Idą święta. Gdy będziemy się łamać opłatkiem, znów serce się wzruszy, a ręce poczują jego świętość, chociaż to tylko zwykły chleb. Nawet w choinkach - normalnych drzewkach z lasu - wyczuwać będziemy tajemniczość, a w bombkach i światełkach blask innego świata. Czy przyjdzie nam jednak do głowy, że nasze małżeństwo jest od tego wszystkiego tysiąc razy bardziej święte? Czy małżonkowie znajdą w sobie powody do wzruszeń? Czy nasze ręce poczują świętość ciała, a serce, że miłość jest krucha jak opłatek? Czy mąż w żonie, a żona w mężu dostrzeże odblask innego świata?
Nie szkodzi, że małżeństwo to ciało i krew, trud, emocje, decyzje i walki zanurzone w szarej codzienności. Jest czymś ogromnie ważnym i pilnym, abyśmy uświadomili sobie, że takie właśnie jest i takie być musi „tworzywo” świętości. Nie tylko ulotne chwile wzruszeń, ale przede wszystkim codzienność. Świętość małżeńska - jak całe życie małżonków - musi być na wskroś ludzka, a więc łączyć w jedno ducha i ciało, i wypowiadać się zarówno w ciele, jak i w tym, co duchowe. Gdy pomyślimy o Betlejem, staje się przecież jasne, że Jezus Chrystus - prawdziwy Bóg, chciał stać się także prawdziwym człowiekiem, w całej prawdzie i pięknie tego słowa. Betlejem i Nazaret dobitnie świadczą, że świętości nie można kojarzyć z czymś pozaziemskim i eterycznym, lecz właśnie z ciałem i krwią, które mogą być pełne Boga.
Począwszy od rewolucji francuskiej, każdy, kto chce zniszczyć i upokorzyć człowieka, wmawia ludziom, że małżeństwo jest rzeczywistością wyłącznie świecką, z którą Bóg nie ma nic wspólnego. Próbuje się wręcz sugerować, że coś takiego jak współżycie małżeńskie, poczynanie i rodzenie, czułość, pieszczoty, emocje i tym podobne sprawy są nawet niegodne, aby mieć związek z Bogiem. To oczywiście nieprawda. Jan Paweł II nalega, że aby zrozumieć małżeństwo i żyć w nim pełnią życia, trzeba odkryć jego wymiar transcendentny. Ten uczony wyraz oznacza w tym miejscu, że małżeństwo jest czymś więcej niż to, co widoczne dla oczu i wyczuwalne zmysłami. Wykracza daleko poza to, co ziemskie. Jest pomysłem i dziełem Boga. To Bóg nadaje mu sens i w Bogu małżeństwo znajduje moc do rozwoju.
Ojciec Święty zwraca uwagę, że „mentalność współczesna - w dużej mierze zlaicyzowana - skłonna jest afirmować ludzkie wartości rodziny, odrywając je od wartości religijnych i uznając za całkowicie niezależne od Boga”. W tym właśnie jest dramat. Jedność małżeńska, miłość, ciepło rodzinnego domu, zaufanie i wzajemne oparcie oraz mnóstwo podobnych rzeczy - to wielkie i upragnione wartości dla każdego człowieka. Problem polega na tym, że nie da się bezkarnie żyć tymi wartościami „po swojemu”, decydując np. według własnych przekonań i wyobrażeń, czy miłość małżeńska ma być wyłączna, nierozerwalna i wieczna. Oczywiście, nie chodzi o to, że Bóg za to będzie karał, lecz o to, że ignorując więź, która łączy małżeństwo ochrzczonych z tajemnicą Boga, lekceważymy najgłębszy fundament małżeństwa, odrywamy je od źródła, a w ten sposób skazujemy na kryzysy i porażki. Transcendencja została wpisana w samą istotę małżeństwa i jest zadana małżonkom chrześcijańskim jako „im właściwe powołanie”. Zrozumiałe jest zatem, że bez Boga nie da się ani do końca zrozumieć, czym jest życie małżeńskie, ani żyć nim w całej pełni. Stąd jednoznaczne stwierdzenie Papieża: „Aby rzeczywiście ocalić świadomość prawdy w tej materii, należy na nowo odkryć wymiar transcendentny, stanowiący nieodłączny aspekt pełnej prawdy o małżeństwie i rodzinie”.
Mówimy, że Adwent to czas oczekiwania. Warto pamiętać, że Bóg też czeka, abyśmy we współmałżonku i w codziennym życiu małżeńskim odkryli wreszcie Jego obecność. Nikt też nie może wykluczyć, że największym prezentem na te święta dla żony bądź męża będzie to, że świętość poczujemy nie tylko w opłatku i choince, ale przede wszystkim we współmałżonku i w naszej małżeńskiej codzienności.
Pomóż w rozwoju naszego portalu