Elżbieta Grzybowska: - Gdzie powstaje serial i z kim Ksiądz pracuje najczęściej?
Ks. Dariusz Skoczylas: - Serial „Ojciec Mateusz”, który jest polską wersją swojego włoskiego odpowiednika „Don Matteo”, powstaje w kilku miejscach: główna akcja dzieje się w Sandomierzu, sceny w kościele nagrywane są w Gliniance k. Otwocka, plebania jest w Aninie, natomiast gabinet biskupa w Pałacu Radziwiłłów w Nieborowie. Przed kręceniem każdego odcinka szczegółowo analizuję scenariusz. Służę jako konsultant, ale także jako kapłan. Staram się, aby film przez modlitwę, gesty, postawę czy stosunek do biskupa odpowiadał realiom w Kościele. Najwięcej czasu poświęcam Arturowi Żmijewskiemu, który jest odtwórcą głównej roli. To bardzo religijny człowiek. Poza tym jest uprzejmy i pracowity. Uważam, że w rolę księdza wciela się bardzo dobrze. Współpraca z nim przynosi mi dużo satysfakcji i jest bardzo owocna.
- Seriale, w których rozwiązuje się zagadki kryminalne, zazwyczaj cieszą się dużym zainteresowaniem widzów. Wiele zależy jednak od reżyserów. Czy na ich pracę również ma Ksiądz wpływ?
- Mam stały kontakt z reżyserami serialu Maciejem Dejczerem i Andrzejem Kostenką. Obaj mają bardzo dobre wyczucie, gdy trzeba umiejętnie połączyć wydarzenia kryminalne z pracą duszpasterską w parafii. Wspólnie konsultujemy teksty, dialogi i sytuacje, które mają się znaleźć w serialu. Ks. Mateusz dotyka spraw społecznych, cierpienia, szuka sprawiedliwości, ale nie ma tu chęci zemsty czy nienawiści. Ponieważ Artur Żmijewski jest także wciąż doktorem Burskim w serialu „Na dobre i na złe”, niektórzy żartują, że kogo nie wyleczy w szpitalu, temu pomoże w „Ojcu Mateuszu”.
- Na planie serialu zapewne nie brakowało sytuacji zabawnych, choć nieprzewidzianych?
- Aktorzy są na tyle autentyczni, że można ich pomylić z kapłanami. Na przykład podczas kręcenia scen w Nieborowie spotkałem na planie trzech księży w sutannach. Zapytałem, w jakich parafiach pracują, będąc przekonanym, że są duchownymi; tymczasem okazało się, że są oni tylko perfekcyjnie ucharakteryzowani na księży. Innym razem w Aninie chciałem pożyczyć z kościoła klęcznik, ale nie uwierzono mi, że jestem księdzem. Wzięto mnie za aktora. Zdarzają się jednak i takie sytuacje, gdy wierni są zatroskani o to, czy sprawy sakralne traktuje się z należytym szacunkiem. Gdy nagrywaliśmy scenę, w której udzielana była Komunia św., jedna ze statystek upewniała się, czy rzeczywiście ma do czynienia tylko z opłatkiem, a nie z konsekrowaną Hostią. To budujące. Nawet statyści nie chcą, aby rzeczy związane z liturgią traktowane były lekceważąco.
Pomóż w rozwoju naszego portalu