Reklama

List wolontariuszki z Ugandy

Niedziela Ogólnopolska 28/2007, str. 22-23

Archiwum - Salezjański Ośrodek Misyjny

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

„Wypłyń na głębię i zarzuć sieci swoje na połów”. Odpowiadając, Szymon rzekł: „Panie, całą noc ciężko pracując, nic nie złowiliśmy, ale na Twoje słowo zarzucę sieci”
(por. Łk 5, 4-5).

Peter mówi, że okraść bogatego to nie grzech. Przekonuję go, że jakakolwiek kradzież to grzech. On odpowiada, że grzech jest tylko wtedy, kiedy okrada się biednego.
- Gdybym teraz zabrał ci tę koszulkę i dał ją komuś, kto żebrze na ulicy, to uczyniłbym bardzo dobrze.
- Jak to? Przecież to niesprawiedliwe - odpowiadam.
- Jasne, że sprawiedliwe. Ty masz pieniądze i możesz sobie kupić nową, ci ludzie na ulicy nie mają nic.
- To znaczy, że dla ciebie kradzież i przemoc jest sprawiedliwa? Musisz przecież przemocą zabrać mi tę koszulkę, bo ja nie chcę ci jej oddać.
- A czy to, że ty masz co jeść, w co się ubrać i gdzie spać, a ci ludzie nie mają nic, to jest sprawiedliwe? - argumentuje Peter.
Poddałam się, dalsza dyskusja nie miała większego sensu...
W Ugandzie żyje się inaczej niż w Polsce, tzn. dzieci rodzą się tak samo, generalnie główką do przodu, tak samo umierają, ale żyją inaczej...
Życie rozpoczyna się wraz ze wschodem słońca (tu słońce zawsze wschodzi o tej samej porze), kiedy tylko jest widno na tyle, że można rozpoznać twarze. Młodzi mężczyźni, niekoniecznie kompletnie odziani, pierwsze kroki kierują do toalety pod bananowcem, dzieciaki kucają pod krzaczkami. Kobiety rozpalają ogień w małych piecykach na węgiel drzewny. W powietrzu unosi się zapach dymu, który mnie, „muzungu”, przypomina popołudniowego grilla nad jeziorem z przyjaciółmi.
W miasteczku pierwszy zapełnia się rynek. Za chwilę przywiozą świeże warzywa i mięso. Właściciele kramików pojawiają się przy swoich stoiskach. Odsuwają czarne foliowe plandeki, którymi przykryli swój dobytek na noc, rozsiadają się na małych, okrągłych krzesełeczkach i czekają... Później na ścieżki wychodzą dzieciaki z żółtymi pojemnikami na wodę. Jeśli dzieciak niesie pojemnik w ręku, to znaczy, że idzie po wodę; jeśli niesie go na głowie, znaczy, że wraca z wodą. W naszym miasteczku tylko kilka rodzin ma zainstalowaną bieżącą wodę, reszta chodzi do pompy. Na śniadanie jest herbata, dla tych bardziej zaradnych - z cukrem. Nim słońce na dobre rozprostuje swoje promienie nad Afryką, na ścieżkach kołyszą się w rytmie kroków setki motyk zawieszonych na ramionach dzieci, dziadków, młodych mam i dojrzałych mężczyzn. Ugandyjczycy ruszają do pracy. W tym samym czasie przestrzeń wypełnia się warkotem i spalinami boda-boda - motorów-taksówek. Dziarskie chłopaki zajmują swoje miejsca w strategicznych punktach miasteczka, po czym wyciągają się na swoich mechanicznych rumakach, zasuwają czapki na oczy i odsypiają ostatnią noc - tu ruch zacznie się trochę później. W miasteczku pojawiają się pierwsze matatu - minibusy taksówki. Zajeżdżają na postój, pakują pasażerów, kilka kur, jakiś worek z warzywami i pomykają z zawrotną jak na te drogi prędkością we wszystkich możliwych kierunkach. Na rynek zajeżdża ciężarówka zapakowana po brzegi matooke - zielonymi bananami, które spożywa się jedynie po ugotowaniu, nawiasem mówiąc, to główne pożywienie tubylców.
Dzień toczy się powoli. Małe brzdące, przyodziane jedynie w koralikową, kolorową przepaskę na biodrach, raczkują dookoła domu w poszukiwaniu „skarbów”, które można by wepchnąć do buzi, zanim starszy brat lub siostra zauważy. Hm... w Europie dziecko po narodzinach dostaje swoje pierwsze własne łóżeczko, swój pierwszy wózeczek, później pierwszy chodzik i samochodzik. W Afryce dziecko po porodzie, do czasu kiedy nauczy się samodzielnie poruszać, w dalszym ciągu jest „częścią ciała” mamy, dokonuje się jedynie małe przesunięcie - z brzucha na plecy. Nie ma mowy o własnym łóżeczku, chodziku, samochodziku czy lalce - lalka będzie trochę później, zrobiona własnoręcznie z bananowych liści.
Około pierwszej godziny w szkołach serwują obiad, gotowaną mąkę kukurydzianą z fasolą - codziennie to samo. Dla dzieciaków to pierwszy, a czasami i ostatni posiłek w ciągu dnia. Wieśniacy wracają z pól, temperatura przekracza 30 stopni w cieniu. Między pierwszą a trzecią po południu życie zwalnia swoje obroty do minimum. Kto żyw i nie musi nigdzie iść, chowa się w cieniu ogromnych drzew mango, tudzież lokalnego jackfruita. Stare wyleniałe psy leżą pod ścianami, nie zważając na roje much krążących dookoła.
Druga fala aktywności rozpoczyna się ok. czwartej po południu. Dzieciaki kończą szkołę i natychmiast po rzuceniu w kąt swoich trzech zeszytów biegną na boisko. Te starsze kopią prawdziwą piłkę. Młodsze trenują na piłce z kawałków ubrań, plastykowych torebek i kartonów przewiązanych gumą z dętki. Te, których nie interesuje piłka, popychają za pomocą kijka felgę rowerową, hałasując przy tym okropnie. Nie potrzeba supermena, actionmena ani Barbie, nawet butów nie potrzeba, by się dobrze bawić. Buty są wszak tylko na niedzielę - do kościoła.
Dzień chyli się ku wieczorowi. Ludzie wracają do domów z pól, szkół, urzędów, sklepów. Pasterze zaganiają bydło do zagród. Znów matki, babki, siostry nastawią garnki na węglowych piecykach, po czym usiądą przed domem na słomianej macie i poczną rozprawiać o życiu w małym miasteczku z matką, babką czy siostrą z sąsiedniej chaty. Jeszcze tylko bobasy wsadzić do miski, a niechże się popluskają, rozdzielić nagotowane matooke między głodomory i można spokojnie pójść spać.
Jutro ze wschodem słońca młodzi mężczyźni, niekoniecznie kompletnie odziani, wyjdą przed chaty... I tak dzień za dniem będzie wschodził i zachodził w afrykańskim rytmie; i tylko czasem czyjeś narodziny lub śmierć zmienią porządek dnia.
Tu żyje się inaczej... Ludzie nie wiedzą, że istnieje świat kart kredytowych, randek internetowych, rachunków bankowych, spraw rozwodowych, mafii narkotykowych, centrów handlowych. Nie wiedzą, że rodzice mogą nie mieć czasu dla swoich dzieci, że trzeba rachunki na czas popłacić, płyn do kąpieli kupić...
Dziękuję Bogu za ten rok w Afryce. Czy rok to długo? Nie wiem - to przecież umowna miara. Ja życia tutaj nie mierzyłam datami, ale chwilami spędzonymi w gronie Ugandyjczyków, meczami piłki nożnej z naszymi dzieciakami, spotkaniami z ludźmi i doświadczeniem wręcz namacalnej obecności Boga wśród swego ludu. Dziękuję Stwórcy, że teologia nie jest w książkach zamknięta, że otworzył mi drzwi tego „niezwykłego laboratorium”. Dziękuję za doświadczenie jedności Kościoła w jego przebogatej różnorodności, za otwarcie nie tylko umysłu, ale przede wszystkim serca. „Teraz pojmuję, że Bóg naprawdę nie ma względu na osobę, ale w każdym narodzie miły Mu jest, kto się go boi i sprawiedliwie postępuje” (por. Dz 10, 34-35).
Na koniec chciałabym życzyć każdemu młodemu człowiekowi przeżycia takiej przygody (niekoniecznie na Czarnym Lądzie), w której sam musi zmierzyć się ze swoimi słabościami, w czasie której wniknie w głębię własnego ducha, odkryje głębię świata, a przede wszystkim bezgranicznie zaufa Chrystusowi. Duc in altum!

Z radosnym uśmiechem całym sercem dziękuję -

Monika Kacprzak - autorka listu z Ugandy

Urodziła się w Ciechanowie. Dzieciństwo spędziła w małej mazowieckiej wiosce - Watkowie. Po maturze podjęła studia na Wydziale Teologii Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. W 2002 r. rozpoczęła drugi kierunek studiów na Wydziale Nauk Społecznych i Sztuki - specjalizacja Praca Socjalna. Następnie podjęła magisterskie studia uzupełniające na kierunku politologia. W 2006 r. ukończyła magisterskie studia z teologii i wyjechała na rok do Ugandy do pracy misyjnej w placówce salezjańskiej Bombo Namaliga.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Francja: Kapitan siatkarzy kończy karierę i wstępuje do opactwa

2024-04-30 07:47

[ TEMATY ]

świadectwo

fr.wikipedia.org

Ludovic Duée

Ludovic Duée

Kapitan drużyny Saint-Nazaire - nowych zdobywców tytułu mistrzów Francji w siatkówce, 32-letni Ludovic Duee kończy karierę sportową i wstępuje do opactwa Lagrasse. Jak poinformował francuski dziennik „La Croix”, najlepszy sportowiec rozegrał swój ostatni mecz w niedzielnym finale z reprezentacją Tours 28 kwietnia i teraz poprosi o dołączenie do tradycjonalistycznej katolickiej wspólnoty kanoników regularnych w południowo-francuskim departamencie Aude.

Według „La Croix”, Duee poznał wspólnotę niedaleko Narbonne w regionie Occitanie, gdy przebywał tam podczas pandemii koronawirusa. Mierzący 1,92 m mężczyzna powiedział, że zakonnicy byli bardzo przyjaźni, otwarci i dynamiczni, mieli też odpowiedzi na wiele jego pytań. Siatkarz przyznał, że spotkanie z duchowością braci zmieniło również jego relację z Bogiem.

CZYTAJ DALEJ

O komiksach Juliusza Woźnego w szkole

2024-04-29 22:29

Marzena Cyfert

Juliusz Woźny w SP nr 17 we Wrocławiu

Juliusz Woźny w SP nr 17 we Wrocławiu

Uczniowie starszych klas SP nr 17 we Wrocławiu gościli Juliusza Woźnego, wrocławskiego historyka i autora komiksów. Usłyszeli o Edycie Stein, wrocławskich miejscach z nią związanych, ale też o pracy nad komiksami.

To pierwsze z planowanych spotkań, które zorganizowały nauczycielki Barbara Glamowska i Marta Kondracka. – Dlaczego postanowiłem robić komiksy? Otóż z myślą o takich młodych ludziach, jak Wy – mówił Juliusz Woźny.

CZYTAJ DALEJ

Stolica Apostolska w ONZ: aborcja nie jest drogą do zrównoważonego rozwoju

2024-04-30 15:02

[ TEMATY ]

aborcja

ONZ

Zgromadzenie Ogólne ONZ

Magdalena Pijewska

Przedstawiciel Stolicy Apostolskiej wyraził na forum ONZ sprzeciw wobec międzynarodowych działań prowadzących do erozji szacunku dla świętości ludzkiego życia i niezbywalnej godności osoby ludzkiej. Abp Gabriele Caccia zabrał głos na sesji Zgromadzenia Ogólnego Organizacji Narodów Zjednoczonych, która odbyła się z okazji 30. Międzynarodowej Konferencji na temat Ludności i Rozwoju.

Stały obserwator Stolicy Apostolskiej przy Organizacji Narodów Zjednoczonych przypomniał, że trzy dekady temu zajęto się w Kairze pilnymi kwestiami związanymi z populacją i rozwojem, uznając kluczowe znaczenie zapewnienia dobrobytu jednostek i rodzin. Był to ważny kamień milowy w zrozumieniu relacji między populacją a rozwojem. Abp Caccia zauważył, że deklaracja przedstawiała ludzi nie jako przeszkodę w rozwoju, ale stawiała w centrum troskę o zrównoważony rozwój.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję