Każdy człowiek odczuwa, czym jest śmierć. To, że ona będzie jego realnym udziałem, wcześniej czy później stanowi odczucie na wskroś obiektywne. Emocje zaś związane ze znakami, które sygnalizują jej nadchodzenie, mają wymiar subiektywny. Każdy z nas przeżywa to bowiem inaczej.
Myśl o śmierci niektórych przeraża i wręcz paraliżuje. Wywołuje rodzaj buntu, a nawet agresji w stosunku do Boga, świata i samego siebie. Może zdarzyć się, że doprowadzi to do zanegowania sensu życia. "W jakim celu mam się trudzić - może ktoś powiedzieć - jeżeli wszystko w wielkim bólu zamienić ma się w nicość?".
U innych myśl o śmierci powodować może ucieczkę w "dobra tego świata" i ich nadużywanie. Dla takich ludzi "to, co przyjemne", stanie się najwyższą wartością:
"Skoro umrę, to trzeba jak najobficiej korzystać z życia." Zasadą postępowanie stanie się wtedy egoizm: "Dzisiaj wszystko mi się należy, bo jutro może mnie nie być i wtedy nic nie będę potrzebował od świata i innych ludzi."
Jeszcze inni w perspektywie śmierci poczują się całkowicie bezradni. Ogarnie ich smutek, nostalgia i stany depresyjne. Związane jest to z rozrywanymi więzami międzyludzkimi. Są ludzie, którzy nie mogą wyobrazić sobie rozstania z osobami, które darzą autentyczną miłością bądź przyjaźnią. Śmierć osoby bliskiej przeżywają jako największą tragedię. Mówią: "On (ona) odszedł - to największy ból. Czuję się jakby i połowa mojego serca obumarła". Czasami do końca życia ktoś nie może otrząsnąć się po stracie najbliższej osoby.
Można spotkać także ludzi, którzy patrzą na śmierć jako na wydarzenie najbardziej intrygujące, fascynujące i wprowadzające w przestrzeń największej tajemnicy. Człowiek doświadczy bowiem w momencie schodzenie z tego świata wydarzeń granicznych: życia i śmierci; czasu, wieczności; odczuje zapewne ciężar ziemi i własnego ciała oraz porywającą przestrzeń ducha.
Codziennie wielokrotnie doświadczamy "pocałunków śmierci". Oto bowiem odchodzi od nas ktoś bliski. Słyszymy nagle klaksony karetki pogotowia. Na naszych oczach zderzają się auta. Wiozą kogoś na salę operacyjną w szpitalu.
Nasze ciało jest także bardzo czułe na dotyk przemijalności: boli nas głowa, złamaliśmy rękę, zmienia się kolor włosów lub też szybko ich ubywa, kłuje nas przy sercu. Badania zaś wykazały, że trzeba łykać tabletki, stosować diety, nie przemęczać się...
Trzeba zatem codziennie żyć w bliskości śmierci i najlepiej z tą myślą się dobrze zaprzyjaźnić.
Modlitwa pomoże nam spokojnie patrzeć na życie i śmierć. Duch Święty pouczy nas bowiem, że jesteśmy powołani do nieśmiertelności. Śmierć nie jest zatem granicą pomiędzy życiem a nicością, ale granicą i przejściem do życia w pełni - przejściem być może trudnym, ale znaczonym "zapachem i kolorami nadziei". W modlitwie Duch Święty przypomina o obecności Zmartwychwstałego Pana, szczególnie zaś w sytuacjach ekstremalnych:
Chociażbym chodził ciemną doliną,
zła się nie ulęknę,
bo Ty jesteś ze mną. (Ps 22,4)
Pomóż w rozwoju naszego portalu