Reklama

Wyspa szczęśliwa

Każdemu od czasu do czasu potrzebna jest bezludna wyspa, aby potem powrócić do ludzi - mówi ks. kan. Witold Świąder - twórca Ośrodka Rekolekcyjnego „Wyspa” w parafii Piasek Wielki, za Buskiem

Niedziela kielecka 1/2009

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jak opisać Wyspę tym, którzy tu nigdy nie byli, tak by nie stracić nic z jej uroku, nie uronić nic z jej niepowtarzalnego klimatu? Każdy będzie miał inne doświadczenie, doznanie, różne są przecież percepcje. Leśna polana otoczona dookoła stawami, w których odbija się błękit nieba, drzewa i trawy. Pośrodku niej stoi dom z werandą, wybudowany z kamienia i drewna. Na jego poddaszu mieszka Bóg, ukryty w Najświętszym Sakramencie. Przy bramie wejściowej rzeźby Jezusa Dobrego Pasterza i Jana Pawła II z pińczowskiego kamienia - fragment talentu s. Helenki Krysiak zamieszkującej Wyspę i dbającej o Ośrodek Rekolekcyjny, resztę będzie widać później.
Przechodząc nieco dalej, w głębi, po lewej stronie stoją cztery domki - kamienne eremy. Wielu gości wybiera indywidualne rekolekcje z Bogiem, w samotności, ze swoimi myślami. To miejsce akurat dla nich. W każdym eremie skromny pokoik z widokiem na las i staw, krzesło, tapczan, kilka książek dla lektury, mała łazienka.
- Bywalcami Wyspy są także biskupi, w tym nasi kieleccy, zwłaszcza bp Kazimierz Ryczan lubi tu przyjeżdżać - informuje ks. Świąder.

Cisza

Twórcza, łagodna jak tafla wody na jeziorze, słodka, błogosławiona cisza, która pozwala płynąć myślom swobodnie, czasem zatrzymać się, rozmyślać, kontemplować Ukrytego, Niewidzialnego.
Nad stawem z drewnianym, osadzonym na kamiennych podstawach pomoście powstaje replika Porcjunkuli - mały kościółek Matki Bożej Anielskiej, na wzór tego z Asyżu. Budowę zaczęto w 2007 r. i już pokryto ją dachem. - Budujemy z żebraczych pieniędzy jak św. Franciszek. Ofiarodawcami są przyjaciele i różni ludzie dobrej woli. Za wszystkich na Wyspie trwa modlitwa - opowiada.
Polana zwęża się, a po obu jej stronach pojawia się równiutko posadzony las. - Wyspa powstała na rodzinnym gruncie. Jako młody chłopak sadziłem ten las z ojcem. Czy wówczas mogłem przypuszczać, co tutaj będzie? - mówi ks. Witold. Mijamy dwa domki z kamienia - mieszkania gospodarzy Wyspy.
Wchodzimy w długą zieloną alejkę, która skręca w prawo, w kierunku domu rekolekcyjnego, teraz Wyspę i cały kompleks widać z innej perspektywy - tworzą starannie zaplanowaną, harmonijną całość, wkomponowaną w przyrodę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Lubię tu spowiadać

Spacer po alejkach to ulubiony sposób ks. Świądra na swobodną, nieśpieszną rozmowę z drugim człowiekiem, która często przeradza się w szczerą spowiedź. - Nie noszę zegarka. Nigdzie się nie śpieszę, dla każdego mam czas. Goście odwiedzający Wyspę wiedzą o tym. Eucharystia przeciąga się czasem do dwóch godzin i nie czuję u nikogo zniecierpliwienia - mówi.
- Miałem zwyczaj jako proboszcz w Solcu prowadzić spotkania z rodzicami dzieci pierwszokomunijnych, aby nauczyć ich na nowo przeżywać Eucharystię. Kiedyś przywiozłem ich na Wyspę, gdzie miała być Msza św., martwiłem się, że bardzo mało osób przystąpi do spowiedzi i Komunii św. Ku mojemu zaskoczeniu prawie wszyscy się wyspowiadali i były to spowiedzi dobre, a nawet bardzo dobre. Myślałem, jak to, jedenaście lat w konfesjonale siedziałem! Zrozumiałem, że to miejsce jakoś Pan Bóg wybrał sobie w swojej łasce.
Ks. Witold od zawsze marzył, aby stworzyć taki ośrodek. Oprócz pola rodziców z lasem, nie miał wielkiego kapitału, ale posiadał duże doświadczenie (wcześniej wybudował i prowadził Dom Rekolekcyjny w Dębnie) i jeszcze większe zaufanie do Boga. - Prace budowlane rozpoczęliśmy 24 czerwca 1997 r., budowa zakończyła się 16 listopada tego samego roku - opowiada. Wystarczyły cztery miesiące do wzniesienia murów. Z czasem dołączyły cztery kamienne eremy, dwa domki. Kunszt budowlany i troskliwą rękę gospodarza widać na każdym kroku. Trudności bywały. Skąd brać pieniądze na budowę? Co będzie dalej? Ale było też zawsze przekonanie, że to Bóg kieruje tym dziełem, troszczy się o nie. W 2005 r. ks. Świąder zamieszkał na stałe na Wyspie, bo tego typu ośrodek potrzebuje gospodarza na miejscu.

Reklama

Patronuje Święta Rodzina

Idziemy alejką obok lasu, słychać śpiew ptaków. Promienie słońca padają na Świętą Rodzinę - pierwszą rzeźbę s. Helenki dla ośrodka. - To najważniejsi Patroni Wyspy - mówi.
Na wprost rozciąga się widok na wzgórze i wysoką figurę Chrystusa z rozłożonymi rękami, przypominającą tę w Rio de Janeiro. - Kocham Bieszczady, wędrowałem przez nie z młodzieżą i dorosłymi przez długie lata i chciałem mieć tu jakieś wzgórze - tłumaczy.
Na swoje mieszkanie obrały sobie Wyspę: zimorodek, łowiący ryby ze stawów, liczne ptaki leśne, dzikie gęsi, jeż, co właśnie zapadł w sen zimowy, pięć czarnych kotów, wśród nich kotka o imieniu Księżniczka, wyjątkowo niepłochliwy zając, który zadomowił się w zagajniku. Zaglądał tu też jeleń, a przez rok gospodarzami stawów była para łabędzi.

Genius loci

Tak mówią o Wyspie. Niepowtarzalny klimat do modlitwy, jaki tu panuje, sprawia, że regularnie odwiedzają ją bracia kapucyni z kuzynem ks. Świądra - bratem Marcinem, klerycy z seminarium sosnowieckiego, którzy mają tu swoje rekolekcje, podobnie spędzają tu czas księża diecezjalni, biskupi, przyjeżdżają intelektualiści i ludzie kultury, związani z Kielcami, Krakowem, ale i z innych części Polski, a nawet świata. Bywają harcerze, dziennikarze, nauczyciele ze Szczekocin, katecheci, osoby z Buska-Zdroju, Nowego Korczyna z Solca, gdzie ks. Świąder pracował jedenaście lat jako proboszcz. Rocznie przewija się przez to miejsce około tysiąca osób, są tacy, którzy przyjeżdżają parę razy w roku. O gości troszczy się s. Helenka. Zawsze serdeczna i otwarta, jak anioł - takich podziękowań jest dużo w kronice, w której zapisywane są kolejne karty z historii Wyspy.
Wyspa pamięta już dwa chrzty. A nie tak dawno latem, na wzgórzu, przy rzeźbie Chrystusa przyjęła sakrament małżeństwa młoda para. Sceneria zaślubin niecodzienna. Ołtarz stanął przy figurze, para przeszła po dywanie, dookoła stali goście i rodzina - niezapomniane chwile - napisali w kronice. Gościły tu siostry Hinduski pracujące w Łodzi, dwie Żydówki z Warszawy, Irakijczyk i wielu innych z dalekiego świata. Każdy jest tu przez gospodarzy serdecznie przyjmowany.
- Kiedyś przyjechała grupa katechetów z Solca, modlili się, śpiewali, cieszyli się pobytem. Po Mszy św. któraś z katechetek krzyknęła spontanicznie: „O wyspy szczęśliwe!”. - Kiedy widzę tę radość w ludziach, wypływającą z tego bliskiego doświadczenia Boga w tym miejscu, wiem, że warto to robić, nie czuję żadnego ciężaru. I ja jestem szczęśliwy - mówi. - Wiem jak ważne są dla człowieka indywidualne rozmowy. Niedawno były tu dwie młode dziewczyny przysłane przez jedną siostrę katechetkę - tak zwana trudna młodzież. Spacerowałem z nimi alejkami, długo rozmawialiśmy, w pewnym momencie jedna z nich złapała mnie za rękę i powiedziała: „ja bym chciała, żeby ksiądz był moim dziadkiem”. Bardzo mi się spodobały jej słowa - wyznaje.
Ostatnio bardzo poruszyła go wizyta grupy duszpasterstwa związków niesakramentalnych. - Jak oni przeżywają Eucharystię! Jeśli ja tak się cieszę z Komunii, to jaka w nich musi być ogromna tęsknota. Po Mszy św. podszedł do mnie pewien człowiek, który przyznał, że poczuł się opuszczony bardzo przez Boga i w myślach mówił: „Panie Boże, Ty chyba o mnie zapomniałeś”. Wyznał mi, że usłyszał w sercu odpowiedź - „Nigdy o Tobie nie zapomnę”.

Reklama

Czas na Wyspie płynie inaczej

Nieśpiesznie, mądrze, nie przecieka przez palce, napełnia. Regularnie w każdą pierwszą sobotę miesiąca przyjeżdża dwudziestoosobowa grupa zaprzyjaźnionych kielczan, jeszcze z czasów, kiedy był duszpasterzem działaczy podziemia solidarnościowego w parafii Niepokalanego Serca NMP (czasem też są inni goście). Przeżywają tu nabożeństwa pierwszosobotnie, związane z orędziem Matki Bożej Fatimskiej.
Najpierw jest Eucharystia w maleńkiej kaplicy u góry na poddaszu domu, gdzie siedzi się blisko ołtarza na dywanie, potem adoracja. Część spotkania wypełnia modlitwa różańcowa połączona z kręgiem biblijnym.
- Ta ożywiona dyskusja, rozważania Pisma Świętego są dla mnie najmocniejszymi momentami spotkań - mówi ks. Świąder.
Kiedy na kolejnych spotkaniach dobrnęli już do końca Tajemnic Różańca, zaczęli tworzyć nowe - oparte na Pięcioksiągu. Myślę, że papież Jan Paweł II, który jest autorem, zachęcał nas do takiej twórczości - tłumaczy. Teraz idą śladem św. Pawła.

Szczęśliwe chwile

Ks. Świąder lubi wspominać. Tyle było pięknych chwil… - Siedzieliśmy wszyscy przy ognisku nad jeziorem, Jola Łata stała na balkonie ze skrzypcami. Usłyszeliśmy „Skrzypka na dachu” - uśmiecha się jakby do swoich myśli. - Wielu młodych, którzy nas odwiedzają, pięknie przeżywa rekolekcje. Sprawowałem Mszę św. dla grupy trzydziestu harcerzy na tarasie. Oni rozłożeni na śpiworach, karimatach, zasłuchani w Słowo… - Dwaj braciszkowie pływają na mojej łódce - Arce Witka, którą podarował mi kuzyn Marcin. Jeden wiosłuje, drugi odmawia Brewiarz. Słyszę: „Patrz, Ojcze, ora et labora” - śmieje się.
Trudno to powiedzieć, patrząc na jego energiczny krok i wyprostowaną sylwetkę, ale ks. Świąder skończył siedemdziesiąt lat. Wciąż ma nowe pomysły duszpasterskie i przeogromną życzliwość dla każdego. Człowiek i kapłan spełniony, który zrealizował i realizuje nadal marzenie życia.
- To był cel mojego kapłaństwa, żebym miał dużo czasu dla tych, którzy są w potrzebie. Ostatnio coraz częściej to sobie uświadamiam. Tak, jestem tu szczęśliwy - mówi patrząc w dal.

2009-12-31 00:00

Ocena: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zatrzymajmy się dziś i mocno przyjmijmy krzyż naszego życia

2024-04-15 13:31

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Karol Porwich/Niedziela

Rozważania do Ewangelii J 15, 18-21.

Sobota, 4 maja. Wspomnienie św. Floriana, męczennika

CZYTAJ DALEJ

Rozważania na niedzielę: Jak się uczyć miłości?

2024-05-02 20:31

[ TEMATY ]

rozważania

ks. Marek Studenski

Mat.prasowy

To jest wręcz szalone że współczucie i empatia mogą zmienić świat szybciej niż konflikty i przemoc. Każdego dnia doświadczamy sytuacji, które testują naszą wrażliwość - naszą miłość do siebie samego do bliźnich i oczywiście do Boga.

Czy możemy się tak przygotować by te testy zdać pomyślnie, by one nas nie rozbiły?

CZYTAJ DALEJ

Ks. Tadeo z Filipin: na pielgrzymce łagiewnickiej zobaczyłem nadzieję Kościoła

2024-05-05 14:58

[ TEMATY ]

Łagiewniki

Jezus Miłosierny

Małgorzata Pabis

Potrzeba miłosierdzia, aby wszelka niesprawiedliwość na świecie znalazła kres w blasku prawdy…

Potrzeba miłosierdzia, aby wszelka niesprawiedliwość na świecie znalazła kres w blasku prawdy…

„Na pielgrzymce do sanktuarium Bożego Miłosierdzia zobaczyłem młodych ludzi, rodziny z dziećmi, nadzieję Kościoła” - mówi ks. Tadeo Timada, filipiński duchowny ze Zgromadzenia Synów Miłości, który uczestniczył po raz pierwszy w bielsko-żywieckiej pielgrzymce do sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach. Przeszła ona po raz 12. z Bielska-Białej do krakowskich Łagiewnik w dniach od 30 kwietnia do 3 maja br. Wzięło w niej udział ponad 1200 osób.

W połowie lat 90. ubiegłego wieku, kiedy to papież Jan Paweł II odwiedził Filipiny, przyszły kapłan obiecał sobie, że przyjedzie do Polski. Dziś ks. Tadeo pracuje jako przełożony we wspólnocie zgromadzenia zakonnego kanosjanów w Padwie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję