Młodzi tego nie pamiętają, ale jeszcze przed dwiema dekadami żyliśmy w kraju, gdzie od zakończenia II wojny światowej w 1945 r. furorę robiła tzw. gospodarka planowa. Zazwyczaj plany pięcio- czy dziesięcioletnie brały w łeb (przepraszam za wyrażenie), ale i tak nie przeszkadzało to socjalistycznym entuzjastom jedynie słusznego ustroju na obwieszczanie obywatelom całkowitego sukcesu w realizacji zamierzonych celów. Ot, propaganda!
Zostawmy na boku przeszłość. Zapytajmy raczej: Czy w życiu da się wszystko zaplanować? Współczesność zdaje się krzyczeć, że - tak. Przykład? Oto swoistą karierę zaczynają robić w Polsce przyniesione z Australii tzw. targi rozwodowe. Pierwsze odbyły się bez echa jesienią ubiegłego roku we Wrocławiu, ale - następne w Warszawie wzbudziły już o wiele większe zainteresowanie. Kilkudziesięciu wystawców, armia detektywów, seksuologów, a nawet firmy przeprowadzające badania DNA zabiegają o klientelę. A mają o kogo. Otóż, jak wynika z danych GUS, w naszym kraju rozwodzi się praktycznie już co trzecie małżeństwo. W 2007 r. rozstało się aż 65 tys. par (ponad 20 tys. więcej niż dziesięć lat wstecz). Ludzie zaś po prostu planują rozwody, traktując ten krok jako kolejny w porządkowaniu sobie życia (układaniu po swojemu). Ponoć istnieją takie małżeństwa, które z góry zakładają, że po określonym czasie (tzw. termin przydatności do konsumpcji) po prostu się rozstają i już!
Mało tego. Jedna ze stacji radiowych w Charleston w Wirginii Zachodniej w USA wpadła nawet na pomysł, by z okazji tzw. walentynek rozlosować... darmowy rozwód. Dlatego też na swojej stronie internetowej przyjmuje zgłoszenia chętnych, a właśnie 14 lutego ma odbyć się losowanie „szczęśliwców”. Zatrudniono nawet adwokata, który wszystkim się zajmie.
Piszę o tym, ponieważ tego typu historie zaczną coraz częściej pojawiać się w naszym kraju. Doprawdy nie sposób im zapobiec. Można co najwyżej neutralizować ich skutki. W każdym razie na pewno nie wolno załamywać rąk. Jeśli zaś chodzi o konkretny problem rozwodów, w Polsce owa sprawa została podjęta przez Kościół katolicki (m.in. trwające kilka lat przygotowania do sakramentu małżeństwa w ramach spotkań parafialnych z młodzieżą ponadgimnazjalną). Niemniej jednak problem jest palący.
Wracając zaś do gospodarki planowej, obym tylko nie dożył takich czasów, w których ludzie zaczną np. planować swoją śmierć. Mam nadzieję, że do takich absurdów nigdy nie dojdzie. I tego się trzymajmy!
Pomóż w rozwoju naszego portalu