Reklama

Dla Niepokalanej oraz dusz czyśćcowych

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wsanktuarium Matki Bożej w Licheniu, nad którym pieczę sprawują księża ze Zgromadzenia Marianów, 16 września br. odbędzie się beatyfikacja o. Stanisława Papczyńskiego - założyciela ich wspólnoty zakonnej, pierwszego rdzennie polskiego zakonu męskiego. Beatyfikacyjnej uroczystości będzie przewodniczył legat papieski - kard. Tarcisio Bertone, sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej.
Marianie czekali na to wydarzenie ponad 300 lat, przechodząc tragiczne koleje losu: na przełomie wieków XVIII i XIX rozwijające się dynamicznie zgromadzenie nie tylko w Polsce, ale także na Wschodzie oraz w Portugalii i we Włoszech, zostało na skutek decyzji Napoleona wygnane z Rzymu, potem na mocy postanowienia króla Portugalii musiało opuścić także ten kraj, i w końcu dekretem cara Aleksandra II zostało skasowane.
Szczęśliwie odnowione na początku XX wieku przez bł. abp. Jerzego Matulewicza, zgromadzenie liczy obecnie ponad 500 współbraci, pracujących w 17 krajach na wszystkich kontynentach. Zadaniem wspólnoty na Wschodzie jest praca na rzecz odrodzenia się Kościoła po latach reżimu komunistycznego, w Afryce księża marianie zajmują się formacją osób świeckich i pracą na rzecz ubogich, w Europie Zachodniej - nową ewangelizacją, a w obu Amerykach szerzą orędzie Miłosierdzia Bożego.

Pijar założycielem marianów

Sługa Boży o. Stanisław Papczyński urodził się 18 maja 1631 r. w Podegrodziu k. Starego Sącza. Jego ojciec był kowalem i sołtysem w wiosce. Młody Janek Papczyński nauki pobierał w kolegiach pijarów i jezuitów. W 1654 r. wstąpił do Zakonu Pijarów w Podolińcu na Spiszu. Po 2 latach złożył pierwsze śluby zakonne w Warszawie, a święcenia kapłańskie przyjął 12 marca 1661 r. w Brzozowie k. Rzeszowa z rąk biskupa przemyskiego Stanisława Sarnowskiego. Od początku zasłynął jako znakomity nauczyciel retoryki. Był zresztą twórcą cenionego podręcznika retoryki, wznawianego kilkakrotnie, a także autorem kilku dzieł ascetycznych. Był także znakomitym kaznodzieją i spowiednikiem (spowiadał m.in. nuncjusza papieskiego w Polsce Antonio Pignatellego, późniejszego papieża Innocentego XII oraz króla Jana III Sobieskiego).
Zrażony panującą wśród zakonników tendencją do łagodzenia reguły, o. Papczyński próbował wprowadzić surowsze obyczaje, zgodne z pierwotną regułą pijarów. Stąd przylgnęła do niego opinia zakonnika zbyt surowego, ascety i rygorysty, wymagającego bezwzględnego zachowania reguł zakonnych. Nie zgadzał się do końca z tą opinią. Uważał, że fundamentem ascezy jest ewangeliczna zasada, że „nikt nie może dwom panom służyć” (Mt 6, 24). Ci „dwaj” panowie: Bóg i świat, to inaczej mówiąc - pragnienia duchowe i cielesne w człowieku, miłość Boga i miłość własna. Kto wstąpił do zakonu, wybrał służbę lepszemu Panu. Chcąc nie chcąc, musi temu drugiemu wypowiedzieć wojnę. A jeśli będzie walczył jak należy, zostanie mu udzielona niebieska pomoc. Bóg błogosławi tym, którzy walczą dla Niego. Asceza to nic innego jak oręż do walki duchowej. Wszelkie środki i ćwiczenia ascetyczne mają pomóc zakonnikowi oczyścić się z brudu grzechu, aby mógł rozwinąć w sobie piękno Boże.
O. Papczyńskiego okrzyknięto jednak wichrzycielem. W tej sytuacji, kierowany miłością do swego zgromadzenia i pragnieniem przywrócenia spokoju w prowincji, poprosił on w 1669 r. o zwolnienie ze ślubów i pozwolenie na odejście z Zakonu Pijarów. To była najbardziej bolesna chwila w jego życiu: zwolnienie ze ślubów i odejście ze zgromadzenia droższego mu nad życie, najmilszego - jak mówił - Towarzystwa Ubogich Matki Bożej. W młodości ślubował pozostać w nim do końca życia, jednak Opatrzność Boża przygotowywała dla niego inną drogę, inne zadanie.
Niektórzy mówili, że uciekł, jeszcze inni, że go wyrzucono. On zaś otrzymał 18 października 1670 r. papieską zgodę i wkrótce, 11 grudnia 1670 r., przebywając w Kazimierzu pod Krakowem, złożył Bogu i Maryi osobisty akt ofiarowania, tzw. oblatio, w którym zadeklarował, że pragnie nadal żyć jako zakonnik w czystości, posłuszeństwie i ubóstwie oraz wyraził zamiar założenia Zgromadzenia Marianów w celu szerzenia kultu Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny oraz niesienia pomocy zmarłym, zwłaszcza nagle i bez przygotowania. Idee te zawarł o. Stanisław w „Regule życia” - pierwszych konstytucjach Zgromadzenia Marianów, napisanych przez niego ok. 1672 r.
Pierwszą wspólnotę marianów zatwierdził bp Jacek Święcicki 24 października 1673 r. podczas wizytacji kanonicznej Puszczy Korabiewskiej (dziś Mariańskiej) koło Skierniewic. Kościelne zatwierdzenie nowego zgromadzenia miało miejsce w 1679 r., a Stolica Apostolska 24 listopada 1699 r. zezwoliła marianom na składanie ślubów uroczystych.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Niezrażony trudnościami

O. Stanisław Papczyński nie zrażał się licznymi trudnościami, jakie stanęły na przeszkodzie nowemu zakonowi. Nie zawsze bowiem był rozumiany i wspierany. Przeżył m.in. boleśnie zawód, jaki sprawił mu bp Mikołaj Oborski, kiedy cofnął rekomendację dla zgromadzenia. Stało się to powodem jego głębokiego kryzysu wewnętrznego, chciał nawet wrócić do pijarów. Bóg jednak prowadził go dalej drogą ciernistą, ale zapewne bardziej skuteczną w osiąganiu świętości. O. Papczyński martwił się całe lata, czekając na aprobatę Stolicy Apostolskiej. Wytrwał jednak przy Niepokalanej, zawsze uległy papieżowi i biskupom, zachowując prawa kościelne i zakonne. Nikogo nie chciał skrzywdzić, zawsze chętnie dziękował za każde życzliwe słowo, gest lub czyn. Zdobywał się na prośbę, uśmiech czy żart, uważając, że tym łatwiej kogoś przekona, niż rozkazem czy surowością. Wszystko, co czynił, nawet biały kolor habitu, miało wyrażać cześć dla Niepokalanej.
A trzeba pamiętać, że założenie Zgromadzenia Marianów od Niepokalanego Poczęcia w okresie, kiedy w Kościele była to prawda przez wielu teologów i duchownych zwalczana, stawiało go wśród grona wybitnych czcicieli Matki Bożej z tego czasu, jak św. Jan Eudes, św. Grignion de Montfort czy św. Alfons Liguori. Założyciel marianów dobrze wiedział, że rzymska inkwizycja wydała poufny dekret zakazujący używania tytułu „Niepokalane Poczęcie”. Na podstawie tego dekretu, od 1627 r. inkwizytorzy wielokrotnie występowali przeciwko publikacjom, które miały w tytule zabronione sformułowanie. W 1644 r. dekret ten został podany do publicznej wiadomości, co postawiło w dość trudnej sytuacji tzw. immaculistów, czyli zwolenników Niepokalanego Poczęcia. Na szczęście, byli oni popierani przez władców chrześcijańskich, ci zaś próbowali wymóc na Stolicy Apostolskiej jasne zdefiniowanie tej maryjnej prawdy.

Reklama

Charyzmatyk i wizjoner

Pełna znaków Opatrzności Bożej jest też historia życia o. Papczyńskiego. Co ważne, z wszystkich tragicznych wydarzeń wychodził obronną ręką. Nie były to jednak cuda spektakularne, przeciwstawiające się na pierwszy rzut oka naturze. Z pewnością jednak były to znaki dla niego, miały także charakter religijny, były wynikiem mocnej, ewangelicznej wiary. Pomijając cudowne ocalenie jego brzemiennej matki podczas przeprawy przez Dunajec, wspomnieć trzeba nadzwyczajne odzyskanie przez chłopca sprawności umysłowej. Odnotować należy też wydarzenie, gdy garnek z gotującym się rosołem przechylił się i oblał mu nogi. Oparzenie było tak głębokie, że w niektórych miejscach ciało odeszło od kości. W jednej chwili Janek stał się kaleką, a może by nawet umarł, zaczął jednak błagać Matkę Najświętszą o ratunek. I o dziwo, oparzenie i rany nagle znikły, nie pozostawiając żadnego śladu. Innym razem, także w dzieciństwie, spadł z wysokiej drabiny. Stracił przytomność. Z pewnością złamał nogi, a może nawet naruszył kręgosłup. Znowu za przyczyną Matki Miłosierdzia wszystkie złamania i rany zagoiły się w jednej chwili. Również gdy ciężko zachorował na febrę, jednego dnia został całkowicie uzdrowiony. Kilka razy topił się w Wiśle, Sanie oraz w Bałtyku. Zdarzyło się też, że żołnierz szwedzki kilkakrotnie ciął go w głowę, ale miecz za każdym razem ześlizgiwał się po głowie, jak gdyby uderzał w kamień, a nie w ciało. Kiedy odszedł od pijarów, szczęśliwie przeżył zamach na swoje życie. Wszystkie te doświadczenia umocniły o. Papczyńskiego w przeświadczeniu, że Maryja ze szczególną troską czuwa nad jego życiem i wzrostem duchowym.
Doznał cudownych ocaleń, ale sam też uzdrawiał chorych, miał dar lewitacji podczas modlitwy, w ekstazach widział dusze w czyśćcu cierpiące, miał też dar prorokowania i poznania przyszłości - np. 11 listopada 1673 r., w odpust św. Marcina, przygotowując się do kazania w Chojnacie, otrzymał proroczą wizję: ujrzał w zachwyceniu wielkie zwycięstwo rycerstwa polskiego nad Turkami pod Chocimiem. Choć przebywał 150 mil od miejsca bitwy, zobaczył oczyma duszy pole walki, rozgromioną armię Husejna Paszy, liczącą 30 tysięcy żołnierzy. Widział, jak hetman Sobieski osobiście poprowadził do walki regimenty piechoty i dragonii. Otrzymawszy tę wizję, o. Stanisław zaniemówił z wrażenia. To było coś tak wspaniałego, że aż prosiło się, aby o tym zwycięstwie opowiedzieć z ambony. Ludzie byli tak przybici klęskami Rzeczypospolitej, że wielu odnosiło wrażenie, jakby Bóg odwrócił się od kraju. A tu nagle taki dar! Dlatego zapewne otrzymał to wewnętrzne natchnienie, aby ogłosił o nadzwyczajnym zwycięstwie wszystkim obecnym w kościele. Kiedy opowiedział widzenie, wrażenie było piorunujące. Ludzie upadli na kolana przed obrazem Matki Bożej w chojnackim kościele i głośno płacząc, dziękowali za dar zwycięstwa oręża polskiego.
Dobrze udokumentowano trzy doświadczenia mistyczne o. Papczyńskiego, związane z cierpiącymi w czyśćcu. Najpierw w 1675 r. - posługując jako kapelan wojsk Rzeczypospolitej u boku hetmana Jana Sobieskiego, podczas wojny z Turkami na Ukrainie - otrzymał wizję zmarłych żołnierzy, proszących go o wstawiennictwo u Boga. Później na dworze Karskich, już jako marianin, o. Stanisław w obecności wielu osób popadł w ekstazę, po której do zaskoczonych współbraci powiedział: „Błagam was, módlcie się, bracia, za dusze czyśćcowe, bo nieznośne cierpią męczarnie”. Potem przez kilka dni pozostawał we własnej celi, zanosząc modlitwy i podejmując post za zmarłych. Trzecie doświadczenie tajemnicy czyśćca zostało mu udzielone w 1676 r. w sanktuarium Matki Bożej w Studziannie, gdzie pielgrzymował w celu uproszenia dla siebie łaski zdrowia. Podczas tej ekstazy ujrzał także Matkę Bożą modlącą się za niego, aby odzyskał zdrowie i mógł nadal wspomagać zmarłych.

Sława świętości

W Puszczy Korabiewskiej, a następnie w Górze Kalwarii, czyli Nowym Jeruzalu - jak nazwano to pasyjne sanktuarium założone przez bp. Stefana Wierzbowskiego, marianie otrzymali kościół Wieczernika. Tam przez lata mieszkał o. Papczyński, spowiadając pielgrzymów, głosząc kazania, przyjmując możnych, w tym króla Jana III Sobieskiego.
Król Sobieski nie tylko bywał w Nowym Jeruzalu, ale również korespondował z o. Papczyńskim. W każdym z listów polecał się modlitwom zakonnika. Także przed każdą wyprawą wojenną, bitwą czy inną ważną decyzją szukał duchowego wsparcia u o. Stanisława. Wiedeńska wyprawa Sobieskiego została przemodlona właśnie w Górze Kalwarii. Wybierając się pod Wiedeń, król prosił marianów o modlitwy w intencji wyprawy. Ciężar odpowiedzialności, jaki spadł na królewskie barki, przekraczał możliwości udźwignięcia go przez jednego człowieka. Wiedząc, że w tym momencie jest jedynym obrońcą chrześcijaństwa w Europie, tylko pomoc z nieba mogła mu dodać sił i odwagi. Dzięki o. Stanisławowi król ufał bardziej w potęgę modlitwy aniżeli w swoje siły wojenne. Zaś o. Stanisław, widząc wielką wiarę króla, rozpoczął razem z braćmi misje ludowe, wzywając wszystkich do publicznej pokuty i ofiar w intencji zwycięskiej wyprawy polskiego monarchy.
Król Sobieski wróciwszy zwycięsko z Wiednia, pamiętał o tych, którzy wspierali go modlitwą, dzięki którym przyszło od Boga zwycięstwo. Dla Zgromadzenia Marianów ufundował w Warszawie, z królewskim przepychem, kaplicę poświęconą Niepokalanemu Poczęciu Najświętszej Maryi Panny. Ponadto o. Papczyński otrzymał od króla kolejne przywileje i darowizny dla zgromadzenia.
O. Stanisław Papczyński zmarł w Górze Kalwarii 17 września 1701 r. Ściskając mocno w rękach krucyfiks, modlił się słowami psalmu: „W ręce Twoje, Panie, polecam ducha mego”. Wieść o śmierci o. Papczyńskiego pogrążyła w żałobie braci marianów oraz tysiące przyjaciół. Dopiero teraz okazało się, ilu ma czcicieli zarówno wśród ludzi możnych, jak i prostego ludu. Do jego doczesnych szczątków garnęli się dostojnicy i duchowni, i świeccy. Unaoczniło to wszystkim, że zmarł człowiek święty. Wielu od razu polecało się Bogu przez wystawiennictwo o. Stanisława.
Kościółek Wieczerzy Pańskiej, w którym odbył się pogrzeb Założyciela marianów, nigdy przedtem ani potem nie oglądał takich tłumów. Ciało o. Stanisława złożono w kościele, który był świadkiem jego prac i modlitw. Trumnę umieszczono zaraz pod podłogą, tuż przy ołtarzu jego ukochanego patrona - św. Rafała Archanioła. Choć grób skrył jego doczesne szczątki, on sam nie przestał żyć i działać wśród swoich. Wielu braci zaświadczyło potem, że o. Stanisław ukazywał im się we śnie, upominał, zachęcał i pouczał, nawoływał do pokoju, do poprawy życia, do zachowania reguły zakonnej i przykazań Bożych. Także liczne uzdrowienia za przyczyną o. Papczyńskiego głęboko poruszyły społeczeństwo. W tej sytuacji nie czekano długo na rozpoczęcie starań o jego beatyfikację.
Prośbę marianów do Stolicy Apostolskiej w tej sprawie poparli biskupi polscy, a 3 grudnia 1764 r. uczynił to Sejm Rzeczypospolitej. Niestety, najpierw braki w zebranej dokumentacji, a następnie zabory spowodowały, że kontakty Kościoła w Polsce ze Stolicą Apostolską zostały utrudnione, a nawet były celowo blokowane przez zaborców. Procesu beatyfikacyjnego nie udało się w tych warunkach dokończyć. Rozbiory Polski spowodowały również daleko idące wyniszczenie Kościoła w Polsce. Stało się tak zwłaszcza po powstaniu styczniowym, kiedy to rząd carski skasował klasztory marianów. Ze wszystkich domów zakonnych wywieziono ojców i braci, osadzono ich w Mariampolu na Litwie. Zabroniono przyjmowania nowicjuszy, słowem - skazano zgromadzenie na wymarcie. Klasztor przy Wieczerniku w Górze Kalwarii pozostał pusty. Uległ szybko ruinie, dlatego go rozebrano. Cudem ocalał natomiast kościółek Wieczerzy Pańskiej, w którym znajdował się grobowiec o. Papczyńskiego.
Proces kanonizacyjny o. Stanisława Papczyńskiego wznowiono w 1952 r., a dekret o heroiczności cnót Stolica Apostolska wydała w 1992 r.

