Reklama

Jak biskupi spędzają święta

Na co dzień są to ludzie zabiegani i zapracowani.
Święta to dla nich czas odpoczynku, spotkań z najbliższymi oraz, oczywiście, głębokiej modlitwy.
Z sondy, którą przeprowadziliśmy wśród polskich biskupów, wynika, że ich Święta niewiele różnią się od naszych.
Też śpiewają kolędy, dostają prezenty i mają swoje ulubione potrawy wigilijne.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

My dzielimy się opłatkiem, a prawosławni prosforą

Bp Antoni Dydycz,
ordynariusz drohiczyński

- Na terenie diecezji drohiczyńskiej mieszka bardzo wielu wyznawców prawosławia. Ich Boże Narodzenie jest obchodzone później. Nasze święto Objawienia Pańskiego jest Wigilią w Cerkwi prawosławnej. Dlatego wielu z naszych wiernych obchodzi dwa razy święta Bożego Narodzenia. Wigilia prawosławna ma charakter typowo rodzinny, podobnie jak i u nas. Pomiędzy zwyczajami katolickimi a prawosławnymi istnieje swoista wymiana darów. Katolicy łamią się opłatkiem, a prawosławni dzielą się prosforą. Zwyczaje te są bardzo podobne. W jednym i w drugim przypadku na stole wigilijnym pojawiają się jedynie potrawy postne. Nie wiem, czy to się wiąże z obecnością prawosławnych, czy po prostu ze zwyczajami wschodnimi, ale wydaje się, że więcej jest u nas teraz potraw mącznych i słodkich. Od Wigilii poczynając, tak jednej, jak i drugiej, nasze domy odwiedzają kolędnicy. Prawosławni częściej chodzą z „gwiazdą” lub „betlejkiem”, natomiast katolicy wędrują jeszcze z „szopką”, z „herodami”. Kolędy są podobne.
W tym roku już po raz dwunasty będę przeżywał Wigilię Bożego Narodzenia w Drohiczynie. Dzień ten bywa poprzedzany licznymi spotkaniami w szkołach, internatach, domach opieki społecznej i zakładach pracy. Tradycyjnie wspólnie i z zachowaniem całego rytuału obchodzimy Wigilię ze wszystkimi alumnami, profesorami, siostrami zakonnymi i pracownikami świeckimi. Wiąże się to także z choinką i prezentami dla wszystkich. Wigilia ta ma miejsce w wieczór poprzedzający dzień wyjazdu alumnów na ferie świąteczne do domów rodzinnych. Natomiast 23 grudnia odbywa się Wigilia kapłańska, w której bierze udział większość kapłanów z całej diecezji. Niekiedy przybywają także kapłani pracujący poza diecezją - tak w Polsce, jak i w pobliskich krajach. Mieliśmy także Wigilię zorganizowaną dla bezdomnych, na którą przybyło więcej „gości urzędowych”, łącznie ze mną, aniżeli bezdomnych. Natomiast domowa Wigilia rozpoczyna się zawsze o godzinie 16.00. Porządek w obrzędowej całości jest wiernie zachowany. Wszyscy otrzymują prezenty pod choinkę. Bierze w niej udział kilkadziesiąt osób. Są to kapłani, którzy przebywają na terenie Drohiczyna - wśród nich jest siedmiu kapłanów emerytów. Siostry Sercanki od bł. Honorata, które pracują w Seminarium i w Kurii, oraz Siostry Loretanki, które opiekują się Domem św. Antoniego, gdzie mieszkają księża emeryci i gdzie mieści się Muzeum Diecezjalne. Na Wigilię są również zapraszane osoby samotne z Drohiczyna. Panuje bardzo rodzinna atmosfera, chociaż nasze „pochodzenie” jest różne. Potrawy są identyczne jak w całej Polsce, ale nie może też brakować kutii. Oczywiście, pod białym obrusem musi się znajdować siano. W ostatnich latach na naszych stołach pojawiły się stroiki, czego dawniej nie było.
Pamiętam też Wigilię okupacyjną, która kojarzy mi się z lękiem i niepokojem. Wigilie Bożego Narodzenia spędzałem też we Włoszech, w Gwatemali, w Czechach i na Białorusi. Każda miała swój własny klimat. We Włoszech przeżywałem Wigilię w środowisku polskim. Kilka razy spędziłem Wigilię w Rzymie w środowisku międzynarodowym. Wprowadziliśmy zwyczaj łamania się opłatkiem. Raz jeden przeżyłem Wigilię także we Włoszech, ale w klasztorze kapucyńskim prowincji rzymskiej. Przygotowano ją na sposób dawny, pod wpływem jednego z nowicjuszy, który był Słowakiem. Wówczas potrawy były postne, podobne do naszych, brakowało jedynie dań, które są oparte na wyrobach mącznych. Bardzo ciekawe wrażenia pozostawiła Wigilia gwatemalska. Gwatemalczycy w swoich domach na wieczór wigilijny przygotowują szopki betlejemskie. I czynią tak w każdej rodzinie. Szopka może zajmować nawet jedną trzecią pokoju. Tym się nie martwią, gdyż więcej przebywa się wtedy poza domem. Tamtejsza Wigilia nie wiąże się z jakimiś szczególnymi potrawami, natomiast daje się ją słyszeć na zewnątrz. Młodzież i dzieci aż do Pasterki śpiewają, odpalają petardy i hałasu jest co niemiara. Jeszcze w czasach komunistycznych przeżywałem - bardzo dyskretnie - Wigilię w Lipniszkach na terenie Białorusi, razem ze śp. o. Karolem Szczepankiem. Tam wszystko odbywało się zgodnie z naszą tradycją, tylko stół był znacznie uboższy. Święta Bożego Narodzenia były dniami pracy, ale na Pasterkę o północy przyszło dość dużo ludzi. Podobnie było, gdy zaprosiliśmy do kościoła na wieczór pierwszego dnia świąt Bożego Narodzenia rodziców z dziećmi na kolędowanie.

Reklama

Wysłuchał: Stanisław Klimaszewski

Po raz pierwszy od 60 lat zjechaliśmy się na Boże Narodzenie...

Bp Bronisław Dembowski,
biskup senior

- Od najwcześniejszego dzieciństwa pamiętam, że cały Adwent był przygotowaniem do świąt Bożego Narodzenia. Robiliśmy sami zabawki na choinkę i potem przeżywaliśmy Wigilię i dzień Bożego Narodzenia wspólnie w rodzinie. Niestety, mój ojciec zmarł w lutym 1937 r., gdy nie miałem jeszcze 10 lat. Wkrótce wybuchła wojna. Moja matka została aresztowana razem z moją siostrą w 1941 r. Rozstrzelano je w 1942 r. Zostaliśmy w czwórkę: ja, moi dwaj bracia i druga siostra, która pomagała nauczycielce na wsi. Wojna rzuciła nas w różne strony, ale spotkaliśmy się na Boże Narodzenie w 1943 r. Nauczycielka, u której pracowała nasza siostra, wyjechała do krewnych i pozwoliła jej zaprosić braci. Przeżyliśmy to spotkanie bardzo. To były niezwykłe święta, choć na Pasterkę nie poszliśmy, ze względu na godzinę policyjną, ale, oczywiście, braliśmy udział razem w świątecznej Mszy św.
Wiele lat po wojnie, kiedy już zostałem biskupem, dzień wigilijny był czasem spotkań z ludźmi, którzy przychodzili składać życzenia, a na wieczerzę chodziliśmy zwykle do domu generalnego sióstr zakonnych. Dla mnie najważniejsza wtedy była jednak Pasterka, którą sprawowałem co roku w innym, najczęściej budującym się kościele. W 2002 r., dokładnie 26 grudnia, zmarła moja siostra. Przez ponad 50 lat była franciszkanką służebnicą Krzyża w podwarszawskich Laskach. Na jej pogrzeb przyjechali wszyscy bracia Dembowscy, jeden z Krakowa, drugi z Chicago i ja, biskup z Włocławka. Wtedy postanowiliśmy, że następne Boże Narodzenie spędzimy razem. I w 2003 r., po raz pierwszy od 60 lat, po świętach, na które zaprosiła nas siostra, zjechaliśmy się na Boże Narodzenie do Krakowa. Byli moi bracia z żonami, cała krakowska rodzina brata. A na koniec tego rodzinnego spotkania odprawiłem Pasterkę w parafialnym kościele w Krakowie, poproszony o to przez tamtejszego księdza proboszcza. Cała moja rodzina w tej Pasterce uczestniczyła.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Wysłuchała: Izabela Matjasik

Św. biskup Mikołaj ma wgląd w zasoby miejscowego biskupa...

Bp Stanisław Stefanek,
ordynariusz łomżyński

- Święta dla biskupa są takim samym czasem jak dla każdego, choć jednocześnie musi on wypełniać obowiązki, które Kościół mu wyznaczył. Odczuwam w Wigilię atmosferę domowego przygotowania do wieczerzy, ale równocześnie mam kilka duszpasterskich i opłatkowych wizyt, począwszy od pacjentów szpitali, po osoby bezrobotne i najuboższe, korzystające z jadłodajni Caritas. Wiele osób przychodzi też do domu biskupa z życzeniami. Wieczorem spotykam się jeszcze z księżmi seniorami w Domu Wspólnoty Kapłańskiej.
Wieczerzę wigilijną spędzam w domu z najbliższymi współpracownikami. Wigilię przygotowują siostry zakonne, które prowadzą dom, jest bp Tadeusz Zawistowski, księża, którzy nie wyjechali do rodzin - zapraszam do siebie wszystkich samotnych. Wigilię zaczynamy od modlitwy w kaplicy, krótkiej lektury Pisma Świętego, życzeń świątecznych i łamania się opłatkiem. Po kolacji z przepisową liczbą potraw przychodzi spóźniony św. Biskup Mikołaj. Najpierw odwiedza dzieci w terenie, więc w domu biskupim zjawia się nieco wyczerpany - także ekonomicznie. Dlatego miejscowy biskup wspiera swojego słynnego kolegę biskupa i sponsoruje nieco prezenty dla domowników. A ponieważ św. Biskup Mikołaj ma wgląd w zasoby miejscowego biskupa, to zawsze dostaję coś, co jest mi niezbędne, oraz jakąś ciekawą książkę lub drobiazg z zakresu sztuki.
Prawie każdego roku na Rynku w Łomży ok. 23.00 zbieramy się, by zaśpiewać kolędę i złożyć życzenia mieszkańcom miasta. Potem idziemy przygotować się do Pasterki. Pierwszego dnia świąt Bożego Narodzenia, po wieczornej Mszy św. i Nieszporach, w domu biskupim organizujemy loterię bożonarodzeniową. Bierze w niej udział szersze grono osób niż podczas Wigilii. Upominki są podzielone na trzy kategorie: nauka, rozrywka i pobożność. Każdy z uczestników ciągnie losy, a - w zależności od trafień - możemy się zorientować, jak ukierunkuje się ich duchowość w najbliższym czasie. Nam, biskupom, najczęściej zostaje pobożność, a więc wyciągamy różańce, obrazki i książki, natomiast siostry zakonne często wyciągają upominki z dziedziny rozrywki.
Wigilią, którą pamiętam szczególnie, jest ta, którą spędziłem po raz pierwszy bez rodziców, siostry i brata. Miałem wtedy 15 lat i wstąpiłem do nowicjatu Księży Chrystusowców w Bydgoszczy. Pamiętam, jak wówczas walczyłem ze sobą - czy zostać w klasztorze, czy wrócić do rodziny. Wygrała wspólnota zakonna i od tamtej pory każde święta spędzam w gronie osób duchownych. To środowisko jest jednak także bardzo rodzinne.

Wysłuchała: Izabela Matjasik

Kilka wigilii - jedna radość

Bp Piotr Jarecki,
biskup pomocniczy warszawski

- Święta Bożego Narodzenia spędzam zarówno z moją rodziną, jak i z Księdzem Prymasem, z biskupami pomocniczymi i kapłanami, z siostrami zakonnymi. Sama Wigilia, 24 grudnia, składa się tak naprawdę z kilku wigilii. Najpierw spotykamy się w warszawskiej Kurii z księżmi, następnie zaś, około godz. 16.00, mamy domową Wigilię w gronie kapłanów i sióstr zakonnych, z którymi mieszkam. Na godz. 18.00 udaję się do rezydencji Prymasa Polski przy ul. Miodowej w Warszawie. Ksiądz Kardynał bowiem co roku zaprasza nas, biskupów pomocniczych, a także wszystkich mieszkańców domu biskupiego oraz pracowników biura, na Wigilię do siebie. Tradycyjnie dzielimy się opłatkiem, składamy sobie życzenia, śpiewamy kolędy, a potem na dużym, specjalnie przygotowanym stole czekają na nas prezenty. Przepięknie zapakowane, podpisane, co jest, oczywiście, dla nas wszystkich bardzo miłe. Następnie wyjeżdżam z reguły do którejś z parafii, by celebrować Pasterkę. W tym roku jadę do sanktuarium Matki Bożej w Rokitnie. W pierwszy dzień świąt Ksiądz Prymas też zaprasza nas na świąteczny posiłek, wtedy śpiewamy więcej kolęd. Przyjęło się nawet, że każdy z gości intonuje jakąś kolędę... Po południu pierwszego dnia świąt natomiast udaję się do Gdyni, gdzie mieszka moja mama z siostrą i brat z rodziną. Cały drugi dzień świąt przebywam właśnie z nimi. Odwiedzamy też wtedy dalszą rodzinę. W tych wyjazdach często towarzyszy mi mój siostrzeniec, który jest księdzem w archidiecezji warszawskiej.
Boże Narodzenie to święta bardzo rodzinne, kojarzą się z domem i dzieciństwem. Stąd też mam wciąż w pamięci moje dawne Wigilie spędzone w Sierpcu, z rodzicami i rodzeństwem. Zawsze w jednym z pokoi stała piękna, duża, prawdziwa choinka. Pamiętam, że wspólnie z siostrą i bratem ubieraliśmy ją. Wieszaliśmy na niej zrobione wcześniej z kolorowego papieru łańcuchy, gwiazdy, cukierki, pierniki, małe jabłuszka. Po kilku dniach zostawały tylko wydmuszki i papierki po cukierkach. Było to sympatyczne. Przypominam sobie, że na choince nie mieliśmy elektrycznych lampek, były po prostu ozdobne, kolorowe świeczki. Były też zimne ognie. Bardzo pilnowaliśmy, żeby nie doszło do pożaru. Pod choinką znajdowaliśmy prezenty, raczej symboliczne. Muszę powiedzieć, że w mojej rodzinie nie było nadmiernego „kultu prezentów”. Wieczerza wigilijna łączyła się z życzeniami, także z przeproszeniem rodziców, brata i siostry za złe postępowanie czy wyrządzone przykrości. Zazwyczaj było dużo wzruszenia. Po wieczerzy natomiast szliśmy z rodzicami do kościoła na Pasterkę, do klasztoru, na sierpecką górę Loret. A po Pasterce zasiadaliśmy do prawdziwej uczty. W moim domu bowiem była taka tradycja, że pierwszy naprawdę świąteczny posiłek spożywaliśmy nocą, po powrocie z kościoła. Czekaliśmy nań z utęsknieniem, by delektować się wyrobami przygotowanymi przez mojego tatę, wspaniałego fachowca w przyrządzaniu wędlin i wszystkich przetworów mięsnych. Przy stole siedzieliśmy prawie do rana.
Raz w życiu przeżyłem też Wigilię sam. W czasie studiów rzymskich. Siedziałem w ten wieczór w pokoju hotelowym w jednym z miast poza Rzymem, z dala od rodziny i bliskich. Mogłem mieć wszystko, czego pragnąłem, ale byłem sam, w pewnym sensie niechciany przez ludzi. Wtedy poczułem, czym jest samotność. Ale może - paradoksalnie - właśnie wtedy byłem tak blisko Jezusa, też niechcianego i odrzuconego.

Wysłuchała: Milena Kindziuk

2006-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bp Michał Janocha: średniowieczne katedry budowano długo i na długo - na wieczność

Średniowieczne katedry budowano długo i na długo - na wieczność. Były zbiorowym dziełem kilku pokoleń i wszystkich stanów; wyrazem idei, która łączy – mówi PAP ksiądz biskup Michał Janocha, przewodniczący Rady ds. Kultury i Ochrony Dziedzictwa Kulturowego Konferencji Episkopatu Polski.

PAP: Minęło 5 lat od pożaru katedry Notre Dame, który był niewątpliwym wstrząsem dla Europy. Niebawem znów będzie można ją zwiedzać po odbudowie. Jak wspomina ksiądz biskup swoją pierwszą wizytę w tej świątyni?

CZYTAJ DALEJ

Zakaz działalności dla wspólnoty "Domy Modlitwy św. Jana Pawła II" i "Królestwo Dwóch Serc Jezusa i Maryi"

2024-04-11 13:02

[ TEMATY ]

komunikat

Red.

Bp Marian Rojek, ordynariusz diecezji zamojsko - lubaczowskiej zakazał działalności wspólnot „Domy Modlitwy św. Jana Pawła II” oraz „Królestwo Dwóch Serc Jezusa i Maryi” na terenie tej diecezji. Jak czytamy w dokumencie opublikowanym na stronie diecezji, treści promowane przez te wspólnoty należy uznać za błędne i niezgodne z Urzędem Nauczycielskim Kościoła, a rzekome objawienia inicjatorki i liderki duchowej ruchów są teologicznie niepoprawne i nie mają aprobaty Kościoła.

Publikujemy treść dokumentu:

CZYTAJ DALEJ

Abp Jagodziński nuncjuszem w RPA i Lesotho

2024-04-16 12:44

diecezja.kielce.pl

Ojciec Święty mianował polskiego dyplomatę, abp. Henryka Jagodzińskiego, nuncjuszem apostolskim w RPA i Lesotho. Dotychczas był on papieskim przedstawicielem w Ghanie.

Abp Jagodziński ma 55 lat, urodził się w Małogoszczy na Kielecczyźnie. Świecenia kapłańskie przyjął w 1995 roku i 6 lat później rozpoczął służbę w dyplomacji watykańskiej. Pracował m.in. na Białorusi, w Chorwacji, Indiach oraz w Bośni i Hercegowinie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję