcił, największy prestiż miał w czasach II Rzeczypospolitej. Czuć było to nie tylko w społecznym poważaniu, ale i w pensji. Jako świeżo upieczony nauczyciel, zarabiał miesięcznie 150 zł. Nauczycielska wypłata należała wtedy do okazalszych. Dla porównania, średnia płaca wahała się w granicach 100-120 zł, a za kilogram cukru, który był produktem luksusowym, płaciło się złotówkę. Nic więc dziwnego, że pan Mieczysław często udawał się do Warszawy, by tam wydać trochę zarobionych pieniędzy na ulubione rozrywki: operę, operetkę i koncerty muzyki poważnej.
Oprócz muzycznych, stać go było też na inne „ekstrawagancje” i to bynajmniej nie mające nic wspólnego ze sztuką. Kajakiem, który był jego sportową pasją, samotnie przepłynął dystans dzielący Jezioro Narocz od Istambułu. Łącznie około 2 tys. kilometrów. Trasę, która wiodła wzdłuż rzeki Prut i brzegiem Morza Czarnego, pokonał w przeszło miesiąc. Po dotarciu do celu, kajak nadał pocztą, a sam wsiadł do pociągu i wrócił do Lwowa. W trakcie podróży, pan Mieczysław miał dwa momenty kryzysu. Pierwszy, gdy przez trzy dni padał deszcz, a on śpiąc w kajaku nie mógł się wysuszyć, a drugi, gdy morskie fale wciąż wyrzucały go na brzeg. Wszystko to jednak przezwyciężył.
Nic zatem dziwnego, że młodzieńcza krzepa trzyma pana Mieczysława w dobrym zdrowiu po dziś dzień. A że kajak dawno już musiał porzucić, więc pozostaje wierny swym muzycznym zainteresowaniom. W świat opery i operetki zabierają go jednak radiomagnetofon i walkman, a nie, jak kiedyś, pociąg do Warszawy.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Barbara

[ TEMATY ]

św. Barbara

PGE

Barbara żyła w III wieku n.e. Była córką Dioskurosa, poganina, który przyczynił się do jej męczeńskiej śmierci.

Święta Barbara od lat otaczana jest w Polsce bardzo żywym kultem – to do niej z modlitwą o pomoc zwracają się wierni podczas burz i pożarów. To przede wszystkim patronka dobrej śmierci i trudnej pracy, gdyż opiekuje się górnikami, hutnikami, żołnierzami, rybakami i marynarzami. Co więcej, św. Barbara jest także patronką Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.
CZYTAJ DALEJ

4 grudnia: wspomnienie św. Barbary – dziewicy i męczennicy

[ TEMATY ]

św. Barbara

Karol Porwich/Niedziela

Chrześcijanie – katolicy łacińscy i wschodni oraz prawosławni – wspominają 4 (prawosławni, według kalendarza juliańskiego – 17) grudnia św. Barbarę, dziewicę i męczennicę. Mimo że należy ona do najpopularniejszych i najbardziej czczonych świętych, niewiele wiemy o jej życiu, a nawet nie mamy historycznych dowodów na to, że w ogóle istniała. Jej życiorysy opierają się bowiem głównie na legendach narosłych w ciągu wieków.

Jeden z przekazów mówi, że była ona córką bogatego kupca Dioskura, żyła w Nikomedii nad Morzem Marmara (dzisiejszy Izmit w płn.-zach. Turcji) i miała ponieść śmierć męczeńską w 306 r. za to, że mimo gróźb i ostrzeżeń nie chciała się wyrzec wiary w Trójcę Świętą. Dlatego często jest przedstawiana na ilustracjach na tle symbolicznej wieży więziennej o trzech oknach.
CZYTAJ DALEJ

Francja/ Najważniejsze etapy odbudowy Notre Dame

Odbudowa paryskiej katedry Notre Dame po pożarze z 2019 roku trwała pięć lat; pracowało przy niej ponad 2 tys. specjalistów, rzemieślników i robotników. Koszt prac wyniósł około 700 mln euro, a datki napłynęły z całego świata.

15 kwietnia 2019 r. świat wstrzymał oddech, gdy 850-letnia katedra stanęła w płomieniach. Ogień objął XIX-wieczną iglicę, dach (pokrycie z ołowiu, więźba dachowa - z drewna) i część kamiennego sklepienia (w nawie głównej, na skrzyżowaniu z transeptem i w północnej części transeptu).
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję