W zeszłym roku, niestety, odwołano ten najbardziej prestiżowy samochodowy wyścig świata z powodu zagrożenia terrorystycznego. Dlatego też teraz postanowiono zmienić jego lokalizację. Rajd przeniósł się z Afryki do równie gorącej Ameryki Południowej i odbywał się od 3 do 18 stycznia na terenach Argentyny i Chile.
Kierowcy mieli do przejechania ponad 9574 km trasy (w tym ponad 5500 km tzw. odcinków specjalnych). Na starcie wyścigu pojawiło się ponad 530 zespołów z 49 państw. Do mety, niestety, nie dojechało 99 motocyklistów (startowało 235), 95 ekip samochodowych (zaczynało 194), 12 quadów (początkowo było ich 30), a także 25 załóg ciężarówek (z 84 startujących).
Oczywiście, na trasie wyścigu nie zabrakło też naszych rodaków. W Orlen Teamie wystartowali: Jacek Czachor, Marek Dąbrowski, Jakub Przygoński (motocykle) oraz Krzysztof Hołowczyc z pilotem Jean-Marc Fortinem (samochód). Ponadto w rajdzie wziął udział Krzysztof Jarmuż (motocykl), Rafał Sonik (quad), załoga ciężarówki Diverse Extreme Team (Grzegorz Baran, Izabela Szwagrzyk i Andrzej Grigorjew), a także kolejna ekipa samochodowa (Aleksander Sachanbiński i Arkadiusz Rabiega).
Największy, a zarazem historyczny sukces odniósł Rafał Sonik, który stanął na najniższym stopniu podium w klasyfikacji generalnej quadów. Gratulacje! Wielkie brawa należą się też Jakubowi Przygońskiemu, który w swoim debiucie uplasował - się na 11. miejscu. Jacek Czachor zajął 20. miejsce, a Krzysztof Jarmuż 22. (wszyscy motocykle). Krzysztof Hołowczyc zaś wraz z Jean-Marc Fortinem zajęli 5. lokatę w kategorii samochodów. Wyprzedziły ich tylko tzw. teamy fabryczne, które są po prostu bardzo bogate i nie przywiązują praktycznie żadnego znaczenia do kosztów.
Niestety, podczas wyścigu nie obyło się bez tragedii. W trakcie piątego etapu znaleziono martwego Francuza - Pascala Terry’ego, który leżał obok swojego motocykla (zmarł na zawał serca, do którego doszło z powodu wcześniejszego obrzęku płuc spowodowanego upadkiem). Hiszpański zaś motocyklista - Cristobal Guerrero również miał wypadek, po którym zapadł w śpiączkę.
Każdy kierowca zdaje sobie sprawę z tego, że prowadząc jakikolwiek pojazd, naraża siebie i innych na niebezpieczeństwo. Niemniej na naszych wysłużonych drogach przybywa coraz więcej aut. Latem natomiast widzimy również sporo motocykli. Na mniej uczęszczanych trasach pojawia się też wiele quadów.
Uprawianie sportów samochodowych to jednak już zupełnie inna sprawa. To naprawdę najwyższa szkoła jazdy. Szczególnie jeśli w grę wchodzą wyścigi tego typu co Rajd Dakar. Przygotowania do takiej imprezy właściwie zaczynają się tuż po jej zakończeniu. Samo zaś dotrwanie do końca już jest wielkim sukcesem. Śledząc medialne doniesienia, bez trudu możemy dostrzec, że właściwie podczas trwania takiego rajdu wszystko się może zdarzyć. Nie ma też praktycznie czasu na odpoczynek. Bywa i tak, że zawodnik na bezdrożach zdany jest wyłącznie na siebie. Co prawda, w dobie telefonii satelitarnej i GPS można go natychmiast zlokalizować, ale nie da się uniknąć tak przykrych sytuacji, jak te odnotowane powyżej.
Przeniesienie rajdu z Afryki do Ameryki Południowej wzbudzało początkowo wiele kontrowersji. Spodziewano się multum komplikacji. Obawiano się o stronę logistyczną. W każdym razie wszelkie wątpliwości rozwiało samo życie, gdyż zawody wypadły nadspodziewanie dobrze. Jest to zgodna opinia zarówno uczestników, jak i organizatorów.
Kontakt:
Pomóż w rozwoju naszego portalu