Głośno było ostatnio o usunięciu teorii ewolucji ze szkolnych programów. Burza, jaka się rozpętała wokół tego problemu, kolejny raz w historii skłania do refleksji nad problemem: kto tak naprawdę stworzył człowieka: ewolucja czy Bóg.
Szukając prawdy o człowieku, chrześcijanie napotykali przekaz Księgi Genesis o jego stworzeniu. I w tym pozornie naiwnym opisie odnajdywali prawdy o tym, że stworzeniu człowieka Bóg poświęcił wiele trudu; że nie jesteśmy tylko częścią materialnego świata, ale nosimy w sobie cząstkę, która posiada niematerialny wymiar; że człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo samego Boga. Wreszcie, że Bóg stworzył człowieka, aby uczynić go swoim współpracownikiem i uczestnikiem swej chwały.
Argument przeciw wierze
Reklama
Już od dawna zauważano w biblijnej relacji prawdę, że Bóg dla stworzenia człowieka posłużył się ziemskim tworzywem. Prawda ta bliska jest później zaistniałym tezom ewolucjonistów.
W połowie XIX wieku wydawało się jednak wielu, że ogłoszona przez Karola Darwina i Alfreda R. Wallace’a teoria ewolucji gruntownie zburzyła dotychczasowe wyobrażenia na temat początków ludzkości. Toteż wzbudziła wiele wątpliwości i znaków zapytania. Należy jednak zauważyć diametralną różnicę reakcji wyznawców katolicyzmu oraz środowisk protestanckich na tezy ewolucjonizmu, na próby ich wprowadzania do programów nauczania. W wielu protestanckich wspólnotach - zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych - dochodziło na tym tle do gwałtownych demonstracji. Natomiast Urząd Nauczycielski Kościoła katolickiego ani razu nie wystąpił wprost przeciwko tej teorii, a wielu katolików już w XIX wieku dopuszczało możliwość prawdziwości tej hipotezy. Publikacja Darwina „O powstawaniu gatunków” (1849) nie została nigdy wpisana do Indeksu Ksiąg Zakazanych. W listopadzie 1941 r. papież Pius XII wyraźnie mówił o tym, że nie widać powodów, ażeby wiara, iż człowiek został stworzony przez Boga, wykluczała opowiedzenie się za teorią ewolucyjnego pochodzenia człowieka. A w roku 1950 w encyklice „Humani generis” ewolucjonizm określił jako poważną hipotezę. W roku 1996 Jan Paweł II poszedł dalej, stwierdzając w przesłaniu do Papieskiej Akademii Nauk, że „nowe zdobycze nauki każą nam uznać, iż teoria ewolucji jest czymś więcej niż hipotezą”.
Należy zauważyć, że Jan Paweł II mówił o teorii ewolucjonizmu w wersji z końca XX wieku, a nie o pierwotnej teorii Darwina. Ta bowiem stała się obiektem dość gruntownej krytyki w środowisku przyrodników. Chrześcijanie kwestionują interpretację, jaką wbrew Darwinowi nadawali tej teorii materialiści-ateiści. Teoria ewolucji bowiem niemal od początku była wykorzystywana przez propagandę ateistyczną jako argument przeciwko wierze. Jeden z najbardziej żarliwych propagatorów darwinizmu - Ernest Haeckel wciąż powtarzał, że skoro człowiek pojawił się w wyniku procesów ewolucyjnych, to wobec tego nie został stworzony przez Boga, a zatem przesądem jest uważać człowieka za kogoś istotnie różnego od zwierząt.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Nie ma sprzeczności
Reklama
W gruncie rzeczy nie ma sprzeczności między teorią ewolucji a biblijnym opowiadaniem o stworzeniu człowieka. Tzw. kreacjonizm, czyli twierdzenie, że człowiek został bezpośrednio stworzony przez Boga, nie może być przeciwstawiany prawdom głoszonym przez naukę, ponieważ jest twierdzeniem z innego porządku poznawczego - a mianowicie z porządku prawd głoszonych przez wiarę. Przeciwstawianie więc prawdy wiary o stworzeniu świata i człowieka przez Boga prawdzie głoszonej przez naukę o ewolucyjnym, stopniowym zaistnieniu obecnych ich kształtów jest nieporozumieniem. Jedna prawda nie wyklucza drugiej.
Moim zdaniem, teoria ewolucji winna być prezentowana w procesie nauczania, jednak bez tendencji do przeciwstawiania jej tez chrześcijańskiej antropologii. Nie zgadzam się z tymi, którzy teorię ewolucji uważają za niepodważalny pewnik nauki; którzy mówią, iż „każdy wykształcony człowiek wie, że teoria ewolucja musi być prawdziwa”. Wystarczy otworzyć jakiekolwiek poważne opracowanie tego tematu, aby zauważyć, że akceptacja hipotezy ewolucji daleka jest od powszechnej.
Dobrze, że część naukowców, twierdząc, iż struktura cielesna człowieka ukształtowała się w zwyczajnych procesach ewolucyjnego rozwoju gatunków, przypomina o tym „skąd nasz ród”. Dobrze również, że teologia, głosząc prawdę o tym, że procesami formowania się człowieka kierowała w sposób szczególny ręka Wszechmocnego, przypomina nam, że nasza wyjątkowość pośród stworzeń, nasza niezwykła wartość ma swoje korzenie w Bogu, a nie w mocach tkwiących w materii. W ten sposób nauczanie Pisma Świętego i nowe teorie nauk przyrodniczych uzupełniają się wzajemnie. Chrześcijaństwo od blisko 2000 lat ukazuje ludziom wspaniałą wizję przyszłości, obiecując życie wieczne. Możliwości prezentowania takiej wizji pozbawiona jest nauka, która kompetentnie może mówić tylko o tym, co postrzega doraźnie, wnioskować o przyczynach, a nawet przewidywać przyszłe wydarzenia. Ale w obliczu zjawiska, jakim jest człowiek, pozostaje bezsilna.
Jan Paweł II: Teoria ewolucji jest czymś więcej niż hipotezą. Zwraca uwagę fakt, że teoria ta zyskiwała stopniowo coraz większe uznanie naukowców w związku z kolejnymi odkryciami dokonywanymi w różnych dziedzinach nauki. Zbieżność wyników niezależnych badań - bynajmniej niezamierzona i nieprowokowana - sama w sobie stanowi znaczący argument na poparcie tej teorii.
Z przemówienia do członków Papieskiej Akademii Nauk
Kard. Christoph Schönborn: To prawda, że genomy człowieka i szympansa niewiele się od siebie różnią, ale nie było jeszcze takiego szympansa, który interesowałby się swoimi genami.
Ewolucjonizm nie wszystko może wytłumaczyć, posługując się instrumentarium nauk przyrodniczych. Życie to coś więcej niż tylko warunki materialne. Jeśli wszystko byłoby tylko ewolucją w ścisłym sensie teorii darwinowskiej, trudno byłoby wytłumaczyć wolność i odpowiedzialność człowieka. Człowiek powinien być zarządcą i stróżem dzieła stworzenia.
Z wywiadu dla włoskiego dziennika „Il Folio” (KAI)