Ósme przykazanie: „Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu”. Znamy je na pamięć. Włączamy Dekalog do naszych modlitw. Niestety, bywa i tak, że się do niego nie stosujemy. Wyrażenie „fałszywe świadectwo” mieści w sobie całą gamę znaczeń - od fałszywych zeznań przeciwko drugiemu człowiekowi w sprawach sądowych, przez plotki, obmowy i pomówienia, do ohydnych oskarżeń oraz kłamstw przeinaczających prawdę. Wielu uważa, że skoro nikogo nie zabili i nikomu nic nie ukradli, to są w porządku. Czyżby? A może właśnie grzesząc przeciw ósmemu przykazaniu fałszywym słowem o naszym bliźnim, po prostu go społecznie uśmierciliśmy lub ukradliśmy mu dobre imię? Czy zastanawialiśmy się kiedyś nad tym? Można zawrócić pędzący tabun koni, ale fałszywego słowa raz wypowiedzianego już nie da się cofnąć. Co zatem robić? Żyć Ewangelią. Tak zwyczajnie, na co dzień. Wielu biblistów jest zdania, że najważniejszą frazą w Nowym Testamencie odnośnie do naszego sposobu postępowania wobec innych są Jezusowe słowa: „Wszystko, cokolwiek byście chcieli, aby ludzie wam czynili, i wy im czyńcie” (por. Łk 6, 31). Z jednej strony to przecież takie proste. Z drugiej zaś dla wielu wręcz niewykonalne. Najwyższy czas skończyć z moralnością Kalego z Sienkiewiczowskiej powieści „W pustyni i w puszczy”, gdzie czarnoskóry Kali mówił, że to dobrze, gdy on komuś kradnie krowę, a źle, gdy ktoś jemu ją ukradnie. W przeciwnym razie nadal będziemy daleko od Bożego królestwa.
Rozważania pasyjne dotyczące prawdy drukujemy na stronach Dodatku Liturgicznego w środku numeru.
Pomóż w rozwoju naszego portalu