Jakże zmienne, choć nie- wykluczające się sondaże mogą pojawić się z dnia na dzień. W ubiegłym tygodniu pisaliśmy o tym, że - według jednego z badań - Brytyjczycy należą do najbardziej zsekularyzowanych narodów Europy, z bardzo wysokim procentem agnostyków i ateistów. I to pewnie jest prawda. Tyle że w tym samym czasie ci sami ludzie żałują takiego stanu rzeczy, podkreślając, że ta niewiara ma przełożenie na upadek moralności, a co za tym idzie - na zmniejszenie poczucia bezpieczeństwa. Brytyjczycy coraz bardziej boją się ludzi niemoralnych. A tych w powszechnej opinii przybywa. Według sondażu przeprowadzonego przez BBC, a omawianego przez „Daily Mail”, czterech na pięciu Brytyjczyków uważa, że moralność w narodzie ulega degradacji, a jedynie jeden na dziesięciu jest przekonany, że mamy do czynienia z postępem moralnym. Słuszność przekonań większości dowodzi choćby ostatnia decyzja, żeby dozwolić na stworzenie ludzko-zwierzęcych hybryd w laboratoriach.
Skutkiem takiej oceny ludzi jest lęk. Brytyjczycy się boją. Większość mówi, że nie odważyłaby się na interwencję, gdyby natknęła się na zachowanie kryminalne. Dwie trzecie przeszłoby obojętnie w sytuacji, gdyby młodzi malowali graffiti na budynkach, a trzy czwarte nie zwróciłoby uwagi na zbyt głośne rozmowy telefoniczne okraszone niecenzuralnymi słowami.
Grubo ponad połowa Brytyjczyków jest przekonana, że największy wpływ na moralność ma religia. Co ciekawe, najczęściej myślą tak młodzi. Osoby w wieku od 16 do 24 lat twierdzą wręcz, że religia powinna mieć większy wpływ na życie społeczne. Może w tym tkwi nadzieja?
(pr)
Pomóż w rozwoju naszego portalu