Reklama

„Służba ojczyźnie kapłaństwem jest”

Niedziela Ogólnopolska 17/2010, str. 18-19

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Po tych kilku dniach analizujemy, każdy po swojemu, napływające informacje, pełni wstrząsających przeżyć, którymi dzielimy się z innymi. Ale słowa są kruche i mają wartość uschłych liści na wietrze. Wszyscy jednakże stajemy wobec ofiary złożonej na ołtarzu Ojczyzny, i to w wymiarze całej nawy państwowej, jak też hierarchów Kościoła. Tracimy młodego biskupa polowego Tadeusza Płoskiego i naczelnych kapelanów Kościołów siostrzanych - abp. Mirona Chodakowskiego i ks. Adama Pilcha. Wiąże się z tym dla mnie ogrom wątków osobistych, bo większość spośród ofiar tej katastrofy to byli moi znajomi, a duża część - także przyjaciele.
To wydarzenie wbija się jak cierń w naszą skroń i jest jakby przedłużeniem nie tylko Katynia, ale w ogóle ofiary i cierpienia wojny i powojnia, a później cieszenia się wolnością jak dzieci, z jednoczesnym ciągłym przywoływaniem wartości, które wciąż gdzieś nam umykały. Od śmierci Ojca Świętego Jana Pawła II minęło 5 lat, a my wciąż pozostawaliśmy w jakimś stanie walczenia o takie wartości, jak życie, rodzina, harmonia społeczna, budowanie państwa obywatelskiego, sumienia narodowego, obywatelskiego.
Ta tragedia z pewnością wstrząśnie sumieniami, ale trzeba, aby z tego wyrosło dobro, na które wszyscy oczekujemy, którego potrzebuje państwo i Kościół. A więc czynimy w tych dniach także rachunek sumienia.
Składamy hołd Prezydentom. Od początku ordynariatu polowego znałem Pana Prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego, któremu jestem winien cześć i szacunek, o którym często mówiłem, że jest niezłomnym rycerzem Kresów Wschodnich, który nie czekał na zaszczyty, na fotele ministerialne, ale trwał przy polskich znakach na emigracji, który w stosownym momencie umiał przekazać symbole władzy prezydenckiej, poza tym sybirak, żołnierz II Korpusu. Jakby jeszcze raz chciał złożyć pocałunek pokoju i wdzięczności swoim kolegom żołnierzom II Rzeczypospolitej. W tym wydarzeniu zamyka się jakiś dramat także polskiej emigracji powojennej, sensu służby dla Ojczyzny.
Drugą ofiarą jest ta złożona przez Pana Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który uosabia wszystkie cechy tego młodego pokolenia walczącego o wolność, o godność pracy ludzkiej, i natrafia na skamielinę, na niezrozumienie, na krytykę i upokorzenie, na przedstawianie swojej myśli politycznej i działań w całkowicie krzywym zwierciadle. Nie chcę tu nikogo oskarżać - czy to ze strony środowisk politycznych, czy osób indywidualnych, ale to krzywe zwierciadło boleśnie raniło serca dziewięciu milionów jego wyborców. Wieczny spoczynek Prezydenta Kaczyńskiego obok Marszałka Józefa Piłsudskiego symbolizuje tę ciągłość troski o państwo. „Służba ojczyźnie kapłaństwem jest” - jak mawiał biskup legionowy Władysław Bandurski. Często z bp. Płoskim cytowaliśmy te słowa.
Chciałbym przybliżyć tu postać biskupa polowego Tadeusza Płoskiego. Spocznie on w katedrze polowej w poniedziałek 19 kwietnia właśnie obok bp. Bandurskiego. To wydarzenie, piszące jakiś następny akt narodowej dramaturgii, jest znakiem, który trzeba jeszcze odczytywać. Przychodzi nam bowiem zaślubić już na stałe, i to śmiercią tragiczną, posługę duszpasterską złożoną w katedrze polowej. Wraz z bp. Tadeuszem Płoskim pochowany będzie ks. ppłk. Jan Osiński, jego sekretarz, który przez ostatnie dwa lata był i moim sekretarzem, którego wyświęciłem na kapłana. Ukończył Seminarium Ordynariatu Polowego, promowałem go także na pierwszy stopień oficerski.
Dzisiaj żegnam mojego następcę, który wzrastał przy moim boku niemal od początku ordynariatu polowego. Kapłan z mojego „zaciągu”, w 1994 r. włączony do duszpasterstwa, naznaczony gorliwą posługą... Bez cienia przesady powiem, że pasował do duszpasterstwa wojskowego. Cechował go niezwykły zapał duszpasterski, miał w sobie także nośność tożsamości narodowej, którą dzielił się serdecznie. W duszpasterstwie wojskowym rozwinął swoje zdolności intelektualne. Doktoryzował się, zrobił habilitację, na Uniwersytecie Warmińskim prowadził wykłady z prawa kanonicznego. Jestem mu wdzięczny, że tę strukturę, którą udało mi się z Bożą pomocą budować przez 14 lat, on dalej, przez 5 kolejnych lat, rozwijał, udoskonalał - a stawał codziennie wobec nowych wyzwań. Przyszła bowiem profesjonalizacja służby wojskowej, rozwinęły się i poszerzyły odpowiedzialne misje NATO-wskie - pokojowe, humanitarne. Często odnosił się do tego, co robiłem, nazywając mnie swoim mistrzem - jestem mu za to wdzięczny. Ale przede wszystkim podtrzymał stworzony rytm, pewną wytworzoną już tradycję i ceremoniał religijno-wojskowy, wykorzystywał odznaczenia, które wprowadziłem - np. medal „Milito pro Christo” (Walczę dla Chrystusa), wyszukując osoby, które dają świadectwo prawdzie i sprawiedliwości (quia testimonium veritati iustitiaeque dedit). Ostatnim odznaczonym tego roku był śp. Pan Prezydent Ryszard Kaczorowski...
Jest w tym wszystkim tyle symbolu, tyle dynamiki, że z mojego serca płynie jednocześnie wdzięczność i żal, a także pragnienie, aby to wszystko było kontynuowane. Może Pan Bóg chce jakiejś ofiary, by ten kruszec - jak w tyglu - wypróbować, by był coraz bardziej szlachetny i potrzebny dla Ojczyzny, Narodu i Kościoła.
Kościół traci młodego, 54-letniego biskupa w posłudze. Jechał z duszpasterską misją oddania hołdu wojskowym, którzy polegli w Katyniu. Jeszcze w tym tygodniu był wśród żołnierzy w Kosowie. Pełnił swoje obowiązki biskupa polowego dzień po dniu. Żołnierz nie umiera, żołnierz oddaje życie. Słowa te odnosimy także do kapłanów: Kapłan nie umiera, kapłan oddaje życie. Te dwie stare sentencje zespoliły się dziś ze sobą.
Odnosi się to także do bp. Mirona Chodakowskiego. Znałem go 14 lat - pochodzimy z Białostocczyzny, był przełożonym klasztoru w Jabłecznej, a potem, po abp. Sawie, objął duszpasterstwo wojskowe. Bardzo dobrze nam się współpracowało, nie było problemów, które by nas dzieliły. Jeżeli mówimy o ekumenizmie, to chyba na froncie duszpasterstwa wojskowego on się najbardziej realizował. Odbywaliśmy wspólne podróże, prowadziliśmy wspólne posługi i celebry i zrodziła się nić przyjaźni oraz to samo pragnienie, by dać innym ducha, jakiego możemy w swoich sercach wykrzesać.
Tak było również w relacji do Kościoła ewangelicko-augsburskiego. Ks. płk. Adam Pilch był kapelanem Wojsk Lądowych, znałem go nie tylko z uroczystości i posług, ale i z codziennego bytowania w Warszawie. Ogromny żal pogłębiony żałobą w jego rodzinie - została żona i troje dzieci...
Wracając do Biskupa Tadeusza - sprawowaliśmy wspólną celebrę w Mirosławcu k. Drawska po katastrofie samolotu Casa, gdzie zginęło 36 osób. On mówił kazanie, ja przewodniczyłem uroczystościom. W wielkim hangarze lotniczym ustawione były trumny. Jak patrzę na to z perspektywy krótkiego przecież czasu - dwóch lat, to jawi mi się to jako jakaś straszliwa przymiarka. Dramaturgii tej ofierze nadaje dodatkowo okoliczność długiego poszukiwania szczątków bp. Płoskiego, a później znalezienia jego ręki z pierścieniem biskupim i wygrawerowanym na nim wizerunkiem Matki Bożej Ostrobramskiej. Gdy obejmował po mnie posługę, ofiarowałem mu w biurze piuskę, a potem ten pastorał i pierścień - dziś czeka na nowego biskupa. Bardzo mi żal mamy Biskupa Tadeusza, która pożegnała go na drogę do Smoleńska. Dwie godziny później księża kapelani powiadomili ją o śmierci syna i zaprosili do uczestnictwa we Mszy św. za jego duszę... Był człowiekiem zawsze czytelnym, czasem tylko upominałem go: wolniej, skoordynuj ruchy, nadaj temu, co czynisz, więcej powagi i majestatu. A on się spieszył. Może czuł, że tak niewiele czasu mu zostało.
Jeśli chodzi o kadrę oficerską, to znałem wszystkie rodziny panów generałów, śledziłem rozwój ich służby, awanse, radości, ich misje pokojowe. Gen. Franciszek Gągor, szef sztabu generalnego, udając się do Kuwejtu w czasie wojny irackiej, przyszedł do mnie do ordynariatu jeszcze jako generał brygady, ukląkł na dwa kolana i poprosił o błogosławieństwo. Nikt wtedy nie wiedział, jak się ta wojna rozwinie. Był człowiekiem wielkiej wiary, prawdziwym katolikiem. Udzieliłem mu błogosławieństwa, mówiąc: Franiu, wracaj szczęśliwie. Śmierć zastała go na innym froncie...

Wysłuchał ks. Ireneusz Skubiś

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Giuseppe Moscati – lekarz, który leczył miłością

[ TEMATY ]

św. Józef Moscati

Archiwum

Św. Józef Moscati. Kadr z filmu

Św. Józef Moscati. Kadr z filmu

W odległym 1927 roku był to Wtorek Wielkiego Tygodnia. 12 kwietnia w wieku 47 lat, zmarł Giuseppe Moscati, lekarz ubogich… W Kościele katolickim wspomnienie świętego przypada 27 kwietnia.

Święty doktor

CZYTAJ DALEJ

Święta Mama

Niedziela Ogólnopolska 17/2019, str. 12-13

[ TEMATY ]

św. Joanna Beretta Molla

Ewa Mika, Św. Joanna Beretta Molla /Archiwum parafii św. Antoniego w Toruniu

Jest przykładem dla matek, że życie dziecka jest darem. Niezależnie od wszystkiego.

Było to 25 lat temu, 24 kwietnia 1994 r., w piękny niedzielny poranek Plac św. Piotra od wczesnych godzin wypełniał się pielgrzymami, którzy pragnęli uczestniczyć w wyjątkowej uroczystości – ogłoszeniu matki rodziny błogosławioną. Wielu nie wiedziało, że wśród nich znajdował się 82-letni wówczas mąż Joanny Beretty Molli. Był skupiony, rozmodlony, wzruszony. Jego serce biło wdzięcznością wobec Boga, a także wobec Ojca Świętego Jana Pawła II. Zresztą często to podkreślał w prywatnej rozmowie. Twierdził, że wieczności mu nie starczy, by dziękować Panu Bogu za tak wspaniałą żonę. To pierwszy mąż w historii Kościoła, który doczekał wyniesienia do chwały ołtarzy swojej ukochanej małżonki. Dołączył do niej 3 kwietnia 2010 r., po 48 latach życia w samotności. Ten czas bez wspaniałej żony, matki ich dzieci, był dla niego okresem bardzo trudnym. Pozostawiona czwórka pociech wymagała od ojca wielkiej mobilizacji. Nauczony przez małżonkę, że w chwilach trudnych trzeba zwracać się do Bożej Opatrzności, czynił to każdego dnia. Wierząc w świętych obcowanie, prosił Joannę, by przychodziła mu z pomocą. Jak twierdził, wszystkie trudne sprawy zawsze się rozwiązywały.

CZYTAJ DALEJ

Rodzina świątynią miłości

2024-04-27 16:03

Ks. Wojciech Kania/Niedziela

Zakończyła się peregrynacja relikwii bł. Rodziny Ulmów w Diecezji Sandomierskiej.

Ostatnią świątynią, w której modlono się przy błogosławionych z Markowej było Diecezjalne Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Ostrowcu Świętokrzyskim.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję