Reklama

Pozszywana miłość

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Doniesienia mediów o kolejnych noworodkach pozostawianych na śmietniku budzą największy niepokój. Okazuje się, że nie jesteśmy bezsilni wobec tego dramatu...
Pani Joanna to około trzydziestoletnia kobieta, zadbana, uśmiechnięta, życzliwa innym. Razem z mężem prowadzą sklep w małej miejscowości w centralnej Polsce. Mają dwójkę dzieci. Na jej twarzy nie widać nic, co mogłoby przypominać dramat sprzed lat. Była wtedy młodą dziewczyną, miała marzenia, plany na przyszłość. Była zakochana. Nieplanowana ciąża to szok dla wszystkich - chłopaka, który okazał się zupełnie niedojrzały, rodziców, którym panna z nieślubnym dzieckiem w domu nie pasowała, szkoły, która nie potrafiła jej pomóc... Piętnastoletnia dziewczyna tułała się po ulicach wielkiego miasta, żebrała, spała u zupełnie obcych ludzi, zrezygnowała z nauki... Wreszcie w szóstym miesiącu ciąży trafiła do prowadzonego przez Kościół Domu Samotnej Matki. - To był dar od Boga, ten dom i mój synek - opowiada dziś. Zaczęła porządkować swe życie - skończyła kurs szycia, znalazła pracę w szwalni, zamieszkała w komunalnym mieszkaniu. Słowem - wyszła na prostą. Gdy synek miał 6 lat, poznała swego obecnego męża i teraz razem tworzą szczęśliwą rodzinę.
To historia z happy endem. Nie wszystkie tak się kończą... Nie każda kobieta chce zmienić swe życie i jest na tyle silna, by walczyć. O dziecko, o siebie...

Różne losy, ten sam dramat

Samotnych matek w Polsce stale przybywa. Powodów tego jest sporo. Po pierwsze - wzrasta liczba rozwodów, a opiekę nad dziećmi przyznaje się z reguły matce. Po drugie - coraz więcej dzieci rodzi się poza małżeństwem (prawie 16 proc. wszystkich urodzin). Z danych statystycznych wynika, że 25 proc. dzieci w Polsce wychowuje się w niepełnych rodzinach. Według ostatniego spisu powszechnego z 2002 r., w Polsce samotnych matek jest milion osiemset tysięcy, czyli co szósta polska rodzina to matka samotnie wychowująca dziecko. Wiele z nich daje sobie radę - ma pracę, dalszą rodzinę, która wspiera duchowo i materialnie. Tymczasem około 8 proc. samotnych matek wychowuje troje i więcej dzieci. I są to najczęściej kobiety, które potrzebują pomocy. Mają bowiem trudności w zaspokajaniu potrzeb materialnych na poziomie podstawowym. Z uwagi na niskie kwalifikacje zawodowe, a także konieczność opieki nad dziećmi kobiety te często nie są w stanie podjąć pracy zarobkowej. A liczba rodzin wielodzietnych niepełnych stale wzrasta.
Są także matki, których macierzyństwo określane jest jako przypadkowe. To przeważnie młode kobiety, mające wykształcenie zasadnicze zawodowe lub niższe. Przeważnie nie są przygotowane do podjęcia obowiązków wynikających z macierzyństwa. Te kobiety najczęściej dźwigają na sobie brzemię rodziny - patologicznej, dysfunkcyjnej, która nie dała im innego przykładu, jak żyć i troszczyć się o siebie i swoją rodzinę.
Inny przykład - żony alkoholików bądź mężczyzn, którzy stosują wobec nich i dzieci przemoc. Te kobiety najczęściej przez policję bądź opiekę społeczną szukają pomocy, uciekając z domu, trafiają też do placówek, takich jak domy samotnej matki. Jednak największym dramatem są ich powroty do patologii...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Dach nad głową to nie wszystko

