Podczas spotkania Jana Pawła II z młodzieżą w Krakowie młodzi ludzie z właściwym sobie entuzjazmem wołali do Papieża: „Niech żyje!”. „Żyć to żyć - odpowiedział Ojciec Święty. - Ale jak żyć?”.
No właśnie - oto pytanie! Jak żyć, by nie zmarnować szansy, którą się otrzymało. Jak żyć, by nie wstydzić się kiedyś lat, które minęły? Jak żyć, by życie miało smak, i to smak szczęścia?
Dobre życie to sztuka nad sztuki. Nie zawsze nam się udaje, by efekt końcowy zadowalał nas, artystów amatorów. Można żyć pięknie, tworząc dzieło sztuki. Można też życie zabałaganić. Wtedy powstaje kicz, choć miało być tak pięknie. Zbliżające się święta prowokują nas, byśmy przyjrzeli się dziełu naszego życia. Pomoże w tym spowiedź, pomoże czas spotkania przy świątecznym stole, kiedy zastanawiać się będziemy, z czym idziemy do człowieka, któremu podajemy opłatek i składamy życzenia.
Pismo Święte mówi, że stworzeni jesteśmy według wzoru Boga, na Jego obraz i podobieństwo. Obraz i podobieństwo. Zwykle wypowiadamy te dwa słowa razem jako synonimy oznaczające w gruncie rzeczy to samo.
Tymczasem dla Ojców Wschodu czym innym jest obraz, a czym innym podobieństwo. Wyraźnie widać to na przykładzie ikony. Zawsze jest ona - albo dokładniej mówiąc, ma być - obrazem Boga. Ale nie zawsze da się z tego obrazu odczytać autentyczne podobieństwo do Boskiej rzeczywistości.
Gdy ikona jest zniszczona albo brudna, ten obraz traci swoje podobieństwo. Brud, rysy, zadrapania przeszkadzają widzieć, kto jest bohaterem ikony, kogo ona przedstawia.
Obraz pozostaje obrazem, bez względu na to, co dzieje się z ikoną, która jest zniszczona. Choć dalej pozostaje obrazem, to jednak nie można rozpoznać, kogo przedstawia, czyje to podobieństwo.
Każdy z nas jest obrazem - ikoną Boga od chrztu św. Nosimy w sobie obraz Boga. Jesteśmy z Jego rodu - jak mówi Pismo. Ale jakże często ten obraz Boga wyryty w naszych duszach przestaje być czytelny. My, Dzieci Boga, tak niepodobni do swojego Ojca! Niekiedy nic nie przypomina w nas, że jesteśmy chrześcijanami. Ludzie, patrząc, nie mogą odczytać Bożego obrazu w nas. Patrzą na nas i nie widzą podobieństwa do Boga. Jak zniszczonymi obrazami jesteśmy? Dlaczego jesteśmy nieczytelni? Co nas tak zniszczyło? Są to drobne życiowe niekonsekwencje i bywają zdrady dramatycznie rzutujące na całe życie albo i na wieczność. Zniszczenia głębokie i te powierzchowne rysy na ikonie.
Zaniedbani w wierze, leniwi w miłowaniu, porywczy w gniewie, zachłanni na sukces, żyjący w większości przyjemnością - tracimy wyrazistość obrazu. Nieraz tak dalece, że tylko ramy sygnalizują, że to obraz - obraz zniszczony.
Czy jest ktoś w stanie ten obraz odnowić?
Jest taka pracownia i jest Mistrz, który odnawia obrazy.
Klęka przy obrazie, dotyka miłością i szuka dobrymi oczyma tego, co w nas jeszcze dobrego zostało.
Krwią swoją obmywa z brudu Bożą ikonę. Bo cenni jesteśmy dla naszego Mistrza. On zna cenę swej ikony. On tę cenę zapłacił.
Czysta ikona - podobni do Boga. To godność, której trzeba strzec.
Ten czas Adwentu to dobra sposobność, aby siebie odnawiać, aby być czytelnym obrazem Boga.
Zróbmy to dla siebie samych, zróbmy to dla Niego. Od nas zależy, czy przychodzący na ziemię Bóg będzie się wśród nas czuł obco, czy też jak wśród swoich. Czy powie: „nie znam was”, czy też poprosi, jak prosi ktoś, kto wraca do domu: „dzieci, czy macie tu coś do jedzenia?”.
Albo zasiądzie z nami do stołu wigilijnego, albo powie: znów nie było dla mnie miejsca w gospodzie świata.
Pomóż w rozwoju naszego portalu