Należą do tej grupy niepełnosprawnych, o których mówi się najmniej i najrzadziej. Nie są bowiem małymi dziećmi wzbudzającymi współczucie ani młodymi osobami starającymi się w miarę możliwości funkcjonować samodzielnie. Są, z ludzkiego punktu widzenia, osobami najbardziej skrzywdzonymi przez los. Całkowicie uzależnieni od swoich rodzin, opiekunów, społeczeństwa. Osoby niepełnosprawne fizycznie i umysłowo.
Czego obawiają się rodzice upośledzonych dzieci?
Reklama
Takiego syna urodziła w roku 1950 Maria Rogowska. - Już w szpitalu dowiedziałam się, że mój drugi syn, Adaś, jest niepełnosprawny - opowiada pani Maria. - I to ten moment jest dla matki najtrudniejszy. Przecież wcześniej czeka się na dziecko z wielką radością i nadzieją. Adasia nie chcieli nam wydać. Bezpośrednio po urodzeniu skierowali go do Szpitala św. Ludwika, ale na własną odpowiedzialność wzięliśmy go do domu. Zaczęło się leczenie… Jeżeli chodzi o akceptację takiego dziecka przez rodziców, to sądzę, że to dar od Boga. Bo miłość do niepełnosprawnego jest większa, chciałoby się ze wszystkich sił mu pomóc, czasem nawet kosztem innych członków rodziny. Ja myślę, że rodzice pragną takie dziecko ratować, mają ogromne poczucie odpowiedzialności za nie, wiedzą, że sobie samo nie poradzi w życiu.
Osoby myślące podobnie jak pani Maria, również mające dzieci niepełnosprawne, spotykały się w różnych miejscach. Najpierw w szkole życia, potem w Ośrodku Dziennego Pobytu przy ul. Piekarskiej i we wspólnocie „Wiara i Światło”. Tak powoli, już w latach 80., tworzyła się grupa rodziców (w większości stanowiły ją kobiety) uświadamiających sobie, że to właśnie oni muszą zadbać o los swoich dzieci, że muszą im zapewnić godne życie. - W Polsce jest zbyt mało domów opieki dla ludzi niepełnosprawnych, natomiast zapotrzebowanie rośnie - mówi mama niepełnosprawnego 59-letniego Adasia. - Te, które działają, są przepełnione. Niektóre odwiedzałam, nie ma w nich, niestety, właściwej opieki. Chciałabym mojemu dziecku zapewnić lepszy los.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Co stanowi główny cel działalności fundacji?
Reklama
To właśnie takie spojrzenie w przyszłość sprawiło, że 20 matek zdecydowało się zadbać o godną przyszłość swych dorosłych, niesamodzielnych dzieci. Powstała Fundacja im. Matki Teresy z Kalkuty w Krakowie, charytatywna organizacja pozarządowa, zarejestrowana w 1992 r. - Wybór patronki fundacji był świadomy - wyjaśnia pani Maria. - Matka Teresa z Kalkuty w swojej działalności kierowała się tzw. metodami ubogimi. Nas przecież nie stać na promowanie fundacji, na reklamy, prawników, na utrzymywanie sekretariatu. Wszyscy pracujemy społecznie. Jak piszą na swojej stronie: „Cele i zadania fundacji skupiają się na niesieniu szeroko rozumianej pomocy osobom głęboko upośledzonym umysłowo i fizycznie od urodzenia. Pomoc ta rozumiana jest jako tworzenie równych szans dla najsłabszej i dyskryminowanej grupy społecznej. (…) Priorytetowym działaniem fundacji jest uruchomienie i utrzymywanie Domu dla zapewnienia dożywotniego pobytu i indywidualnego osiągania poprawy stanu zdrowia i rozwoju osób upośledzonych, w atmosferze poszanowania godności, sprawiedliwości i równości…”.
Chociaż bardzo trudno w to uwierzyć, w Krakowie, przy ul. Widłakowej, już stoi Dom Opieki Dożywotniej dla Ludzi Upośledzonych Umysłowo i Fizycznie od Urodzenia. Realizację projektu rozpoczęto w 1998 r., chociaż niezbędną dokumentację skompletowano już w 1995 r. - Ale nie było i nie jest nam łatwo - przyznaje pani Maria. - Gdy mieliśmy już działkę, gdy zgromadziliśmy odpowiednie dokumenty, okazało się, że mieszkańcy sąsiadujący z naszym przyszłym domem byli przeciwni pomysłowi. Pisali do odpowiednich władz pisma, twierdzili, że tacy ludzie jak nasze dzieci powinni mieszkać w …lesie. Ale to jedna strona medalu. Równocześnie wciąż pojawiali się i pojawiają ludzie, którzy nam bezinteresownie pomagają. To dzięki nim powstały m.in. projekt architektoniczny, wykonawczy, ogrodzenie, dach, flizy, okna czy realizowana właśnie duża inwestycja - kotłownia. Wciąż są ludzie dobrego serca, którzy nam pomagają.
Dlaczego pomagają?
Reklama
Wśród osób wspomagających fundację są m.in. kapłani: ks. Franciszek Czaja SCJ i ks. Stanisław Radoń. Poznałam również Anetę Wszołek, wolontariuszkę. Chociaż kapłani dają matkom i ich dzieciom przede wszystkim wsparcie duchowe, to rozumiejąc zdesperowane, podupadające na zdrowiu kobiety, starają się pomagać im na różne sposoby. A więc czasem uda się zorganizować zbiórkę pieniędzy w którejś parafii, czasem wyżebrze się jakąś kwotę, jakąś usługę wśród znajomych i rodziny. Tak jak ks. Franciszek Czaja, który od lat zabiega o pomoc dla matek budujących dom dla swych dzieci. To dzięki niemu od jakiegoś czasu wydatnie wspomaga fundację inż. Andrzej Duda, prywatnie szwagier księdza. Ostatnio wykonał kotłownię w powstającym domu! - Ludzie często odwracają głowy od takich ludzi jak syn pani Marii - przyznaje ks. Franciszek. - Więc gdzie tylko mogę, to proszę o pomoc, o wsparcie dla nich. Przecież to są ludzie upośledzeni, którym my wszyscy musimy pomóc. Jesteśmy im to winni. Te kobiety już naprawdę tracą siły. Gdy jedna z nich ostatnio miała iść do szpitala, nie miała przy kim zostawić swojego dorosłego, ale wymagającego stałej opieki dziecka. Dzieci tych matek, które stworzyły fundację, to są osoby, którym trudno jest odnaleźć się w nowym środowisku, zaakceptować nieznanych ludzi. Toteż uważam, że nie tylko jednostki mają obowiązek im pomóc, ale również struktury miejskie i państwowe. - Jako kapelan przyglądam się fundacji od lat - dodaje ks. Stanisław Radoń. - Przynajmniej raz w miesiącu spotykamy się na wspólnej Mszy św. Najczęściej w kościele na Salwatorze. Uczestniczę również w ich spotkaniach towarzyskich. Dla mnie to cud, że ta fundacja istnieje, że ten dom się buduje. Staramy się zdobywać pieniądze na realizację kolejnych prac, zainteresować tematem media. Ale to bardzo trudne zadanie we współczesnym świecie. Bez poparcia znanych nazwisk, bez reklamy, bez układów.
Z kolei wolontariuszka Aneta Wszołek, która wspiera matki od ponad 10 lat, mówi: - Osoby upośledzone są na marginesie. One nie mają się czym pochwalić. Dodatkowo są to osoby starsze, a społeczeństwo polskie, jeśli już inwestuje, to w dzieci, w młodzież. Ten dom, który budują matki, ma zapewnić godną starość dorosłym, ale niesamodzielnym dzieciom. Wtedy, gdy zabraknie rodziców. Nie jest to zatem inwestycja w rozwój, ale każdy człowiek ma prawo do życia w godnych warunkach. Należy więc - powinno się! - pomóc tym kobietom, dać im wsparcie w realizacji niezwykłego, słusznego, bo wynikającego z troski matczynych serc dzieła.
Jak to będzie w przyszłości?
Maria Rogowska z dumą i satysfakcją opowiada o kolejnych wykonanych pracach na budowie. - Aktualnie nasz dom jest w stanie surowym zamkniętym, właśnie trwa tynkowanie wnętrz - mówi. - Wiele prac, które tylko możemy, wykonujemy samodzielnie. Ale przecież jesteśmy starszymi kobietami. Co więcej, w tej chwili mamy już w fundacji sieroty. To są osoby niepełnosprawne, których matki już nie żyją. Oni zostali przygarnięci przez rodziny, ale ich miejscem życia powinien być właśnie nasz dom. Tam jest wszystko zaprojektowane z myślą o takich ludziach. Są nieduże, jednoosobowe pokoje z łazienkami, gdzie mieszkańcy będą mogli się wyciszyć, odpocząć, a ponadto jest ogromny hol, który będzie sprzyjał integracji tych osób. Chcemy, aby były tam dwa pokoje, w których mogłyby zamieszkać osoby niepełnosprawne w sytuacji, gdy matka np. idzie do szpitala. Ponadto są zaplanowane dwie salki rehabilitacyjne, jest również miejsce na kaplicę. Bardzo byśmy chcieli wykończyć przynajmniej parter, żeby szczególnie potrzebujące osoby już mogły zamieszkać. Jest jeszcze góra. W przyszłości chcielibyśmy ją wynajmować, aby mieć pieniądze na utrzymanie i prowadzenie domu. Już nawet pojawiła się jedna oferta - grupa osób chciała tam zrobić przedszkole, ale zaprotestowały niektóre mamy, które nie wyobrażają sobie, że ich dzieci będą przebywać w budynku, który zamieszkują osoby upośledzone.
W trakcie zbierania materiału do artykułu często pytałam: dlaczego powinno się tej fundacji pomagać? Jakiś czas po rozmowie z Anetą Wszołek dostałam SMS, w którym wolontariuszka pisze: „Myślę, że najlepszą odpowiedź na to pytanie daje Jk 1,27: „Czystą i nieskalaną pobożnością przed Bogiem i Ojcem jest to: nieść pomoc sierotom i wdowom w ich niedoli…”. Sądzę, że te słowa z Pisma Świętego zmobilizują nas do refleksji i do działania.
Dom, który budują swoim dzieciom matki
Jeśli ktoś chciałby wesprzeć Fundację im. Matki Teresy z Kalkuty (ul. Czarnowiejska 77/26, 30-049 Kraków), może wpłacać pieniądze na konto: PKO BP SA. I Oddział Kraków 62 1020 2892 0000 5802 0016 1422