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Projekt zmian kodeksu karnego: zakazana dyskryminacja m.in. ze względu na tożsamość płciową i orientację seksualną

2024-03-27 20:19

[ TEMATY ]

prawo

Adobe Stock

Na stronach RCL opublikowano projekt ministerstwa sprawiedliwości nowelizacji Kodeksu karnego, który zakłada rozszerzenia katalogu przesłanek zakazanej dyskryminacji o kwestie płci, tożsamości płciowej, wieku, niepełnosprawności oraz orientacji seksualnej.

Na stronach rządowego Centrum Legislacji opublikowany został projekt ustawy o zmianie ustawy – Kodeks karny, który - jak zapowiada ministerstwo sprawiedliwości - ma wzmocnić ochronę przed przestępczymi zachowaniami motywowanymi przesłankami dyskryminacyjnymi ze względu na niepełnosprawność, wiek, płeć, orientację seksualną i tożsamość płciową.

CZYTAJ DALEJ

Przerażające dane: 1937 osób między 15. a 17. rokiem życia skorzystało w ub.r. z tabletki "dzień po"

2024-03-27 09:25

[ TEMATY ]

Pigułka „dzień po”

Adobe Stock

Minister zdrowia Izabela Leszczyna poinformowała, że w ubiegłym roku 15-latki stanowiły 2 proc. osób korzystających z tabletki "dzień po". Dodała, że w tym czasie 1937 osób między 15. a 17. rokiem życia skorzystało z tabletki "dzień po".

W połowie marca Andrzej Duda zapowiedział, że nie podpisze ustawy, "która wprowadza niezdrowe, chore i niebezpieczne dla dzieci zasady". Jego zdaniem tabletka "dzień po" dostępna bez recepty dla osób niepełnoletnich jest "daleko idącą przesadą". Według prezydenta tabletka nadal powinna być wydawana na receptę, a w przypadku dziewczynek jej zażycie powinno być "decyzją rodzica".

CZYTAJ DALEJ

Całun Turyński – badania naukowe potwierdzają, że nie został wyprodukowany

2024-03-28 22:00

[ TEMATY ]

całun turyński

Adobe.Stock

Całun Turyński

Całun Turyński

W Turynie we Włoszech zachowało się prześcieradło, w które według tradycji owinięto ciało zmarłego Jezusa - Święty Całun. W ostatnich latach tkanina ta została poddana licznym, nowym badaniom naukowym. Rozmawialiśmy o tym z prof. Emanuelą Marinelli, autorką wielu książek na temat Całunu - niedawno we Włoszech ukazała się publikacja „Via Sindonis” (Wydawnictwo Ares), napisana wspólnie z teologiem ks. Domenico Repice.

- Czy może pani profesor wyjaśnić tytuł swojej nowej książki „Via Sindonis”?

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję