Jestem zakochana w Santiago de Compostela - mówi dr Franciszka Orzechowska-Kowalska z Wydziału Turystyki krakowskiej AWF. Dr Franciszka nieustannie wraca na samotne szlaki wiodące przez Europę ku temu najsłynniejszemu sanktuarium Hiszpanii.
Trochę historii
Reklama
W 2010 r. obchodzimy w Kościele Rok św. Jakuba, którego grób -według tradycji - znajduje się właśnie w Santiago de Compostela. Jak Apostoł trafił tak daleko od Jerozolimy? W niedługim czasie po śmierci Jezusa Jakub, którego Chrystus nazwał ze względu na krewki charakter Santiago - Syn Gromu, wyrusza w świat, by głosić Dobrą Nowinę. Ląduje na Półwyspie Iberyjskim, który z godnym pozazdroszczenia zapałem ewangelizuje. Gdy po latach wraca do Jerozolimy, czeka go tam śmierć. Jest pierwszym z Apostołów, który oddaje życie za Chrystusa. Uczniowie Jakuba wywożą ciało z Izraela i grzebią Apostoła w ukochanej przez niego Galii, północno-zachodniej części dzisiejszej Hiszpanii. Przez następne 800 lat nad grobem Apostoła zalega cisza.
Ponad osiem wieków później zdarza się coś, co często wraca jak refren w różnych legendach o cudownych znaleziskach - chłop orzący z mozołem pole zauważa przedziwne zjawisko. W biały dzień sypią się z nieba gwiazdy. Na oczach wieśniaka spadają jak po sznurku w jedno miejsce. Po rozkopaniu ziemi okazało się, że jest to grób mężczyzny. Rozpoznano w nim apostoła Jakuba, a miejsce owo nazwano Compostela, od „compo stela” - czyli tam, gdzie spadają gwiazdy (inna wersja mówi, że nazwa miejscowości pochodzi od „compo apostola” - grób apostoła). Wkrótce miejsce to staje się sławne na całą średniowieczną Europę. Do grobu Apostoła podążają tłumy z każdej części świata. Wokół ścieżek wydreptanych stopami milionów pątników powstaje sieć klasztorów; dla pielgrzymów buduje się mosty, otwiera oberże, stawia w ustroniach alberge - schroniska, wbijane są w ziemię kamienne kloce z wyrytą na nich muszlą - znakiem św. Jakuba i liczbą kilometrów, jaka pozostała do Santiago.
- Ta muszla jest drogowskazem, w którą stronę należy iść, i przypomnieniem, po co się wędruje... - wyjaśnia dr Orzechowska-Kowalska.
Szlaki pełne są pielgrzymów przez kolejne 500 lat. To wtedy ustala się wszystkie trasy, którymi idzie się do Compostela. Najmłodsza, droga srebrna, powstała - uwaga - w XV wieku! Wszystkie pozostałe są dużo starsze. Ze średniowiecza wywodzi się też zwyczaj pielgrzymowania samotnego.
W naszych czasach o Santiago znów zrobiło się głośno za przyczyną Jana Pawła II, który odwiedził w 1982 r. słynne sanktuarium i wołał stamtąd, z jednej z najpiękniejszych kościelnych naw romańskich chrześcijańskiego świata, by Europa pamiętała o swoich korzeniach, czyli o takich miejscach jak Compostela. Goethe kilka wieków wcześniej zanotował, że Drogi św. Jakuba spowodowały pierwsze w dziejach zjednoczenie narodów Europy. Chrześcijańskiej, rzecz jasna. Przypomniał o tym Jan Paweł II. Zaczęto odkurzać szlaki św. Jakuba, w schroniskach pojawili się pątnicy z muszlami przy plecakach. Dołożył też swoje Paulo Coelho i jego słynny „Pielgrzym”. W książce tej rozczytywało się pół Europy, każdy chciał przemierzyć drogę bohatera książki. Wtedy na Drogi św. Jakuba trafili ludzie wątpiący, innych wyznań, a nawet ateiści.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Którędy? Trudny wybór
Reklama
Dróg św. Jakuba jest kilka: francuska, portugalska, północna, pierwotna, srebrna, a nawet angielska. Każda z nich liczy - bagatela - ok. 800 km. Dziennie maszeruje się 25-30 km, od przedświtu do godz. 12, 13. Potem jest zbyt gorąco lub jesteśmy zbyt zmęczeni, by iść dalej. Tak długa trasa wymaga więc 5 tygodni urlopu. Co 25-30 km stoją alberge - schroniska, w których nocuje się za „co łaska”. Warto wiedzieć, że cały swój dobytek pielgrzym nosi na plecach. Ma on ważyć 10 proc. naszej masy, czyli w praktyce mieści się w nim tyle, co nic. Odzież, buty na zmianę, śpiwór, dobre skarpety, niewiele więcej.
Je się to, co Bóg da. - Czasem pielgrzymi w schroniskach przygotowują wspólne posiłki, każdy wrzuca do garnka, co akurat ma, a jeśli nie ma nic - też zostanie nakarmiony - przekonuje Hans z Dortmundu.
Dr Orzechowska-Kowalska z Krakowa opowiada, że na trasie spotyka się zazwyczaj tych samych ludzi. Niewielu. Wspólny los wiąże. Do Santiago docierają pielgrzymi, którzy z rozmysłem nie biorą pieniędzy. Wyżywi ich droga i dobrzy ludzie. Tak jak w średniowieczu.
- Droga wiodła przez plantację pomarańczy. Jadłam je żarłocznie, sok mi kapał z brody, gdy zauważyłam, że mojemu obżarstwu spokojnie przygląda się właściciel gaju. Pomachał do mnie z uśmiechem.
- Miejscowi nigdy nie odmówią poczęstunku. Nakarmić pielgrzyma - to jak zapewnić sobie błogosławieństwo… - mówi Jean z Paryża.
Hansa z Dortmundu zachwyca otwartość Hiszpanów, jakże inna niż mentalność jego rodaków. - Byłem wściekle głodny, gdy zobaczyłem na furtce zrujnowanego nieco wiejskiego domu znak muszli. Kompletne pustkowie, ale pukam do drzwi. Ugościli jak króla. Oni nie znali niemieckiego, ja hiszpańskiego, ale przyjaciele zawsze się dogadają... - śmieje się.
- Nawet Baskowie otwierają przed pielgrzymami drzwi - mówi Joel z Włoch.
- Kafejki we wsiach i miasteczkach otwiera się o 4 rano, żeby pielgrzymi ruszający właśnie na szlak mogli napić się kawy. Piekarze włożą w ręce kilka gorących jeszcze bułek. Po wsiach całe rodziny strugają pielgrzymie kije. Wbrew pozorom taki kij wcale nie jest łatwo wykonać… - opowiada Jean.
Chcesz wołać: Panie, dzięki!
Reklama
Najpopularniejszy jest szlak francuski - obok bajecznej przyrody i architektury jest tu najgęstsza sieć schronisk. Na początku nocuje się w starych klasztorach benedyktyńskich, najczęściej, co przykre, opuszczonych przez zakonników. Zabytkami opiekują się sami pielgrzymi lub wolontariusze. - Niezwykłym przeżyciem jest spanie w surowej nawie gotyckiego kościoła, gdy budzi nas poranne światło padające ze smukłych, wysokich okien… - opowiada Joel.
Na całej trasie kościoły są miejscem wieczornych spotkań pielgrzymów. Idąc przez Francję, spotyka się romańskie wiejskie kościółki, niestety, większość jest zamknięta ze względu na powszechny we Francji brak księży. Miejscowi bez problemu otworzą pątnikom świątynię, można się w niej pomodlić, ale lepiej zapytać wytrawnych pielgrzymów, w którym kościele ksiądz odprawia Mszę św. Droga srebrna wiedzie od Sewilli. Droga portugalska ma start przy katedrze w Lizbonie. Droga angielska zaczyna się w chwili, gdy masz za plecami kanał La Manche.
- Wysiłek staje się modlitwą, dziękczynieniem, że znalazłem się w takim miejscu… - opowiada ks. Marcin, który portugalską trasę pokonał na rowerze. - Mijam o świcie zamek templariuszy, potem z lewej widzę zachowane jeszcze na hiszpańskiej prowincji wsie celtyckie - i z zachwytu brakuje tchu. Wołam wtedy na cały głos: Panie, dzięki! Zaglądam do kościoła, w którym według legendy spoczywa św. Graal. Gdy góry bierze w posiadanie mgła, budzą się dzwony w kościele, by ich głos sprowadził bezpiecznie pielgrzymów ze szlaku do schroniska.
- Czasem zbacza się z trasy, żeby zobaczyć np. szlak kultury kastylijskiej. Tam widziałam kościół z żywym drobiem, zamkniętym w klatce nad wejściem, to stara tradycja portugalska. Koguty w najlepsze pieją w czasie Mszy św. - opowiada dr Franciszka Orzechowska-Kowalska.
- W klasztorze w Burgos koniecznie trzeba posłuchać śpiewu gregoriańskiego, to jedyne takie miejsce w Hiszpanii, gdzie wykonuje się ten rodzaj muzyki - zachęca Hans.
- Pamiętam Mesetę. Miejscowi ostrzegali: - Dzisiaj spotkasz tylko jedno drzewo. Przez trzy dni szłam zupełnie sama. Nie spotkałam nikogo i nie bałam się. Trasy są zupełnie bezpieczne nawet dla samotnych pątniczek - opowiada dr Franciszka.
Wreszcie widać Monte de Gozo - Wzgórze Radości, skąd widać już wieże katedry w Santiago. Jak ten widok cieszy…
W katedrze główne drzwi są na co dzień zamknięte. W ten sposób chroni się słynny Portyk Chwały z romańskimi figurami świętych. Trochę szkoda, bo według starego zwyczaju pątnik musi wejść głównymi drzwiami, potem oberwać po tylniej części ciała rózgą i dotknąć kolumny podtrzymującej portyk. Trzeba jeszcze wdrapać się za ołtarz i przytulić figurę św. Jakuba. Koniecznie wyszeptajcie wtedy intencję...
To jeszcze nie koniec
Ostatni kamień odmierzający Drogę św. Jakuba, kamień z cyfrą 0, nie znajduje się w Compostela, ale 100 km dalej, we wsi Finistere - koniec świata.
- Tam pali się część garderoby, na znak, że coś się skończyło, nastąpiła przemiana. Nie ma powrotu… spaliłem buty - Nike z najnowszej kolekcji. Trochę były zniszczone, ale najcenniejsze w moim dobytku… - wspomina Hans.
- Przy mnie Japonka wyciągnęła z plecaka nożyczki i ciachnęła sobie włosy… Aż żal było patrzeć, miała je jak gęsty dywan. Myślę, że potrzebny był jej tak mocny akcent na koniec - opowiada Jean.
Polskie drogi
W 1987 r. Rada Europy opracowała program odtwarzania w Europie dróg kulturowych - na pierwszy ogień poszły szlaki pielgrzymkowe, jako te, które tworzyły struktury kulturowe kontynentu. Szlaki do Santiago włączono jako pierwsze. W Polsce jest to szlak cysterski i niedawno dodana Via Regia. Jakubowe drogi spotykamy także w Polsce: w Wielkopolsce, w Lubuskiem, w Małopolsce. W Polsce sporo jest miejsc, gdzie kościoły pw. św. Jakuba stoją w odległości 25-30 km. Ostatni punkt na moście w Goerlitz. Szlaki w Polsce liczą 400 km.