Jeśli w tym roku suwerenne dotąd państwa członkowskie Unii Europejskiej ratyfikują tzw. Traktat Reformujący, Unia Europejska przekształci się z dotychczasowego związku państw suwerennych w państwo - superpaństwo - o własnej suwerenności.
W tym decydującym roku warto rzucić okiem wstecz, na ewolucję, jakiej ulegały wspólnoty europejskie.
Utworzenie w początkach lat 50. Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali (w latach tych stal i węgiel były jeszcze materiałami strategicznymi) wynikało w poważnej mierze z powojennej polityki Francji, pragnącej wespół z innymi, mniejszymi krajami europejskimi kontrolować przemysł niemiecki; francuski kompleks przegranej wojny z Niemcami i pragnienie ich kontroli w zderzeniu z powojenną amerykańską polityką szybkiej odbudowy Niemiec Zachodnich - w warunkach „zimnej wojny” i podziału Europy - legły u podstaw tej i późniejszych „wspólnot europejskich”, składających się z czasem na związek państw, zwany Unią Europejską. Szybki rozwój gospodarczy Niemiec, wspomagany brakiem wydatków na zbrojenia i amerykańską pomocą, doprowadził już w połowie lat 60. do równowagi politycznej wewnątrz UE, wskutek czego stała się ona jakby wspólnym, francusko-niemieckim instrumentem polityki w Europie. Sytuacja taka utrzymywała się mniej więcej do zjednoczenia Niemiec, w roku 1990 (z narastającą gospodarczą przewagą Niemiec). W miarę jak zjednoczone już Niemcy przezwyciężają po roku 1990 kłopoty z NRD-owskim dziedzictwem - a Francja popada w coraz trudniejszą sytuacje gospodarczą (gigantyczny, stale rosnący dług publiczny!) - wyrastają one na głównego kierownika polityki europejskiej, której narzędziem nadal pozostaje UE. Kilka lat temu wypuszczono nawet „próbny balon” sprawdzający polityczną siłę Niemiec: była to propozycja dopuszczenia Niemiec do członkostwa w stałej Radzie Bezpieczeństwa ONZ. „Test” ten wypadł wówczas dla Niemiec negatywnie, ale od tego czasu sytuacja nieustannie się zmienia. Najświeższej daty oś Berlin - Moskwa („strategiczne partnerstwo”) bardzo wzmocniła polityczną i gospodarczą pozycję Niemiec w Europie (rosyjskie surowce - niemiecka technika).
Niedawno prezydent Francji wystąpił z propozycją utworzenia „unii krajów Morza Śródziemnego”, z udziałem Francji, Hiszpanii, Włoch i śródziemnomorskich krajów arabskich i afrykańskich. Można w tym upatrywać próbę innego niż dotąd rozłożenia politycznych akcentów: zapowiedź większego angażowania się Francji w tamten obszar „wpływów, surowców i handlu” niż w Europę Wschodnią. Brak miejsca dla Niemiec w tej francuskiej propozycji spowodował jednak natychmiastową reakcję Berlina, który wnet oznajmił, że w takim razie Niemcy przystąpią do tworzenia „unii północnoeuropejskiej”, w której nie będzie miejsca dla Francji. Trudno wyobrazić sobie jakąkolwiek „unię północnoeuropejską” bez akceptacji Moskwy, znacznie łatwiej - że Rosja byłaby elementem takiej unii... W odpowiedzi na tę błyskawiczną reakcję Berlina francuski prezydent cofnął się; z polityki śródziemnomorskiej Niemcy wypchnąć się nie dały... Płyną stąd dwa wnioski: nader szybko umacnia się kierownicza rola Niemiec w Unii Europejskiej, wzmocniona „strategicznym partnerstwem” z Rosją, słabnie natomiast rola „naszego tradycyjnego sojusznika”, Francji, coraz tęskniej oglądającej się na swe tradycyjne, ekskolonialne „podwórko” (z którego zresztą nigdy przecież nie wyszła). Podkreśla to tylko wagę możliwego, poważnego osłabienia Polski w nowym superpaństwie - Unii Europejskiej i wzmaga niepokój z powodu polityki rządu Tuska, który przedłuża niebezpiecznie rozmowy z rządem amerykańskim w sprawie amerykańskiej „tarczy obronnej” w Polsce. Bo warto przypomnieć, że polityka wypychania amerykańskiej obecności z Europy to tradycyjny, niezmienny kurs polityki rosyjskiej dziś (a sowieckiej - w przeszłości), któremu coraz chętniej sekunduje Berlin.
Pomóż w rozwoju naszego portalu