Rodzina w Polsce przeżywa głęboki kryzys. Jego wyrazem są: depresja demograficzna, masowe rozpady związków małżeńskich, osłabiona funkcja wychowawcza rodziny, marginalizacja znaczenia ojca w rodzinie i wiele innych.
Państwo obojętne na problemy rodzin
Czas już porzucić uspokajający schemat, że rodzina w Polsce na tle innych krajów jest mocna. Jest mocna w badaniach społecznych, z których wynika, że rodzina jest dla nas najwyższą wartością. To ważne, ale nie może przesłaniać rzeczywistości. Jeśli chodzi o przyrost naturalny, to jesteśmy w ogonie Europy, a dynamika rozwodów i separacji stawia nas z kolei na jej niechlubnym czele. Liczba dzieci umieszczanych poza rodziną biologiczną systematycznie rośnie i jest dużo wyższa niż 20 lat temu (w stosunku do liczby rodzących się dzieci). Rośnie także liczba nadzorów prowadzonych w sprawach opiekuńczych, w których rodzice mają ograniczoną władzę rodzicielską, rośnie przestępczość nieletnich (choć populacja dzieci zmniejsza się). Podważane są wartości rodzinne, a treści z brutalną przemocą docierają bez trudu nawet do małych dzieci. Niestety, na te i inne zjawiska nie ma od wielu lat wyraźnej odpowiedzi państwa w postaci mądrej polityki rodzinnej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Dzieci ofiarą zamrożenia progów dochodowych
Przykładem wyjątkowego lekceważenia problematyki rodzinnej jest decyzja rządu z 11 sierpnia br., podtrzymująca zamrożenie progu dochodowego (na poziomie 504 zł na członka rodziny) uprawniającego do świadczeń rodzinnych.
Nie pomogły działania Episkopatu Polski w Komisji Wspólnej, który w listopadzie 2008 r. podpisał z rządem, m.in. w tej sprawie, specjalną deklarację. Rząd zobowiązywał się w niej do weryfikacji progów dochodowych i zwiększenia pomocy dla ubogich rodzin wielodzietnych.
Próg dochodów został ustalony w 2004 r., z założeniem, że będzie podwyższany wraz ze zmianami dochodów i wydatków. Mimo zmian w dochodach próg dochodowy pozostaje jednak zamrożony. Skutkiem jest zmniejszanie liczby dzieci uprawnionych do zasiłku rodzinnego, którego brak powoduje również niemożność korzystania z różnych dodatków, np. z dodatku na dzieci w rodzinie wielodzietnej czy na dojazd dziecka z ubogiej rodziny do szkoły (poza miejscem zamieszkania). Jeśli w roku 2004 ponad 5,5 mln dzieci otrzymywało świadczenia rodzinne, to w roku 2006 - już 4,6 mln, a w 2008 r. - tylko 3,77 mln. Oznacza to, że w latach 2004-2008 liczba dzieci, które „wypadły” z systemu świadczeń rodzinnych, zmniejszyła się niemal o 1,8 mln!
Reklama
Masowe rozpady związków małżeńskich
W Polsce w 2000 r. rozwiodło się lub zdecydowało na separację 44 tys. małżonków, a w 2008 r. - już 69 266. Oznacza to, że tylko w ubiegłym roku rozwód miał miejsce w rodzinach, w których żyło ok.111 tys. dzieci i prawie 139 tys. osób dorosłych (razem 250 tys. osób). Dlaczego w takiej sytuacji nie próbuje się poprawić prawa dotyczącego rozwodów przez wprowadzenie choćby obowiązkowej mediacji wówczas, gdy małżonkowie mają dzieci? Dlaczego zrezygnowano z posiedzeń pojednawczych w ramach spraw rozwodowych? Dlaczego nie rozwija się poradnictwa rodzinnego i małżeńskiego? Dlaczego preferuje się samotnie wychowujących dzieci poprzez możliwość wspólnego rozliczania podatków z dzieckiem, czego rodzice w rodzinie pełnej są pozbawieni? Czyżby nieznane były poważne skutki rozpadów małżeństw, szczególnie dla dzieci?
Polityka rodzinna? Jak najbardziej, ale tylko w deklaracjach
Rząd deklaruje, że sprawy rodzin są mu bliskie. Twierdzi, że rozumie dramat demograficzny, ale najwyraźniej tylko werbalnie, ponieważ przeglądając znikomy dorobek ostatnich 2 lat, trudno dostrzec potwierdzenie tego „zrozumienia”. To dobrze, że wydłużono urlopy macierzyńskie (proces ten z niezrozumiałych względów rozłożono na 3 lata), trochę poprawiono ustawę o dłużnikach alimentacyjnych czy program dotyczący dożywiania dzieci, trwają prace nad ustawą o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie (której wiele zapisów budzi poważne kontrowersje). Rząd nie przygotował programu polityki rodzinnej, choć taki zapowiadał, a nawet nadał mu tytuł: „Solidarność pokoleń. Działania na rzecz dzieci i rodzin”. Program ten miał zostać przyjęty przez rząd do końca marca 2009 r.
Tymczasem prace w zakresie tworzenia polityki rodzinnej wymagają długofalowych działań, wynikających z analizy sytuacji, a nie pojedynczych rozwiązań.
Reklama
Jakie priorytety?
Priorytety mogą być realne lub werbalne. Realnym priorytetem są przygotowania do Euro 2012. W tym przypadku kryzys jest niegroźny, pieniądze podatników płyną wartko, a decyzje są podejmowane bardzo szybko, choć przecież nie wszyscy jesteśmy kibicami. Niedawno okazało się, że stadion w Warszawie będzie droższy o ok. 800 mln zł i będzie kosztować ok. 2 mld zł. Czy z tego powodu rząd zaniepokoił się brakiem środków na ten cel?
Klasycznym natomiast priorytetem werbalnym jest rodzina, o której dużo się mówi, ale czyni niewiele, choć niemal dla wszystkich jest ona ważna.
Rodzina wielodzietna priorytetem polityki rodzinnej?
W Polsce 1/3 dzieci wychowuje się w rodzinach, w których jest troje lub więcej dzieci. Brak zwiększenia wsparcia dla rodzin wielodzietnych jest szczególnie niezrozumiały. W rodzinach wielodzietnych najczęściej pracuje tylko jedno z rodziców, co powoduje, że ich budżet domowy jest bardzo skromny. Wielodzietność wyraźnie obniża poziom życia rodziny. Niemal 25% rodzin wielodzietnych żyje poniżej minimum poziomu egzystencji. Taka sytuacja utrudnia nie tylko zaspokojenie podstawowych potrzeb materialnych, ale również edukacyjnych, zdrowotnych i kulturalnych. Istnieją opasłe opracowania analizujące sytuację tych rodzin oraz werbalnie deklarowane zrozumienie dla ich szczególnej roli w sytuacji depresji demograficznej. Jednakże wołanie o większą pomoc dla tych rodzin pozostaje od wielu lat bez echa. Nawet prosty dodatek na trzecie i kolejne dzieci w rodzinie wielodzietnej, otrzymującej zasiłek rodzinny, nie jest istotnie podwyższany. Nawet nie myśli się o przyznaniu emerytur dla matek, które wychowały np. sześcioro dzieci itd.
Gdzie jest prorodzinne lobby?
Za rodziną ujmuje się wiele podmiotów publicznych, począwszy do Episkopatu Polski po związki zawodowe i organizacje prorodzinne. Ich głos jest jednak słabo słyszalny, a wpływ na decyzje podejmowane przez organy państwa mizerny. O polskich sprawach decydują wąskie gremia polityczne, które nie dostrzegają wystarczająco problemów rodzin. W tej sytuacji istnieje nagląca potrzeba nowych form współpracy podmiotów autentycznie zainteresowanych sprawami rodzin, które dotrą do decydentów. Na początek poprośmy o program rządu dotyczący polityki rodzinnej, który nie musi być przygotowywany latami. Przeprowadźmy nad nim solidną debatę społeczną i żądajmy wdrażania rozwiązań wzmacniających polską rodzinę.
Autor jest członkiem zespołu ds. rodziny Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu Polski, socjologiem, w poprzedniej kadencji był senatorem.