Dwa sąsiadujące wielkie kraje i dwie tradycje religijne. USA i Kanada. W Stanach Zjednoczonych już od dłuższego czasu fenomenem jest ruch ewangelikalny. W Kanadzie przez długi czas nie było nawet jego śladów, ale to się zmienia. Jedna ze stacji telewizyjnych wyemitowała niedawno film dokumentalny o wierze młodych Kanadyjczyków, którzy coraz częściej określają siebie jako „chrześcijanie ewangelikalni”. Na dzień dzisiejszy nie sposób policzyć dokładnie, ilu obywateli spod klonowego liścia przyznaje się do nowej chrześcijańskiej tradycji, ale socjologowie przypuszczają, że grupa stanowi od 10 do 15 proc. populacji.
Zjawiskiem zajął się serwis „Canada.com”. Od lat 70. tradycyjne wspólnoty chrześcijańskie systematycznie traciły swoich wiernych. Prezbiterianom ubyła jedna trzecia wyznawców. Od metodystów odszedł co piąty. W powstałą lukę weszli chrześcijanie ewangelikalni, którzy starają się, aby ich głos był jak najłatwiej dostępny i jak najbardziej słyszalny. Swoje nabożeństwa odprawiają w multikinach. Są mocno obecni w Internecie, a wraz z rosnącą liczbą zwolenników rosną ich polityczne aspiracje.
Kanadyjscy chrześcijanie ewangelikalni tym się różnią od amerykańskich braci, że choć w kwestiach moralnych są konserwatystami - stoją za prawem do życia od poczęcia oraz sprzeciwiają się małżeństwom homoseksualnym - to rzadko traktują obydwie sprawy jako główny punkt przepowiadania. Postępują tak z wyrachowania, bo wiedzą, że w kanadyjskim społeczeństwie nie uzyskaliby poklasku. Szukają więc innych tematów społecznej debaty, które przysporzyłyby im zwolenników. Podkreślają np. mocno szacunek dla środowiska naturalnego oraz sprzeciw wobec eutanazji.
(pr)
Pomóż w rozwoju naszego portalu