Iza to oczko w głowie rodziny Domagałów, która mieszka w drewnianym, skromnym domu w Kołomani, oddalonej o trzy kilometry od Samsonowa. Pięcioro dzieci wychowuje mama Elżbieta (wszystkich dzieci jest siedmioro, dwoje najstarszych już się usamodzielniło).
- Na pierwszym miejscu u Izy są książki. Zawsze tak było - tłumaczy Ela. Nie zmieniła tego nawet choroba. Mimo ograniczeń, przykłada się bardzo solidnie do nauki. - Do ciebie przyjeżdżać Iza, to czysta przyjemność - mówią odwiedzający ją profesorowie z Liceum Hanki Sawickiej z Kielc. Iza uczy się w toku indywidualnym w pierwszej klasie.
Szczęście w nieszczęściu
Reklama
Jesienią 2007 r. dziewczynkę zabolała noga w kolanie. Wizyta u lekarza pierwszego kontaktu i szybka i trafna diagnoza dr. Zająca ze szpitala dziecięcego w Kielcach były szczęściem w nieszczęściu. Błyskawicznie podjęto leczenie, by zwalczyć wykryty nowotwór kości. Iza trafiła do Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie na fachowych wspaniałych lekarzy - jak podkreśla Ela. Rozpoczęło się długie leczenie. Pacjentka dzielnie znosi chorobę, nie zostawiając sobie żadnej taryfy ulgowej. Ma już za sobą trzy ciężkie operacje. Dwukrotnie usuwano jej zmiany nowotworowe na płucach. - Po ostatnim skomplikowanym zabiegu wszczepienia endoprotezy zaczęła ćwiczyć nogę już po dwóch dniach od operacji, nie odpuszczała, mimo że rehabilitacja była trudna i bolesna. Po czterech miesiącach już chodziła samodzielnie. Na oddziale lekarze stawiali ją za wzór zdyscyplinowanej pacjentki - opowiada mama. Pokornie i nie skarżąc się przyjmowała kolejne dwadzieścia dawek uciążliwej chemioterapii.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Musi się udać
Kiedy komuś świat wali się na głowę, tak jak się to stało u Domagałów, dobrze jest mieć przyjaciół. - Musi się udać. Największą siłą jest ta dobroć, która płynie do nas od tylu osób. Nawet nie jestem w stanie tego wypowiedzieć. Kiedy byliśmy w Warszawie, telefony się urywały, wszyscy pytają: Jak Izunia się czuję, czy czegoś nie potrzebujemy? Odbieram kolejny telefon i myślę sobie: Boże, ilu my mamy przyjaciół. Przecież mają swoje problemy, a jeszcze naszymi potrafią się martwić.
Na czas pobytu w Warszawie Kasia - najmłodsza siostra Izy - znalazła opiekę u koleżanki Eli. Znajoma dała jej dom, dopilnowała lekcji. Nauczyciele z Samsonowa zaglądali do rodziny, robili zakupy dla pozostałych w domu: Marty Ani i Armanda. - Niedawno odwiedził Izę także ks. Czesław Biskup, proboszcz parafii Tumlin, a ks. Świerk, proboszcz z Samsonowa, także daje nam tak potrzebne duchowe wsparcie - mówi Ela.
Domagałowie nie dysponują samochodem, a dziewczynka musi mieć często powtarzane badania krwi, czasem nawet codziennie. W pogotowiu są jednak znajomi, nigdy im nie odmówią. Na domiar wszystkiego leczenie jest bardzo kosztowne, nawet wydawałoby się tak podstawowe badania krwi, są płatne. Dalsza terapia pociągnie kolejne koszty, a skromna pensja i renta po zmarłym mężu starcza na bieżące sprawy.
Siła od dobrych ludzi
W pobliskiej szkole w Tumlinie w lutym odbył się Walentynkowy Bal Charytatywny z przedstawieniem teatralnym. Organizacją imprezy zajęły się dyrekcja i rady sołeckie. Dochód z balu przekazano na leczenie Izy. - Kiedy zobaczyłam, jak pięknie to wszystko przygotowali, byłam wzruszona - wspomina obecna z córką na balu Ela. Wielkie wsparcie otrzymujemy także od dyrekcji i nauczycieli Liceum Hanki Sawickiej. Koleżanki i koledzy Izy kwestowali na jej leczenie podczas specjalnej aukcji.
Podobne akcje organizowała szkoła w Samsonowie, którą ukończyła Iza. Środowisko zna dobrze Domagałów. W szkole uczy się jeszcze siostra Izy - Kasia, a Ela tutaj pracuje. Dyr. Dorota Chmielewska i nauczyciele wspominają Izę jako zdolną i bardzo miłą uczennicę. Wszyscy tutaj trzymają za nią kciuki. Już w ubiegłym roku przeprowadzali zbiórki pieniężne. W tym roku nauczyciele i ich rodziny, znajomi solidarnie przekazali jeden procent z podatku na leczenie dziewczynki.
Pod koniec maja szkoła zorganizowała wielki festyn rodzinny. Cel był jeden - pomóc Izie. Na imprezę przyszli młodsi i starsi mieszkańcy z Samsonowa, Zagnańska, przyjaciele i znajomi. Przygotowano wiele atrakcji. Publiczność zabawiali na scenie uczniowie. Można było zasmakować pieczonych kiełbasek z grilla, zobaczyć pokazy strażackie, przygotowano zabawy i konkursy. Kupując prace plastyczne dzieci i młodzieży, każdy mógł dołożyć cegiełkę. Ewa Kondrak absolwentka i koleżanka Izy przyniosła na aukcję swoją kolekcje rysunków z motywem Mangi. Uczniowie zaprezentowali przedstawienie teatralne. Licytowano specjalnie ofiarowane przez aż siedemnastu sponsorów gadżety. Wśród przedmiotów była: złota biżuteria, dwa okna z pełnym oprzyrządowaniem, a nawet kurs prawa jazdy. Mieszkańcy nie zawiedli. W sumie udało się zebrać 6 tys. złotych. Na tę sporą kwotę złożył się także 1 tys. zł. z kiermaszu ciast, jaki uczniowie zorganizowali tuż przed festynem w szkole - opowiadała dyr. Dorota Chmielewska. Chociaż Iza nie mogła uczestniczyć z mamą w festynie (wróciła wtedy po zabiegu biopsji, wykonywanej w Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie) to jest jej bardzo miło i jest wdzięczna, że aż tylu ludzi stara się jej pomóc.
Nic się nie zmieniło, oprócz gęstych warkoczy. Dziś widzę Izę tak samą - radosną, z głową pełną marzeń, celów do zrealizowania, pełną życia. W Internecie, które jest teraz jedynym jej oknem na świat, prowadzi swój blog, dzieląc się swoimi marzeniami, planami i wspierając tych, którzy walczą tak jak ona z chorobą - Marzę by pojechać do Moskwy i zobaczyć cerkiew Wasyla Błogosławionego i chciałabym być lekarzem, tylko nigdy nie wiedziałam, jakim, ale teraz już wiem - wyznaje.