A na prowincji pytają: Czemu mają służyć wybory do Parlamentu Europejskiego? Czy na pewno temu, by wybrać najlepszych kandydatów do reprezentowania Polski na forum wspólnej Europy?
Przeglądając listy kandydatów na europarlamentarzystów (a właściwie jeszcze „kandydatów na kandydatów”, bo w chwili gdy piszę te słowa, trwa gorączkowe „dopinanie” list), można wpaść w spore przerażenie. Kogóż my na tych listach mamy? Oprócz doświadczonych, „czynnych” posłów i senatorów także wiele postaci dość oryginalnych, by nie powiedzieć egzotycznych - były piłkarz, uczestnik reality show, artysta kabaretowy (ongiś słynny Zulu Gula) i... jeszcze paru szokujących kandydatów by się znalazło.
Partie desygnujące na listy takie postaci albo mają skromne „zasoby personalne”, albo nie traktują wyborów do PE zbyt poważnie, albo lekceważą wyborców. Warto więc przypomnieć, że wybory, zwłaszcza wybory do PE, to nie plebiscyt popularności poszczególnych partii. A w trakcie kampanii kandydatów trzeba zapytać o kompetencje, o wizję przyszłej Europy i o... znajomość języków obcych. A wtedy może się okazać, że taki „Zulu Gula nie mieć szans”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu