A na prowincji to mówią, że teraz już na pewno nie odbiorą nam praw do organizacji piłkarskich mistrzostw Europy EURO 2012. Skoro w piłkę zapamiętale kopie nawet sam premier z paroma jeszcze ministrami, to przecież niepodobna, by krajowi dysponującemu tak „usportowioną” ekipą rządzącą odebrać tę prestiżową imprezę piłkarską. Na boiskach czy na klepiskach, ale turniej w Polsce odbyć się musi. Że też krytycy nie poznali się na tym „dyplomatyczno-piłkarskim” wybiegu premiera.
I w ogóle media powinny pochwalić premiera za troskę o dobrą kondycję fizyczną i za przykład sportowej aktywności. W końcu niedawno został dziadkiem. Pozazdrościć wnukowi takiego dziadka. Do rozstrzygnięcia pozostaje dylemat, czy premier jest najlepszym piłkarzem wśród wszystkich dziadków, czy najbardziej wysportowanym dziadkiem wśród wszystkich piłkarzy? Tego chyba nawet Leo Beenhakker nie rozstrzygnie.
Ale na prowincji dodają też - Niechby sobie premier piłkę kopał, skoro lubi! Byle tylko nie czynił tego w czasie, gdy powinien wypełniać swoje obowiązki służbowe - w sejmie, w rządzie czy jeszcze gdzie indziej. Ot, taki wymóg przyzwoitości! I skromne oczekiwanie społeczeństwa…
Pomóż w rozwoju naszego portalu