Reklama

Notatnik kulturalny

Sztuka łączy ludzi

O świeżo wydanym, okazałym albumie „Ars longa - vita brevis”, przedstawiającym w reprezentatywnym doborze reprodukcji dorobek życia dwojga artystów: Karoliny i Włodzimierza Ściegiennych, warto rozprawiać z wielu różnych powodów. Jest to przykład potrzebnej i udanej inicjatywy wydawniczej, w którą zaangażowały się zarówno miejscowe instytucje kulturalne, jak i osoby prywatne. A chodzi tu nie tyle o promowanie, co zasłużone uhonorowanie, po latach, lokalnych twórców, których dokonania pozostały w muzeach czy kościołach i mają znaczenie nie tylko dla tutejszej społeczności, regionu czy miasta, z którym są oni związani.

Niedziela Ogólnopolska 50/2005, str. 20

Autor obrazu

Włodzimierz Ściegienny, „Zima w Zawoi” - akryl (1979 r.)

Włodzimierz Ściegienny, „Zima w Zawoi” - akryl (1979 r.)

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Rzecz szczególnie ujmująca to rodzinny poniekąd charakter tej publikacji, której głównym bohaterem jest nieżyjący już od kilkunastu lat artysta malarz, grafik i architekt, czynny także na paru jeszcze innych polach twórczości - Włodzimierz Ściegienny. O wartości jego sztuki („tradycyjnej w najlepszym sensie tego słowa”) przekonująco, choć w krótkiej i dość powściągliwej wypowiedzi, zaświadcza na wstępie wybitny współczesny poeta litewski i wielki przyjaciel Polski - Tomas Venclova. Co ciekawe, jest on spowinowacony z żoną częstochowskiego malarza - Karoliną, również malarką, witrażystką i rzeźbiarką, o której twórczości (także bardzo zróżnicowanej gatunkowo) daje pewne wyobrażenie druga, nieco skromniejsza część albumu. Znamienne, że pośród tekstów o charakterze informacyjnym i krytycznoartystycznym zostało tu także pomieszczone proste i szczere, a zrodzone z długotrwałej, bezpośredniej obserwacji, świadectwo jednego z synów artystycznego małżeństwa - Tomasza, potwierdzające zwłaszcza wielką pracowitość ojca. Jeśli dodać do tego fotografie, dokumentujące powiązania państwa Ściegiennych ze środowiskiem artystycznym z lat studiów, czy też ich - również artystyczne - koneksje litewskie, to przewracając kolejne strony z kredowego papieru, dumając nad kruchością życia i trwaniem sztuki, odczujemy trochę klimat familijnego, pamiątkowego albumu, jaki najlepiej się przegląda na rocznicowych spotkaniach z bliskimi.
Ciekawym i poruszającym świadectwem siły serdecznych więzi, spajających tę dość niezwykłą rodzinę, są wypełniające sporą część albumu, rozmaite stylowo i kolorystycznie, zarówno malarskie, jak i rzeźbiarskie (a także medalierskie) portrety poszczególnych jej członków - rodziców, dzieci, krewnych. W tej grupie reprodukcji wyróżniającą się partię stanowią autoportrety Włodzimierza Ściegiennego z różnych lat, poświadczające, podobnie jak inne jego obrazy, poszukiwanie przezeń coraz to innych - nowocześniejszych form wyrazu. Ale najlepsze malarsko zdają się te wcześniejsze - z lat 40. ubiegłego wieku: raz stonowane kolorystycznie i malowane szeroką olejną plamą, raz (jak ten na okładce) utrzymane w konwencji bardziej tradycyjnego realizmu dzięki dokładniejszej, nieco drobiazgowej kresce pasteli.
Pośród celnie zarysowanych dziecięcych twarzy: Joli, Emilki, Szymona i Tomka, obok malowanych z czułością, na różne sposoby, wizerunków żony Karoliny, szczególną uwagę zwraca podobizna szacownej postaci z rodzinnego kręgu - ks. Piotra Ściegiennego. Sztuka, poza wszystkim, staje się tu szlachetnym w formie sposobem kształtowania i wyrażania wzajemnych odniesień międzyludzkich, wyróżnionym rodzajem spoiwa między najbliższymi sobie osobami, a także bardzo osobistym zapisem zmieniających się w czasie ich wyglądów, potwierdzającym mądrość tytułowej, łacińskiej sentencji. Zarazem jednak to sztuka właśnie pozwala przekroczyć ten intymny krąg i kwestie bardzo osobiste podnieść do rangi spraw interesujących dla szerszego grona. Także dla tych, dla których ciekawsze w tym kontekście mogą być zagadnienia stylu, warsztatu, technik artystycznych albo stopnia oryginalności czy też zależności danego autora od innych twórców.
Osobiste, rodzinne akcenty to wszakże jeden tylko aspekt tego albumu. Znaleźć w nim można również piękne pejzaże górskie - najbardziej może własne stylowo kompozycje Włodzimierza Ściegiennego. Są one malowane już to w nieco zgaszonych, już to w żywszych gamach zieleni, żółci, brązów czy błękitów, z wyraźnym dążeniem do pewnej geometryzacji form, czasem niewielkiej ich deformacji ekspresyjnej i syntetycznego ujmowania widoków.
Ale są i tzw. kompozycje abstrakcyjne, nasuwające rozmaite skojarzenia z polską sztuką ubiegłego stulecia, np. z obrazami Marii Jaremy. Bowiem - trzeba podkreślić - przytoczona na wstępie opinia Tomasa Venclovy charakteryzuje jedną tylko stronę twórczości Włodzimierza Ściegiennego. Tak, istotnie, był on malarzem tradycyjnym, ale również stale poszukującym. I nie był w tych poszukiwaniach jednoznacznie ukierunkowany czy zdecydowany. Można odnieść wrażenie, że ciągle się wahał, odchodził od tradycji i do niej powracał. A zresztą, czynił to początkowo w warunkach wiadomych ograniczeń politycznych okresu narzucania przez władze socrealistycznych schematów. I choć wyszedł z tego obronną ręką (chciałoby się rzec żartobliwie: obronnym pędzlem), to jego dorobek jest ciekawym dla historyka świadectwem minionego czasu. Czasu, w którym poszukujący własnego wyrazu artysta eksperymentuje trochę nieśmiało w nowoczesnym (lecz tłumionym przez politykę) duchu epoki i coraz to zarzuca te próby, by z kolei próbować stylizacji nawiązującej do dawniejszych, nawet odległych epok i stylów.
Tę ostatnią tendencję najwyraźniej widać w religijnym nurcie bogatego i mocno zróżnicowanego dorobku Włodzimierza Ściegiennego, zwłaszcza w cyklu delikatnie zarysowanych (i swoiście przerysowanych) Madonn. Ale przecież, mimo ich plastycznego wdzięku, większe wrażenie robią kompozycje niestylizowane, takie jak mrocznie dramatyczna Głowa Chrystusa czy celowo nieco topornie ukształtowane Ukrzyżowanie, które sprawiają wrażenie rozwiązań malarskich podobnie własnych i autentycznych, jak owe górskie pejzaże.
Artystyczne małżeństwo państwa Ściegiennych niewątpliwie dodatkowo spajała wspólna pasja - sztuka. Ich talenty dopełniały się wzajem, przy wzajemnym respektowaniu własnej autonomii. Szorstko, chropawo modelowane rzeźby i płomieniście, wstęgami rozkwitające witraże to domena pani Karoliny. Podziwiając plastyczną wszechstronność obydwojga małżonków, jej z kolei trzeba przyznać przewagę w tych właśnie dziedzinach twórczości. W pracy, której zasadniczą motywacją, śmiało wyznaną w albumowej dedykacji, było zgodne z tradycją umiłowanie podstawowych wartości religijnych i patriotycznych.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2005-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Maryjo, przyprowadź młodych

Mam nadzieję, że owocem peregrynacji będzie większa frekwencja młodych na Mszach św. w kościele – mówi Niedzieli ks. Mieczysław Papiernik, proboszcz parafii św. Wojciecha w Kowalach-Ganie.

Obraz Matki Bożej Częstochowskiej przybył do parafii w niedzielę 28 kwietnia po południu. Przyjazd poprzedziła modlitwa różańcowa i śpiew pieśni maryjnych. Ikona została przywieziona z parafii św. Leonarda w Wierzbiu, w asyście wozu strażackiego.

CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

[ TEMATY ]

św. Katarzyna Sieneńska

Giovanni Battista Tiepolo

Św. Katarzyna ze Sieny

Św. Katarzyna ze Sieny

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Projekt nowelizacji "uelastyczniającej" organizację lekcji religii lub etyki

2024-04-30 12:22

[ TEMATY ]

katecheza

Karol Porwich/Niedziela

Do konsultacji publicznych skierowany został projekt nowelizacji rozporządzenia, który "uelastycznia" możliwość organizacji nauki religii i etyki. Łatwiej niż dotychczas będzie można tworzyć grupy dzieci z różnych roczników i oddziałów klasowych.

Chodzi o projekt nowelizacji rozporządzenia ministra edukacji w sprawie warunków i sposobu organizowania nauki religii w publicznych przedszkolach i szkołach. Treść projektu opublikowano we wtorek na stronie internetowej Rządowego Centrum Legislacji.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję