Reklama

Życie poświęcone Bogu i ludziom

Niedziela podlaska 6/2009

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W styczniu przypadała 132. rocznica założenia Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Misjonarek Maryi. Zgromadzenie to powstało w 1877 r. w Indiach, jego założycielką była francuska siostra zakonna Helena de Chappotin.

Katarzyna Szkarpetowska: - Poświęciła Siostra swoje życie Panu Bogu. Kiedy Siostra poczuła, że pragnie służyć Tej Jedynej Miłości?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

S. Grażyna Mech FMM: - Powołanie, by służyć Panu Bogu, poczułam, gdy miałam 19 lat. W czerwcu 2008 r. minęły 34 lata, od kiedy jestem w Zgromadzeniu Sióstr Franciszkanek i Misjonarek Maryi.

- Jak to się stało, że wyjechała Siostra na misje?

- Wstąpiłam do zgromadzenia typowo misyjnego, z założenia więc wyjazd na misje był konsekwencją wybranej drogi. 9. rok pracuję w Kongu Brazaville. Przedtem pracowałam 5 lat w Słowenii, wcześniej jeszcze we Francji i Szwajcarii.

Reklama

- Czego Siostra najbardziej się obawiała, gdy wyjeżdżała do Afryki?

- Znałam Afrykę przeważnie z wojen, głodu i nędzy. Bałam się tego. Gdy otrzymałam list od siostry przełożonej, w którym proponowano mi wyjazd do Konga Brazaville, pamiętam, że nogi mi się lekko ugięły. Ponieważ był czas na Mszę św., pobiegłam do kaplicy. Ksiądz poprosił, abym przeczytała I czytanie. To była Księga Izajasza i następujące słowa: „Nie bój się, Ja jestem z Tobą. Posyłam Cię w odległe kraje”. Było to najwspanialsze lekarstwo na wszystkie moje wątpliwości i obawy.

- Czy może Siostra opowiedzieć coś o kulturze mieszkańców Konga i zwyczajach tam panujących?

Jest wiele zwyczajów i żeby opowiedzieć o wszystkich, trzeba by było napisać książkę. Ale opowiem np., co się dzieje, gdy ktoś umiera. Otóż, jeśli jest to miasto, ciało przewozi się do zakładu pogrzebowego. Zmarły pozostaje tam do momentu pogrzebu. Czasem może trwać to nawet miesiąc, bo tyle czasu potrzeba, by zebrała się cała rodzina. Każdego dnia jest tzw. czuwanie. Zaczyna się ono wieczorem i - jeśli zmarły pochodził z rodziny katolickiej - odmawia się Różaniec. Zaproszone chóry śpiewają pieśni, także te, które zmarła osoba lubiła. Czuwanie trwa całą noc, dlatego ludzie tam też śpią. W tym czasie rodzina naradza się, czeka na przyjazd wszystkich krewnych, by wspólnie ustalić datę pogrzebu. Jeżeli zmarły należał do grupy modlitewnej w parafii, to ta grupa kupuje trumnę, dba o oprawę liturgiczną, wynajmuje autokary na cmentarz.
Dodam, że gdy umrze żona, mąż cały czas siedzi na podłodze, nie może podać nikomu ręki, jest odseparowany, nawet nie bardzo może jeść. Ta sytuacja trwa do pogrzebu. Po pogrzebie jedzie z rodziną nad rzekę, tam musi się umyć, zrzucić ubranie i założyć nowe. Jest to znak zakończonej żałoby.
Jeśli zaś umrze mąż, sytuacja się zmienia. Często rodzina wyrzuca żonę wraz z dziećmi na ulicę. Zdarza się też (chociaż rzadko, głównie na wsiach), że żona uważana jest za winną śmierci męża i dąży się do tego, by odebrać jej życie.

- Wiem, że w Kongu założyła Siostra katolickie przedszkole...

- Przedszkole istniało od 60 lat, jednak w 1990 r. wszystko zostało zniszczone. Siostra Kanadyjka, która była jego dyrektorką, widząc, co się stało, odjechała. Po prostu nie mogła tego przeżyć. Gdy przyjechałam, zastałam wszystko w gruzach. Powoli z innymi siostrami misjonarkami odbudowałyśmy klasztor, dawną bibliotekę przystosowałyśmy na przedszkole. I tak był odbudowany już, ale nadal pusty budynek. Zabrałam się do pracy. Bardzo pomogła mi s. Teresa, również Polka. Po 3 miesiącach intensywnej pracy przedszkole było już odrobinę wyposażone, by w październiku przyjąć pierwsze dzieci. Dziś przedszkole jest najpiękniejsze w całym Kongu. Podkreślam, że nie moja to zasługa. Jest to dzieło Pana Boga, który posłużył się wspaniałymi, otwartymi ludźmi, którzy przyszli z pomocą. Dodam jeszcze, że w ubiegłym roku diecezja tarnowska pomogła nam w odbudowaniu studni, z której codziennie czerpiemy wodę. W przedszkolu jest ponad 150 dzieci, temperatury są dość wysokie, można więc sobie wyobrazić, jak bardzo potrzebna jest woda.
Plac zabaw jest ogrodzony wysokim murem. Wcześniej mur był czarny. Postanowiłam to zmienić, chciałam go otynkować i pomalować. Moim zamierzeniem było wymalować na nim epizody z życia Kiriku. Kiriku to chłopiec afrykański, który ma ciągle jakieś przeszkody w życiu, zawsze jednak wychodzi im naprzeciw i zwycięża. O namalowanie tych obrazów na murze poprosiłam nauczyciela rysunku z kongijskiej szkoły zawodowej. On sam nie znał historii Kiriku, dopiero ją poznawał. Dzieci bardzo interesowały się jego pracą. Gdy malował, gromadziły się wokół niego i obserwowały. Goście, którzy przyjeżdżali do przedszkola, także podziwiali malowidła miejscowego nauczyciela, składali nawet zamówienia na obrazy. Kiedy skończył malować ten mur, wyznał: „Siostra odmieniła moje życie. Byłem nauczycielem rysunku i nic szczególnego nie działo się w moim życiu. Nie wiedziałem nawet, że potrafię malować. Teraz stałem się kimś innym”. I to są właśnie nasze radości, których doświadczamy na co dzień. Uświadomiłam sobie, że wszystkie nasze spotkania mają głęboki sens i od jakości tych spotkań zależy bardzo dużo.

- Czy dostrzega Siostra różnicę między dziećmi afrykańskimi a polskimi?

- Różnica jest bardzo duża. Polskie dzieci mają wszystko w porównaniu z dziećmi, które żyją w Afryce. Tam już kilkuletnie dzieci noszą na głowach pojemniki z wodą. Te dzieci mają czasem twarze ludzi, którzy znają już ciężkie życie. A przecież dzieci na całym świecie mają te same potrzeby: potrzebę bycia kochanym, potrzebę bezpieczeństwa, wypoczynku, zabawy. Afrykańskie dzieci są bardzo inteligentne, potrafią same zrobić np. samochód z puszek konserwowych albo z bambusów.

- Jak wygląda Siostry zwyczajny dzień pracy?

- Wstaję ok. godz. 5. Dzień zaczynam od modlitwy indywidualnej. O godz. 6 jest wspólna modlitwa brewiarzowa śpiewana, a następnie Msza św. Po Mszy udaję się do przedszkola. Spotykam rodziców, witam dzieci. O godz. 12.30 jest obiad, po którym wracam do przedszkola. Po południu organizuję spotkania z przedszkolankami, czasem z grupą Trzeciego Zakonu Franciszkańskiego, z chórem. Wieczorem rozmawiam z Jezusem, adorując Go w Najświętszym Sakramencie, odmawiając brewiarz, Różaniec. Przy kolacji dzielimy się z siostrami przeżytym dniem.

- Czy tam, na misjach w Kongu, przeżyła Siostra coś, co szczególnie utkwiło Siostrze w pamięci, zostawiło trwały ślad w sercu?

- Tak. Gdy zmarł Jan Paweł II, ludzie przychodzili i składali mi kondolencje. W dniu pogrzebu Papieża przyszły do mnie dwie rodziny, by oglądać ze mną transmisję ceremonii pogrzebowej. Chcieli, żebym nie była sama. Rano tego samego dnia odwoziłam na lotnisko siostry misjonarki, które leciały do Kamerunu na nową placówkę. W drodze powrotnej zatrzymała mnie policja. Nie miałam ze sobą prawa jazdy. Przeprosiłam policjantów i powiedziałam, że spieszę się na pogrzeb Papieża. Policjant zasalutował i kazał mi jechać.
I może wspomnę jeszcze o jednym zdarzeniu. Pewnego razu siostra Kongijka, ucząca religii, zapytała dzieci: „Słuchajcie, kto Waszym zdaniem może wypełnić wszystkie nasze pragnienia, kto zawsze nas wysłuchuje, cieszy się nami, kocha bezgranicznie?”. Oczywiście, chciała tym pytaniem podprowadzić dzieci do wyciągnięcia wniosku, że tą osobą jest Pan Jezus. Dzieci natychmiast zgłosiły się do odpowiedzi, a jeden z chłopców powiedział, że tą osobą jestem ja. S. Silvi, bo takie jest imię tej siostry, opowiedziała mi o tym zdarzeniu. Byłyśmy szczęśliwe, bo doszłyśmy do wniosku, że dobro, które możemy okazać dzieciom, jest dobrem, które najpierw otrzymujemy, a następnie dzielimy z innymi, i nie jest to nasza chwała. W oczach dzieci tak to może wyglądać, ale później zrozumieją, że pochodzi ono od Najwyższego Dobra, jakim jest Pan Bóg, i to jest piękne.

- Jakie cechy - zdaniem Siostry - powinna posiadać osoba, która decyduje się na pracę misyjną?

- Osoba, która decyduje się na pracę misyjną, powinna być otwarta: na świat, na ludzi i na miłość.

- Gdzie czuje się Siostra bardziej potrzebna: w Polsce czy w Kongu?

- Myślę, że w Kongu. Gdy odjeżdżałam do Polski, rodzice dzieci przedszkolnych przygotowali uroczyste pożegnanie, którego przecież nie oczekiwałam. Proszono, abym wróciła. Przyjechałam do Polski tylko na rok, a po upływie tego czasu, jeśli Pan Bóg nie będzie miał innych planów, wracam do Afryki.

- Czy łatwo być świadkiem Chrystusa w Afryce?

- Moim zdaniem być prawdziwym świadkiem Chrystusa nigdzie nie jest łatwo. Potrzebny jest ciągły wewnętrzny wysiłek misjonarza, by tym świadkiem być. Trzeba troszczyć się o to, by Pan Jezus był stale widoczny w naszym życiu.

- Pragnie Siostra zaszczepiać w sercach naszych afrykańskich braci wiarę, nadzieję i miłość. Ale czy oni w ogóle chcą słuchać o Panu Bogu, o Jego miłości do każdego człowieka?

- Oczywiście, że chcą słuchać o Panu Bogu. Nasi czarni bracia mają nadzwyczajną zdolność słuchania. Ale z naszej strony nie wystarczy tylko słowo, potrzeba też to słowo wprowadzić w czyn.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zmarł ks. Zbigniew Nidecki

2024-04-29 12:13

Materiały kurialne

Śp. Ks. Zbigniew Nidecki

Śp. Ks. Zbigniew Nidecki

Odszedł do wieczności ks. kan. Zbigniew Nidecki, kapłan diecezji zielonogórsko-gorzowskiej.

W piątek 26 kwietnia 2024 r., w 72. roku życia i 43. roku kapłaństwa, zakończył swoją ziemską pielgrzymkę śp. ks. kan. Zbigniew Nidecki, emerytowany kapłan naszej diecezji.

CZYTAJ DALEJ

W czasie Roku Świętego 2025 nie będzie specjalnego wystawienia Całunu Turyńskiego

W czasie Roku Świętego nie będzie specjalnego wystawienia Całunu Turyńskiego. Zorganizowane zostaną jednak przy nim specjalne czuwania przeznaczone dla młodzieży. Jubileuszową inicjatywę zapowiedział metropolita Turynu, abp Roberto Repole.

- Chcemy, aby odkrywanie na nowo Całunu, niemego świadka śmierci i zmartwychwstania Jezusa stało się dla młodzieży drogą do poznawania Kościoła i odnajdywania w nim swojego miejsca - powiedział abp Repole na konferencji prasowej prezentującej jubileuszowe wydarzenia. Hierarcha podkreślił, że archidiecezja zamierza w tym celu wykorzystać najnowsze środki przekazu, które są codziennością młodego pokolenia. Przy katedrze, w której przechowywany jest Całun Turyński powstanie ogromny namiot multimedialny przybliżający historię i przesłanie tej bezcennej relikwii napisanej ciałem Jezusa. W przygotowanie prezentacji bezpośrednio zaangażowana jest młodzież, związana m.in. z Fundacją bł. Carla Acutisa, który opatrznościowo potrafił wykorzystywać internet do ewangelizacji.

CZYTAJ DALEJ

Ofiara za wiarę

2024-04-30 16:08

Mateusz Góra

    Kościół katolicki obchodzi 29 kwietnia Dzień Męczeństwa Duchowieństwa Polskiego podczas II wojny światowej.

    Adolf Hitler wydał 12 września 1939 r. rozkaz całkowitej eksterminacji duchowieństwa polskiego. To polecenie sprawiło, że wielu kapłanów, zakonników i sióstr zakonnych trafiło do niemieckich obozów koncentracyjnych, na skutek czego wielu z nich straciło życie. Najwięcej duchownych przebywało i zginęło w obozie koncentracyjnym w Dachau. Obóz wyzwolono 29 kwietnia i właśnie pod tą datą obchodzi się dzień pamięci kapłanów, zakonników i sióstr zakonnych, którzy zginęli podczas II wojny światowej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję