Bywają w polityce chwile napięć i zawirowań, gdy nawet wytrawni komentatorzy tracą orientację i zmuszeni są odwołać się do porzekadła: „Trudno być prorokiem we własnym kraju”... W takich momentach - gdy zbyt wiele pytań pozostaje bez jasnych odpowiedzi - dobrze jest nie tracić z pola widzenia spraw najważniejszych, bo to one są z reguły kluczem do zrozumienia niejasności, niedomówień i niedopowiedzeń.
Najważniejszą dla Polski decyzją polityczną, jaka ma być podjęta w ciągu najbliższych miesięcy, będzie postanowienie: Czy Polska przyjmie „małą eurokonstytucję” (czyli przedstawiony w Brukseli tzw. Traktat Reformujący Unię Europejską) - czy ją odrzuci? Przyjęcie tego traktatu oznaczać będzie rezygnację z państwowej suwerenności, z wszelkimi konsekwencjami takiej decyzji: w sferze politycznej, gospodarczej, kulturowo-obyczajowej i obywatelskich wolności.
Tymczasem po ostatnich wyborach ukształtowała się w Polsce koalicja rządząca, w której PiS jest, wprawdzie umiarkowanym, ale jednak zwolennikiem likwidującej polską suwerenność eurokonstytucji - a dwaj pozostali koalicjanci (chociaż każdy z innych powodów) są jej przeciwnikami. (Przy czym wydaje się, że Samoobrona przeciwna jest eurokonstytucji tylko tymczasowo, więc koniunkturalnie, z ciasnych względów partyjniackich, podczas gdy Liga Polskich Rodzin - ze względów zasadniczych: suwerenność państwa nie jest do negocjacji). Zbieżne stanowisko obydwu tych partii w kwestii tak podstawowej od dawna już wywołuje wściekłe ataki zarówno LiD-u (czerwonej i różowej lewicy), jak i PO, entuzjastów samolikwidacji suwerennego państwa polskiego. Zaciekłości tym atakom przydaje fakt, że ani Liga Polskich Rodzin, ani Samoobrona nie należą do układu „towarzystwa okrągłego stołu”, grup i podgrupek „trzymających władzę” za kulisami władzy oficjalnej. I wprawdzie PiS, jako koalicjant, nie brał udziału w tych atakach, to jednak nie sposób uciec od kluczowego pytania: Do kogo bliżej jest PiS-owi jako zwolennikowi eurokonstytucji - do LPR-u i Samoobrony czy jednak do PO i LiD-u?... W odpowiedzi na to pytanie kryje się klucz do zrozumienia obecnych zawirowań politycznych w kraju, tym bardziej że już wkrótce podjęta ma być na konferencji międzyrządowej ostateczna decyzja o przyjęciu lub odrzuceniu eurokonstytucji.
PiS miał poparcie LPR-u i Samoobrony, gdy czyścił Wojskowe Służby Informacyjne z PRL-owskiej gangreny, reorganizował je, i gdy tworzył Centralne Biuro Antykorupcyjne - instytucje wzmacniające władzę. PiS, jak się wydaje, utraci jednak poparcie obydwu tych partii, gdy na forum UE stanie sprawa eurokonstytucji. Czy zatem usunięcie Leppera z rządu nie jest wstępem do „cięcia po skrzydłach” koalicji? Czy następnie losu wicepremiera Leppera nie podzieli drugi wicepremier Roman Giertych? Niemal jednoczesny atak (już po raz wtóry!), jaki przypuszczono na o. Tadeusza Rydzyka i Radio Maryja (bez niedomówień i fałszów informujące o skutkach przyjęcia eurokonstytucji), nie pozostawia złudzeń: w Polsce od kilkunastu miesięcy toczy się ostra gra polityczna, mająca na celu zmarginalizowanie tej części opinii publicznej, tych partii politycznych i tych mediów, które przeciwne są rezygnacji z suwerenności.
PiS nie usiedzi długo „okrakiem” na barykadzie: wcześniej czy później będzie musiał zdeklarować się, czy wraz z LiD-em lub PO jest za likwidującym suwerenność państwa polskiego Traktatem Reformującym (więc zamaskowaną formą eurokonstytucji) - czy wraz z LPR-em i Samoobroną (które utworzyły ostatnio wspólną partię Liga i Samoobrona) jest temu traktatowi przeciwny. A że przyjęcie tego traktatu brzemienne będzie w konsekwencje na wszystkich dosłownie płaszczyznach życia przez dziesiątki długich lat i w wielu pokoleniach, więc najbliższa kampania wyborcza będzie tak naprawdę zwarciem między zwolennikami a przeciwnikami eurokonstytucji.
Pomóż w rozwoju naszego portalu