W opinii wielu matek, dom samotnej matki to ciepło, bezpieczeństwo i pomoc w trudnych, czasem wręcz dramatycznych życiowych sytuacjach, które mają miejsce. Niewiarygodnie poplątane losy kobiet oraz doświadczenia i przeżycia ich dzieci niejednemu wydawałyby się końcem świata. Jednak Dom to dla nich szansa na nowe, lepsze życie, na połatanie zerwanych więzi, znalezienie zagubionych ogniw.
Na 108 istniejących w Polsce różnego rodzaju domów samotnej matki około 40 jest pod opieką Duszpasterstwa Rodzin Kościoła Katolickiego. Domy samotnej matki prowadzone przez organizacje wyznaniowe można podzielić zasadniczo na trzy grupy: domy powstałe z inicjatywy Caritas i domy poszczególnych diecezji Kościoła katolickiego, domy prowadzone przez Towarzystwo Pomocy im. Brata Alberta lub inne organizacje społeczne w ramach duszpasterstwa rodzin, domy matki i dziecka, których powstanie i istnienie związane jest z polityką społeczną państwa.
Pierwszy Dom Matki i Dziecka w ramach duszpasterskiej działalności Kościoła powstał pod Słupskiem z inicjatywy ks. Jana Ziei. Prekursorką na tym polu była jednak Teresa Strzembosz, która była zaangażowana w poradnictwo rodzinne archidiecezji warszawskiej. Uzyskawszy akceptację i pomoc finansową prymasa kard. Stefana Wyszyńskiego, założyła w 1958 r. w Chylicach Dom dla Matki i Dziecka. Była to pierwsza i oryginalna koncepcja domu dla samotnych matek. Dom założony przez Teresę Strzembosz i opracowany przez nią projekt stał się wzorem dla takich domów organizowanych w diecezjach przez Kościół.
Domy samotnej matki są po to, by przede wszystkim chronić poczęte życie oraz świadczyć materialną, psychologiczną, prawną, lekarską, a także duchową pomoc matce w okresie przed urodzeniem dziecka i po jego urodzeniu.
Jedną z takich placówek jest prowadzony przez siostry antonianki Dom Samotnej Matki im. Stanisławy Leszczyńskiej w Łodzi, Nowe Sady. Stary, trzypiętrowy budynek. Niegdyś należał do MPK, stąd bliskie sąsiedztwo zajezdni autobusowej.
Od 1992 r. funkcjonuje tu Dom Samotnej Matki. Jest 80 miejsc. Dla kobiet i ich dzieci. Pomoc mogą znaleźć kobiety ciężarne i matki z noworodkami do 8. miesiąca po urodzeniu - to założenia. Są jednak kobiety, które mają więcej dzieci. Siostry je przyjmują, bo wiedzą, że dzieci nie wolno rozdzielać.
Trafiają tu z różnych powodów - jedne nie mają warunków lokalowych, tracą mieszkania, inne wyrzucił z domu konkubent czy matka. Są także z powodu alkoholizmu w domu czy przemocy. Niekiedy uciekają same, z dziećmi, w nocy, często przywozi je policja po interwencji w domu. Dom wskazuje im także opieka społeczna czy parafia, czasem także sąsiedzi i znajomi. Można pomyśleć - patologia. Jednak nie zawsze. Zdarzają się bowiem osoby z normalnych rodzin, takich które nie wiedzą nawet, gdzie jest ośrodek pomocy społecznej. Czasem są to nawet matki i dzieci z pełnych rodzin, ale bez mieszkania. Mąż tuła się po schroniskach, one także...

Reklama

Szkoła życia

Przychodzą do Domu, bo tu znajdą pomoc, zrozumienie i ciepło. Tu organizuje się im czas, by mogły uregulować swoją sytuację prawną, socjalną, bytową. Siostry starają się, by kobiety mogły pozałatwiać wszystkie formalności - od becikowego, po rozwód i alimenty. Wspólnie piszą pisma czy chodzą do delegatur władnych przyznać mieszkanie socjalne. Dom ma także zaprzyjaźnioną kancelarię adwokacką, która bezpłatnie pomaga w wielu sprawach.
W Domu kobiety często na nowo budują relacje ze swoimi dziećmi. Jeśli są matkami po raz pierwszy, to uczą się ich pielęgnacji, opieki nad maleństwem. W trakcie kilkumiesięcznego pobytu w Domu matki wysyłają dzieci do szkół, przedszkoli, żłobków. W tym czasie starają się robić przeróżne kursy, np. fryzjerskie, by potem znaleźć pracę. Motywują je do tego siostry, które pomagają w jej szukaniu. Siostry opowiadają, że niejedna z kobiet po jakimś czasie przychodzi i mówi, że widzi, czym jest taki Dom. Dziękują za błahostki - np. za nauczenie sprzątania. W domu pracują cztery siostry. Kobiety traktują je jak matki.
Co po pobycie w Domu? Jak podkreśla dyrektor s. Franciszka Koproń, Dom ma im pokazać, jak można żyć, jak organizować sobie czas, jak stać się niezależną. Podaje wiele przypadków kobiet, którym się udało. To sukcesy Domu. Jedna z pierwszych podopiecznych, dziś mama 15-letniej córki urodzonej w Domu Samotnej Matki. Wyszła za mąż, ma drugą córkę, pracuje w aptece. Żyje normalnie. Czy kolejny przypadek - 40-letnia kobieta, która doświadczyła ogromnej przemocy, gwałtów ze strony męża alkoholika, nauczycielka w depresji, w ciąży z trzecim dzieckiem trafiła do Łodzi. Po ośmiu miesiącach pobytu w Domu powoli zaczęła łączyć wszystkie ogniwa. Znalazła dom, odzyskała dwóch starszych synów. Obecnie pomaga innym ludziom. Czy przykład matki alkoholiczki, która po urodzeniu dziecka stara się z sukcesem wyjść z nałogu. S. Franciszka Koproń opowiada także o przypadku pewnej młodej Armenki, która nielegalnie pracując w Polsce, zaszła w ciążę i została pozostawiona sama sobie. - Dziś ma męża, trójkę dzieci, w tym jedno autystyczne - mówi s. Franciszka. - Jestem bardzo dumna z tej dziewczyny - dodaje. Sukcesów jest więc sporo. Jak podkreśla s. Franciszka, są to przepiękne historie, dla których warto się starać, a przede wszystkim dla tych dzieci, bo dopóki one są, to trzeba walczyć...

Obronić przed piekłem

A porażki? Są chyba największym dramatem dla osób, które wracają do poprzedniego życia. Dla kobiet, może nieświadomych, może zbyt słabych, a przede wszystkim dla ich dzieci - bo na początku priorytety są inne. Wracają głównie kobiety z przemocy... Wracają do konkubentów, mężczyzn, którzy je krzywdzą. Mimo iż Dom stara się, by do tego nie dopuścić, same wybierają taki los i powrót do piekła...
Bo przecież każdy tu się stara, by było inaczej. Mamy są motywowane do przeróżnych rzeczy. Pieką ciasta, urządzają przeróżne uroczystości - święta, chrzciny swoich dzieci, przyjęcia imieninowe sióstr. Nawet roczek jest tu obchodzony! Wspólnie bawią się w sylwestra, ostatki. Przyjeżdżają byłe podopieczne. W każdą niedzielę w kaplicy Domu odprawiana jest Msza św., matki bardzo chętnie włączają się w przygotowanie liturgii.
Dom nie mógłby funkcjonować, gdyby nie pomoc osób życzliwych. Są wśród nich szkoły i łódzkie parafie, a także prywatne osoby, które z potrzeby serca wspomagają, jak mogą, Dom Samotnej Matki. Dom, który - jak mówią siostry - powinien funkcjonować w każdym większym mieście. Tak, by żadna potrzebująca kobieta nie została bez pomocy.
Obecnie potrzebne są pampersy, środki czystości, pościel, ubranka dla dzieci, kaszki, mleko, kosmetyki. Dom zbiera także meble - wyprawki dla osób, które rozpoczynają nowe, lepsze życie.
Dom to historie wielu kobiet, ich dramat, łzy, płacz dzieci. Ale to także, a może przede wszystkim ten uśmiech i radość, gdy się powiedzie. Gdy z Bożą i ludzką pomocą można budować dla siebie i dzieci prawdziwy dom, z ciepłem, poczuciem bezpieczeństwa. Taki, do którego zawsze chce się wracać.
Spotykamy się z młodą dziewczyną - mamą 3-letniej Kasi. Jeszcze 4 lata temu nie widziała innej możliwości niż aborcja. Pochodzi z rodziny patologicznej, oboje rodzice to alkoholicy. Pomogła jej spotykana codziennie na ulicy starsza pani - zaprowadziła do księdza, potem do Domu Samotnej Matki, regularnie ją odwiedzała. Po urodzeniu Kasi przygarnęła do siebie, teraz jest dla małej najlepszą babcią...

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wy jesteście przyjaciółmi moimi

2024-04-26 13:42

Niedziela Ogólnopolska 18/2024, str. 22

[ TEMATY ]

homilia

o. Waldemar Pastusiak

Adobe Stock

Trwamy wciąż w radości paschalnej powoli zbliżając się do uroczystości Zesłania Ducha Świętego. Chcemy otworzyć nasze serca na Jego działanie. Zarówno teksty z Dziejów Apostolskich, jak i cuda czynione przez posługę Apostołów budują nas świadectwem pierwszych chrześcijan. W pochylaniu się nad tajemnicą wiary ważnym, a właściwie najważniejszym wyznacznikiem naszej relacji z Bogiem jest nic innego jak tylko miłość. Ona nadaje żywotność i autentyczność naszej wierze. O niej także przypominają dzisiejsze czytania. Miłość nie tylko odnosi się do naszej relacji z Bogiem, ale promieniuje także na drugiego człowieka. Wśród wielu czynników, którymi próbujemy „mierzyć” czyjąś wiarę, czy chrześcijaństwo, miłość pozostaje jedynym „wskaźnikiem”. Brak miłości do drugiego człowieka oznacza brak znajomości przez nas Boga. Trudne to nasze chrześcijaństwo, kiedy musimy kochać bliźniego swego. „Musimy” determinuje nas tak długo, jak długo pozostajemy w niedojrzałej miłości do Boga. Może pamiętamy słowa wypowiedziane przez kard. Stefana Wyszyńskiego o komunistach: „Nie zmuszą mnie niczym do tego, bym ich nienawidził”. To nic innego jak niezwykła relacja z Bogiem, która pozwala zupełnie inaczej spojrzeć na drugiego człowieka. W miłości, zarówno tej ludzkiej, jak i tej Bożej, obowiązują zasady; tymi danymi od Boga są, oczywiście, przykazania. Pytanie: czy kochasz Boga?, jest takim samym pytaniem jak to: czy przestrzegasz Bożych przykazań? Jeśli je zachowujesz – trwasz w miłości Boga. W parze z miłością „idzie” radość. Radość, która promieniuje z naszej twarzy, wyraża obecność Boga. Kiedy spotykamy człowieka radosnego, mamy nadzieję, że jego wnętrze jest pełne życzliwości i dobroci. I gdy zapytalibyśmy go, czy radość, uśmiech i miłość to jest chrześcijaństwo, to w odpowiedzi usłyszelibyśmy: tak. Pełna życzliwości miłość w codziennej relacji z ludźmi jest uobecnianiem samego Boga. Ostatecznym dopełnieniem Dekalogu jest nasza wzajemna miłość. Wiemy o tym, bo kiedy przygotowywaliśmy się do I Komunii św., uczyliśmy się przykazania miłości. Może nawet katecheta powiedział, że choćbyśmy o wszystkim zapomnieli, zawsze ma pozostać miłość – ta do Boga i ta do drugiego człowieka. Przypomniał o tym również św. Paweł Apostoł w Liście do Koryntian: „Trwają te trzy: wiara, nadzieja i miłość, z nich zaś największa jest miłość”(por. 13, 13).

CZYTAJ DALEJ

Ks. Węgrzyniak: miłość owocna i radosna dzięki wzajemności

2024-05-04 17:05

Archiwum ks. Wojciecha Węgrzyniaka

Ks. Wojciech Węgrzyniak

Ks. Wojciech Węgrzyniak

Najważniejszym przykazaniem jest miłość, ale bez wzajemności miłość nigdy nie będzie ani owocna, ani radosna - mówi biblista ks. dr hab. Wojciech Węgrzyniak w komentarzu dla Vatican News - Radia Watykańskiego do Ewangelii Szóstej Niedzieli Wielkanocnej 5 maja.

Ks. Węgrzyniak wskazuje na „wzajemność" jako słowo klucz do zrozumienia Ewangelii Szóstej Niedzieli Wielkanocnej. Podkreśla, że wydaje się ono ważniejsze niż „miłość" dla właściwego zrozumienia fragmentu Ewangelii św. Jana z tej niedzieli. „W piekle ludzie również są kochani przez Pana Boga, ale jeżeli cierpią, to dlatego, że tej miłości nie odwzajemniają” - zaznacza biblista.

CZYTAJ DALEJ

Francuskie rekolekcje w drodze

2024-05-05 15:00

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Archiwum prywatne

Już kolejny raz parafia Najświętszego Serca Jezusowego w Tomaszowie Mazowieckim oraz parafia św. Mikołaja w Wolborzu połączyły swoje siły, organizując niezapomniane rekolekcje w drodze, czyli pielgrzymkę, której tym razem celem była Francja.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję