„Nasz ukochany Papież stoi teraz w oknie Domu Ojca, patrzy na nas i nam błogosławi...”. Jesteśmy pewni prawdy tych słów, które wypowiedział kard. Joseph Ratzinger w swojej homilii przy trumnie Piotra naszych czasów. Wobec przejścia „z życia do Życia” tego niezwykłego Człowieka świat zamarł, a Jan Paweł II stał się mocniej obecny wśród nas niż kiedykolwiek wcześniej. W tych dniach wyciszenia i modlitwy przekonujemy się z niezwykłą oczywistością, że obecności człowieka - podobnie jak obecności Zmartwychwstałego w Eucharystii - nie mierzy się fizyczną dotykalnością, lecz siłą miłości. Podobnie jak uczniowie Zmartwychwstałego zgromadzeni dwa tysiące lat temu w Wieczerniku, również i my upewniamy się, że śmierć jest zupełnie bezradna wobec Miłości i wobec życia. Zwłaszcza wobec takiego życia. W historii ludzkości nie było pogrzebu, który emanowałby duchem takiej radości i takiej pewności, że życie człowieka zmienia się, ale się nie kończy.
Pewność, że Miłość jest śmiercią śmierci, nie łagodzi bólu rozstania, bo kochać kogoś to pragnąć być razem z nim po obydwu stronach istnienia. A my nosimy Jana Pawła II w środku naszych serc z intensywnością i wdzięcznością, która zaskakuje nawet nas samych. Nasz ból rozstania nie ma nic wspólnego z pustką czy rozpaczą. Nasza nadzieja nie zawodzi. Przeżywany ból jest konsekwencją pewności, że Miłość jest rzeczywiście nieśmiertelna. Dzięki tej nieśmiertelnej Miłości, nieśmiertelny staje się również człowiek i ludzka miłość. Śmierć jest dramatem jedynie dla tych, którzy nie kochają. Ten, kto nie umie żyć, nie potrafi też umierać. Ale to nie śmierć winna jest temu, że ktoś nie nauczył się żyć - czyli kochać - zanim umarł.
Pewna kilkunastoletnia dziewczyna napisała w swoich wspomnieniach, że 2 kwietnia, w ów sobotni wieczór, kiedy świat wstrzymał oddech, Bóg zaśpiewał Janowi Pawłowi II kołysankę miłości. Teraz śpiewa mu pobudkę miłości - wieczny hymn radości, który zachwyca i którego echo słyszymy w naszych sercach. W obliczu przejścia Ojca Świętego „z życia do Życia” nieodparte staje się porównanie z Wielkim Piątkiem i Wielką Niedzielą. W tamten Piątek skazano na śmierć Kogoś, kto zachwycał szlachetnych i niepokoił przewrotnych. Na wzgórzu bezgranicznego cierpienia Odwiecznej Miłości nie było kamer ani dziennikarzy. Nie pojawili się obrońcy praw człowieka. Miłość w pokornej ciszy i osamotnieniu oddawała życie na oczach Matki i Jej przybranego syna. Trzy dni później ta sama Miłość powróciła do życia, żeby odtąd już zawsze spotykać się z tymi, których kocha nad życie, i żeby uczyć ich kochać, czyli przywracać do życia. Ci, którzy spotkali Zmartwychwstałego, upewnili się, że On nie tylko nadal żyje, ale że On nadal kocha tych, którzy Go zabili! Miłość nad życie jest miłością, nad którą śmierć nie ma władzy.
Dwa tysiące lat później - w wigilię Święta Miłosierdzia Bożego - w sobotni wieczór spotkała się ciemność Piątkowego Popołudnia ze światłem Niedzielnego Poranka. W historii Piotra naszych czasów, który pokochał bardziej niż inni, zobaczyliśmy znowu Zmartwychwstałego. Odtąd nie jesteśmy już w stanie zapomnieć o tych najważniejszych prawdach, które decydują o naszym losie, o naszej teraźniejszości i przyszłości, o naszej doczesności i wieczności. Ci, którzy mają oczy po to, by widzieć, upewniają się raz jeszcze, że nikt z nas nie może do końca zrozumieć samego siebie bez Chrystusa.
Zmartwychwstały upewnia nas o tym, że zostaliśmy stworzeni z Miłości i dlatego życie poza Miłością jest bolesnym umieraniem pośród życia. Zwierzę żyje tak długo, jak długo oddycha. Człowiek żyje tak długo, jak długo kocha. Im bardziej przyjmuję Miłość i kocham, tym bardziej tęsknię za Miłością. Im bardziej jestem darem dla innych i im mniej wystarcza mnie dla samego siebie, tym mocniej istnieję. Dojrzale kochać to tak spotykać się z Bogiem i ludźmi, by stawać się kimś większym od samego siebie. Zmartwychwstały powraca, żeby zapytać: Czy kochasz mnie bardziej niż wczoraj? To znaczy: czy żyjesz bardziej niż wczoraj?...
Chrześcijanin to ktoś, kto kocha „tutaj” i „teraz”, a nie „tam” czy „jutro”. To ktoś, kto rozumie, że mądrość polega na korzystaniu z inteligencji, wykształcenia i wiedzy wyłącznie po to, by kochać.
Swoim radosnym powrotem do Domu Ojca Jan Paweł II upewnia nas, że niczego nie ryzykuje ten, kto zaryzykował życie dla Boga. Upływający czas przypomina, że każdy z nas doczeka końca swojego świata na tej ziemi oraz że nie ma przyszłości bez Miłości. Ci, którzy kochają, żyją i są szczęśliwi po obu stronach istnienia.
Kiedy kończę wypowiadanie tych refleksji do samego siebie i do Ciebie, po moich policzkach płyną gorące łzy. Są to łzy zdumienia, wdzięczności i nadziei... A w sercu czuję lęk, że mogę rozczarować siebie, Ciebie, Boga... Moją i Twoją Mądrością niech będzie Ukrzyżowany i Zmartwychwstały. Gdy On pozostanie pośród nas i w naszych sumieniach, wtedy razem - ja i Ty - podejmiemy modlitwę, która jest marzeniem i testamentem Jana Pawła II: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!”. Niech zstąpi! Nigdy jeszcze nie pragnąłem tego tak szczerze i tak ufnie...
Pomóż w rozwoju naszego portalu