Życie ludzkie, a także życie Kościoła jest niekiedy przedstawiane przy pomocy różnych obrazów i porównań. Czasem porównujemy je do drogi. Droga życia ma różne odcinki. Są odcinki, na których odnosi się sukcesy, kiedy nas podziwiają, chwalą, ale są także odcinki, kiedy nam dokuczają, kiedy trzeba nieść krzyż. Życie ludzkie porównujemy także do płynącej łodzi. Taki właśnie obraz podsuwa nam Ewangelia. Uczniowie płynący z Jezusem przez jezioro, to obraz życia człowieka, to także obraz życia Kościoła, to również obraz dziejów poszczególnych narodów i całej ludzkiej rodziny.
Płynąca łódź życia ludzkiego natrafia na burze i jest miotana falami. Burze dopuszcza sam Bóg, tak jak dopuścił burzę na Jeziorze Galilejskim. Bóg je dopuszcza, by ukazać ludziom swoją dobroć i wszechmoc. Tak jak potrzebna była burza na Jeziorze Galilejskim, by uczniowie otrzymali jeszcze jeden dowód boskości Chrystusa, aby uświadomili sobie opiekę i wszechmoc Bożą, tak i w życiu człowieka są czasem potrzebne podobne burze, by człowiek - z jednej strony doświadczył swojej bezsilności, a z drugiej - Opatrzności Bożej. Bóg ma zawsze w tym jakiś plan, dla nas czasem mało czytelny.
Także w dziejach świata zdarzały się wielkie burze. Te burze, to różne wojny, rewolucje, zarazy, kataklizmy. To właśnie przewrotny człowiek, który chciał drugiego zniewolić, założyć mu kajdany albo w ogóle zniszczyć, wywoływał te burze. Ale Bóg był i jest zawsze górą. Do Niego należy zawsze ostatnie słowo, bo nie człowiek, nie zły duch, ale właśnie Bóg rządzi światem. Bóg może na jakiś czas ustąpić człowiekowi, nawet najgorszemu. I faktycznie Bóg ustępował i nadal często ustępuje. Tak to ustąpił człowiekowi w dniu krzyżowania Syna Bożego na Golgocie. Ustępował potem w historii, gdy zadawano cierpienia ludziom niewinnym, gdy deptano prawo moralne przez Niego ustanowione. Ustępuje i dzisiaj tym, którzy łamią Jego prawo. Ustępował i tobie wiele razy w życiu, ustępował, gdy Go obrażałeś. On widział i wie wszystko o tobie, nawet gdy to jest skryte przed ludzkimi oczyma. Ale Bóg ustępuje tylko do jakiegoś czasu. Nadchodzi chwila, kiedy upomina się o swoje. I wtedy to nie jest żadna zemsta, ale to jest kolejny wyraz Jego miłości.
Bóg pisze także historię swojemu Kościołowi. Łódź Kościoła jest też miotana falami. Uderzają w nią fale przeciwności i doświadczeń z różnych stron. Niektórzy postronni obserwatorzy zapowiadali już nie raz zatonięcie tej łodzi. To proroctwo o bliskim końcu Kościoła było powtarzane i ciągle na nowo uaktualniane. Nie jest zasługą ludzi Kościoła, że się nie spełniło. My bowiem łódź Kościoła wywrócilibyśmy już wiele razy. To, że ona ciągle płynie, to jest właśnie znak, że u jej steru stoi ktoś inny.
Upomnienie Chrystusa: „Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary” (Mk 4, 40), nie jest skierowane do „tych z zewnątrz”, lecz raczej do tych, którzy są w łodzi, do nas, do wierzących, a nawet do niektórych pasterzy, którzy są pesymistami i nieustannie lękają się o przyszłość Kościoła. Bywają pasażerowie, wierzący, którzy zwracają większą uwagę na fale wokół łodzi Kościoła niż na samego Sternika stojącego na jej czele.
Burze są widoczne nie tylko w wymiarze całego Kościoła. Częściej burze mają miejsce w naszych sercach. Pokusy, zniechęcenia, bunty, bolesne doświadczenia życia rodzinnego, ciężka sytuacja w miejscu pracy - to wszystko może powodować przygnębienie i przekonanie, że wszystko wali się nam na głowę. W takiej chwili winniśmy budzić śpiącego w naszej łodzi Jezusa i zawołać do Niego: „Jezu, ratuj, bo ginę, pomóż, bo jestem u kresu sił, bo już nie wytrzymam”. Jest to moment, w którym powinniśmy zacząć z Nim rozmawiać w modlitwie, szukać Go za wszelką cenę. Chrystus i dziś czeka na to wołanie, by wstać i udzielić nam oraz swemu Kościołowi daru największej ciszy, która nie oznacza jednak końca wszelkich trudności i przeciwności, ale raczej pokój i bezpieczeństwo, pewność nawet pośród przeciwności.
Oprac. ks. Łukasz Ziemski
Pomóż w rozwoju naszego portalu