Edward Dębicki od początku (po raz 21.) dyrektor artystyczny tego międzynarodowego festiwalu zaprosił i tym razem artystów wybitnych, ciekawych, znanych i… takich, którzy jeszcze w gorzowskim amfiteatrze nie gościli, w tym legendę polskiej sceny Mieczysława Święcickiego z krakowskiej „Piwnicy pod Baranami”. Taka formuła zdaje się więc być nie tylko uniwersalna, zapewniając tak wysoki poziom artystyczny, jak i różnorodność, ale nade wszystko niewyczerpywalna. Tym bardziej że np. tegoroczna impreza odbywała się w 100. rocznicę urodzin wybitnej cygańskiej poetki Bronisławy Wajs-Papuszy, patronki gorzowskiego Stowarzyszenia Twórców i Przyjaciół Kultury Cygańskiej, co skutecznie podniosło jej rangę. W dobie wszechobecnej globalizacji i kulturowej homogenizacji dbałość o cygańską tradycję i kulturową tożsamość połączona z poszukiwaniem form nowych, a nawet nowoczesnych to niewątpliwie tzw. strzał w dziesiątkę.
Tradycyjnie Spotkania rozpoczęły się od wieczoru, a właściwie „Cygańskiej nocy” (Romani rat) na Scenie Letniej Teatru Osterwy, gdzie publiczność (w tzw. nadkomplecie) otrzymała dawkę wirtuozerii, nastrojowej poezji i romansów uzupełnionych hinduskim tańcem. Nawet nieudolny teatralny konferansjer nie był w stanie zepsuć znakomitego wrażenia, jakie pozostawił światowej sławy akordeonista z Serbii Dragiša Milanoviè, o Mieczysławie Święcickim zwanym nie bez kozery Księciem Nastrojów nie wspominając.
Dwa następne dni („Pod gołym niebem”) w amfiteatralnej żywiołowej atmosferze to koncerty różnorodne i ciekawe, jak zwykle w wykonaniu cygańskich artystów, choć nie tylko, z różnych stron Europy. Balkan Rom to Cyganie z Bułgarii i Serbii grający żywiołowy bałkańsko-cygański folklor, Mere Dil to z kolei zespół tańca hinduskiego z Poznania, czerpiący z bogatej kultury Indii (praojczyzny Cyganów), a węgierski Kalaj Jag znany jest, również w Gorzowie (5. raz na festiwalu), z dbałości o tradycyjne brzmienia i oryginalnego instrumentarium, to rozpoznawalna i ceniona w Europie i na świecie marka.
O klasie Dragišy Milanovièa świetnego zarówno w klasyce, jak i w repertuarze etnicznym i rozrywkowym już pisaliśmy. Ale absolutną rewelacją okazał się występ pięknej i wszechstronnej (operetka, film, estrada) Leonsji Erdienko z zespołem, zachwycający m.in przejmującą interpretacją znanej pieśni „Ederlezi”.
Legendarną „Piwnicę pod Baranami” reprezentowali (godnie!) poza Mieczysławem Święcickim Magdalena Markiewicz, Paweł Bieńkowski (fortepian) i Marek Jasicki prowadzący wraz z Ewą Dębicką obydwa koncerty. Poezję cygańską, głównie autorstwa Papuszy, recytował wyraźnie zafascynowany nią Zbigniew Zamachowski. Jednak największą niespodziankę, nowość i specjalną atrakcję przygotował Edward Dębicki, jak zwykle ze swoim Cygańskim Teatrem Muzycznym „Terno” wespół z moskiewskim „Iło”, na uroczysty finał. Był to znakomity wspólny występ z Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Zielonogórskiej pod batutą Czesława Grabowskiego. Utwory Dębickiego zyskały w tej artystycznej konfiguracji nowe zaskakujące, czasem majestatyczne, czasem stanowiące swoisty dialog z orkiestrą dający niezwykle interesujące brzmienie. Swój udział w sukcesie tegorocznych „Romane Dyvesa” miała również… aura. Kapryśna w tych dniach pogoda doskonale dopasowała się do programu festiwalu do tego stopnia, że rzęsisty deszcz spadł tuż po nocnym już finale.
Pomóż w rozwoju naszego portalu