Około godz. 8 przywieziono do parafii krzyż. Główne uroczystości powitalne zaplanowaliśmy jednak na samo południe, tak by w obecności tych wyjątkowych symboli Światowych Dni Młodzieży móc pożegnać ludzi wyruszających na pielgrzymkę dekanatu kęckiego do Kalwarii Zebrzydowskiej - mówił ks. Jerzy Musiałek. I rzeczywiście, większość wiernych przybyłych do świątyni na osiedlu 700-lecia stanowili pątnicy udający się pieszo do kalwaryjskiej Maryi. Do nich zresztą skierował swoje słowa ks. Piotr Konieczny, który w kazaniu porównał trud pielgrzymowania do brzemienia krzyża. - Piesza pielgrzymka do Kalwarii Zebrzydowskiej przypomina wszystkim, że nasze życie jest pielgrzymką do Pana Boga i do nieba. W końcu tak samo w życiu, jak i na pielgrzymce doświadczamy zmęczenia i bólu oraz odczuwamy pokusę porzucenia tego, co trudne. Pamiętajmy jednak, że bez krzyża Chrystusa będziemy jeszcze słabsi i upadniemy tak, że nie będziemy w stanie się już podnieść - zaznaczył w swej homilii wikary z kościoła Najświętszego Serca Pana Jezusa. Na zakończenie Eucharystii sprawujący ją kapłani wzięli na swe barki krzyż i wespół z młodzieżą, która niosła ikonę Maryi z Dzieciątkiem, procesyjnie przeszli przez środek świątyni. Uroczystemu przemarszowi towarzyszyła adoracja symboli Światowych Dni Młodzieży przez zgromadzonych w kościele wiernych.
Zaraz gdy tylko krzyż i ikona znalazły się na zewnątrz, umieszczono je w specjalnym busie, którym pojechały do Łagiewnik. Po ich pożegnaniu większość uczestników Eucharystii wsiadła do autokaru, którym dotarła do Porąbki. Dopiero stamtąd rozpoczęło się dla nich prawdziwe pielgrzymowanie.
Choć pogoda tego dnia nie była specjalnie dogodna, większość pątników zupełnie nie zawracała sobie tym głowy. Jak podsumował deszczową aurę Marcin Droździk z Kobiernic, „do dobrego przeżycia pielgrzymki ważna jest pogoda ducha, a nie sprzyjające warunki atmosferyczne”. Wtórowała mu Zofia Kowalczyk z Nowej Wsi, która już po raz dziewiąty zdecydowała się pójść na piechotę do kalwaryjskiej Maryi. - Kto by się tam przejmował jakimś deszczem. W pielgrzymce idzie się po to, by doświadczyć tego, o co trudno na co dzień. Tutaj widać ile wśród ludzi jest miłości, zgody, życzliwości i gościnności. I nieważne, że ktoś ma 19, a ktoś 50 lat. Wszyscy są do siebie przyjaźnie usposobieni. Wbrew temu, co się nam próbuje wmówić, za sprawą pielgrzymki widać, że ludzie są na siebie bardzo otwarci - mówiła mieszkanka Nowej Wsi.
Tegoroczna pielgrzymka dekanatu kęckiego do Kalwarii Zebrzydowskiej po raz pierwszy odbyła się w terminie majowym. - To, że w maju a nie w czerwcu wyruszamy na pątniczy szlak związane jest z nawarstwieniem się różnego rodzaju uroczystości religijnych w czerwcu. Wystarczy wymienić Boże Ciało, Lednicę, by zrozumieć tę decyzję. Już w przyszłym roku termin czerwcowy znów zostanie jednak przywrócony - wyjaśniał jeden z przewodników pielgrzymki ks. Zygmunt Mizia.
Podobnie jak w ubiegłych latach pątnicy z kęckiego dekanatu w pierwszym dniu pokonali około 20 km. Mimo stosunkowo chłodnej i deszczowej aury, dzień mogli zaliczyć do udanych. W drodze na nocleg w Rzykach byli wyjątkowo szczodrze i gościnnie witani przez mieszkańców Targanic i Bolęcina. Drugi i zarazem ostatni etap ich pielgrzymowania był o wiele dłuższy (40 km), a przez to bardziej wyczerpujący. Cała pielgrzymka, jak wyjaśnił ks. Zygmunt Mizia, wpisana była tematycznie w obchodzony właśnie rok poświęcony obronie wszystkich form życia oraz modlitwie w intencji wyniesienia na ołtarze sługi Bożego Jana Pawła II.
Pomóż w rozwoju naszego portalu