Niektórzy tak się boją i tak zażarcie bronią się przed starością, że tracą na tym całą młodość, szansę na przyjaźń i spełnienie szczęścia...
*
Pewna baśń kaukaska opowiada o wdowie, której mąż zmarł tak wcześnie, że syn go nie pamiętał. Pytał więc matkę, dlaczego inni mają ojców, a on nie. I kiedy usłyszał, że ojciec umarł i że umrzeć musi każdy, nie mógł z początku tego pojąć, a potem zbuntował się. „To niesprawiedliwe! - zawołał. - Jak Bóg może najpierw dawać, a potem odbierać życie. Pójdę więc tam, gdzie śmierć nie istnieje”. Matka powstrzymywała go, ale w końcu chłopak wyruszył na poszukiwanie. Gdziekolwiek jednak się zjawił, tam napotykał nieubłagane prawo śmierci. A nieśmiertelności - ani śladu.
Pewnego razu na kwitnącej łące ujrzał jakby kryształową komnatę z niespotykanie piękną dziewczyną w środku. Ale wejścia do niej nie było. Dopiero gdy spojrzała na niego, a w nim załomotało serce, dotknięte szkło ustąpiło. Dziewczyna zapytała go, czego szuka. Kiedy powiedział, że krainy nieśmiertelnych, to rzekła: „Próżne twoje poszukiwania, bo nie udźwignie twoje serce ciężaru nieśmiertelności. Zostań ze mną...”. I wtedy chłopak pierwszy raz przestał myśleć o śmierci. Kiedy zapytał ją, kim jest, powiedziała mu, że żyje od początku stworzenia i na zawsze, a na imię ma Uroda. Pozostał z nią. Mijały lata, a oni sami, niezmienni, patrzyli na przemiany i przemijanie, nie czując upływających wieków. Ale to było tylko trwanie - beznamiętne, nijakie. Aż któregoś dnia chłopak poczuł ogromną tęsknotę za matką, za przyjaciółmi, za wszystkim, co kiedyś ukochał, a co pozostawił. I powiedział dziewczynie, że musi tam wrócić, bo to w nim odżyło. „Nawet ich kości już nie odnajdziesz - usłyszał. - Czy nie mówiłam ci, że nie zniesiesz nieśmiertelnego życia tutaj? Ale idź, tylko weź ze sobą te trzy jabłka”. Chłopak opuścił wieczną Urodę i ruszył ku swoim ukochanym stronom.
Długo musiał wędrować, zanim dotarł do swoich stron. Jednak rósł tam stary bór, a z jego domu pozostało kilka kamieni. Kiedy na nich usiadł, nagle odżyło wszystko. Twarze matki, przyjaciół, dom... Jakże teraz było mu to wszystko drogie, bo utracone. Podeszli do niego jacyś ludzie. Ich twarze były tak obce, że gorycz obcości tego miejsca była nie do udźwignięcia. „Inna wieczność i inna kraina mnie wzywa” - powiedział i sięgnął po pierwsze jabłko. Zaraz zbielały mu włosy i broda. Po drugim odeszły nagle siły i wola życia. Ledwie doniósł do ust trzecie jabłko, wszedł w ramiona innej wieczności, bardziej swojskiej, bo tam byli ci, których ukochał.
*
„Dane zostało człowiekowi żyć raz, a potem umrzeć” - mówi Pismo, i niemożliwością, ale i głupotą byłoby odwracać to wszystko.
Pomóż w rozwoju naszego portalu