O początkach chrześcijaństwa na ziemiach polskich rozmawiamy z prof. Jerzym Wojtczakiem, filologiem klasycznym, badaczem średniowiecza, zwierzchnikiem polskim Zakonu Rycerskiego Grobu Bożego w Jerozolimie.
JAN OŚKO: - Mieszko jeszcze jako poganin miał siedem żon, a po śmierci Dobrawy porwał mniszkę z zakonu. Chociażby po tym postępowaniu pierwszego władcy widać, że początki chrześcijaństwa w Polsce nie były łatwe.
PROF. JERZY WOJTCZAK: - Trzeba powiedzieć, że wszystko zaczęło się od problemów związanych z małżeństwem. Mieszko zwrócił się z prośbą do ojca Dobrawy (po polsku mówimy na nią Dąbrówka), że chciałby ją poślubić. Ona jednak będąc chrześcijanką stwierdziła, że nie wyjdzie za mąż za Mieszka ze względu na to, że jest poganinem, a co za tym idzie, nie przestrzega zasad katolickiej etyki małżeńskiej. Postawiła warunek: Mieszko musi przyjąć chrzest, a ona będzie jego jedyną żoną. Widać więc, że Mieszkowi na niej zależało. Gdy mówimy o chrzcie Mieszka, przypominamy sobie często o względach politycznych, co jest zgodne z prawdą, ale wzgląd osobisty był tutaj czynnikiem decydującym. Inaczej Mieszko nie poślubiłby Dąbrówki.
- Czy Mieszko wiedział jaką wiarę przyjmuje?
- To wymaga pewnego wyjaśnienia. Jakieś podstawowe elementy wiary musiał znać. Naprzeciw Mieszkowi wyszło papiestwo i Kościół, któremu zależało na tym, aby Polska znalazła się w orbicie wpływów chrześcijańskich.
- Przed chrztem trudno w ogóle mówić, że to była Polska.
- Tak, były wtedy dwa główne ośrodki - Polan i Wiślan. Polanie mieli centrum w Gnieźnie, gdzie "obracał się" Mieszko, bo trudno powiedzieć, że tam przebywał. Wiślanie, których ośrodek znajdował się w okolicy Wiślicy, pozostawali pod wpływem Księstwa Wielkomorawskiego. Z czasem wzmagała się tendencja do zjednoczenia kraju i tym, który tego dokonał, był właśnie Mieszko. Trudno zresztą mówić o zjednoczeniu kraju w sensie dzisiejszym, bo przecież nie było nawet ściśle ustalonych granic.
- W tym czasie Polskę zamieszkiwali poganie o okrutnych zwyczajach.
- Było to pogaństwo henotyczne, którego wyznawcy uznawali, że na czele innych bogów stoi jeden bóg. W zależności od środowiska, wierzono we wszystkich bogów lub też jedynie w tego dominującego. Przyjmuje się, że bóstwem dominującym był Światowid. Stawiano mu posągi i składano ofiary. Było to pogaństwo okrutne, choć składanie ofiar z ludzi nie było częste. Zdarzało się jednak, że składano ofiarę z żony zmarłego księcia, czy innej znaczącej osoby. Oczywiście, przeciwko tym praktykom wystąpiło chrześcijaństwo. Musiało ono obalić pojęcia, które tkwiły głęboko w umysłowości pogan.
- Nawet dzisiaj istnieją niewielkie grupki osób odwołujące się do tamtych wierzeń.
- Pewne zabobony z tamtych czasów funkcjonują. Znam tekst pochodzący z przełomu XVI i XVII wieku, napisany zresztą przez przeciwnika Polski. Mówi o tym, że Litwini i Żmudzini trzymają w swoim gospodarstwie węża, któremu w okresie zbiorów składają ofiary, pokarmy w dzbanach i proszą, aby był dla nich życzliwy i im błogosławił. Na tych terenach chrzest przyjęto ponad 200 lat wcześniej. Przecież chrzest Litwy odbył się w 1384 r., a ślub Jagiełły w dwa lata później.
- Stawia się zarzut, że nawracano na chrześcijaństwo mieczem i krwią, a przecież na ziemiach polskich tego nie było.
- Rzeczywiście nie było. Jest to zarzut, który wychodzi
ze środowisk niechętnych chrześcijaństwu. Jeżeli ktoś krzewił chrześcijaństwo
krwią i mieczem, to były to zagony wojska niemieckiego i miało to
miejsce w Prusach. Chcę więc stanowczo podkreślić: w Polsce nie było
nawracania siłą.
Za czasów Bolesława Chrobrego i później były Statuta
Ecclesiae, czyli prawa dotyczące praktyk kościelnych, stanowione
przez władców i przez nich egzekwowane. Pozwalały one na wprowadzanie
pewnych praktyk siłą. Gdy ktoś nie przestrzegał postu - wybijano
mu zęby. Były to jednak wypadki skrajne. Okrutne rygory egzekwowane
były nie przez prawo kościelne, lecz cywilne. Jak wiemy, związek
Kościoła i państwa był wtedy bardzo ścisły.
- W porównaniu z Mieszkiem, Bolesław Chrobry był już władcą w większym stopniu chrześcijańskim. Miał wiele grzechów na koncie, ale pościł i pokutował, a jego koronacja miała miejsce w Boże Narodzenie.
- Bolesław Chrobry też miał poważne problemy z wiarą i zachowaniem chrześcijańskiej moralności. Można powiedzieć, że jest takie rozdarcie w człowieku, które u niego było bardzo znaczące. Z jednej strony bronił praw Kościoła, zabiegał o akcję ewangelizacyjną, czego najlepszym przykładem jest silne wsparcie, jakiego udzielił św. Wojciechowi. Przed wyprawą św. Wojciecha dał mu drużynę, z której ostatecznie Biskup zrezygnował. Gdzie indziej ustanawiał Chrobry bardzo surowe przepisy, które miały egzekwować wymogi kościelne. Ale z drugiej strony jego życie prywatne odbiegało od zasad chrześcijańskich.
- Faktycznie nie był świętym, ale też na tle ówczesnych europejskich władców Chrobry prezentował się chyba nie najgorzej.
- Świętym był cesarz niemiecki Henryk II, ten, który
walczył z Chrobrym i z Polakami. Po krótkim okresie rządów Ottona
III, kiedy to miał miejsce zjazd gnieźnieński i erekcja arcybiskupstwa
w Gnieźnie, nastąpił zwrot w stosunkach polsko-niemieckich. Po śmierci
Ottona, na tron wstępuje Henryk II, którego polityka w stosunku do
Polski była bardzo wroga. Jest to czas konfliktów i wojen, które
położyły się cieniem na całe stosunki polsko-niemieckie.
Chodziło o to, że Niemcy zabiegali, by organizacja kościelna
w Polsce była podporządkowana arcybiskupstwu w Magdeburgu, a wszystkie
ewangelizowane ziemie były jemu podległe. Ale pojawiło się biskupstwo
w Poznaniu, gdzie pierwszym biskupem był Jordan, i na które to tereny
Niemcy patrzyli łakomym okiem. Podporządkowanie hierarchii kościelnej
oznaczało również podporządkowanie polityczne. Thietmar, wieki kronikarz
niemiecki, krytykował Ottona III, że uczynił Chrobrego sobie równym,
że uhonorował go swoją obecnością i zgodził się, aby państwo polskie
było niezależne. Chodziło tu także o niezależność kościelną. Starania,
aby podporządkować sobie strukturę kościelną, trwały jeszcze do XIII
w.
- Czy chrześcijaństwo nie było wtedy odbierane jako " niemiecka wiara"?
- Tak nie było. Od samego początku władcy Polski starali się podkreślić bezpośrednią zależność od Stolicy Apostolskiej. Słynnym tego przejawem był dokument Dagome Judex z 992 r., który oddawał państwo polskie bezpośrednio pod opiekę Stolicy Apostolskiej. To był ruch wyraźnie antyniemiecki, chroniący ziemie polskie przed zakusami ze strony Niemiec. Było to bardzo mądre posunięcie ze strony dyplomacji i Kościoła polskiego. Potem wypadki potoczyły się szybko: nastąpiła męczeńska śmierć św. Wojciecha.
- Bez tej śmierci nie dokonałaby się chrystianizacja Polski.
- Prawdopodobnie tak, ponieważ kanonizacja św. Wojciecha następuje już dwa lata po jego śmierci, w 999 r. W tym czasie papieżem był Sylwester II. W Rzymie byli już polscy wysłannicy, którzy starali się, aby ta kanonizacja jak najszybciej się dokonała. Dwa lata, jak na tamte czasy, to okres bardzo krótki. Śmierć św. Wojciecha była znakiem, że Pan Bóg kieruje się innymi racjami niż człowiek. Z największego zła może wyprowadzić największe dobro. Z tej tragicznej śmierci zrodziło się dobro dla Polski, jakim jest metropolia gnieźnieńska. Staje się ona nie tylko ośrodkiem władzy kościelnej, ale faktyczną i niezbędną podporą władzy państwowej.
- Można zapytać, co w tym nadzwyczajnego, że misjonarz został zabity przez pogan? To się zdarzało przecież dość często. Wtedy i dzisiaj także...
- Sam fakt może nie był nadzwyczajny, ale dla Polski był bardzo istotny. To, że św. Wojciech poniósł śmierć męczeńską na terytorium znajdującym się pod kontrolą Bolesława Chrobrego zadecydowało, że stał się on polskim świętym, choć był Czechem. W tym czasie, w Pradze, biskupstwo już istniało - to dopingowało Polaków. Śmierć św. Wojciecha była znakomitą okazją ku temu, aby i u nas powstała metropolia. Z tej śmierci wyrosło drzewo, które wydało upragnione owoce.
- Nie byłoby dalszego rozwoju chrześcijaństwa w Polsce, gdyby nie obecność zakonów.
- To już kwestia trochę innego czasu. Oczywiście,
w pierwszej kilkudziesięcioosobowej grupie ewangelizacyjnej, która
przybyła do Polski z biskupem Jordanem, znajdowali się także zakonnicy,
przeważnie benedyktyni. W tym czasie następował wielki rozwój zakonu
benedyktów. Położyli oni olbrzymie zasługi dla chrystianizacji Polski.
Gdy mówimy o powstaniu pierwszych klasztorów w Polsce, to mamy na
myśli okres między 1040 a 1060 r. W tym czasie powstał klasztor w
Tyńcu. Najdawniejsze zabytki pisane, znajdujące się na ziemiach polskich,
to zapisy nutowe, pochodzące z 1060 r.
Potem pojawiają się cystersi, których pierwszy klasztor
w Jędrzejowie powstaje w 1140 r. Mają ten dobroczynny wpływ, że nie
pracują jedynie nad ewangelizacją, ale wnoszą bardzo wiele do kultury
i cywilizacji chrześcijańskiej. Krzewią kulturę rolną, naukę na niższym
i wyższym poziomie.
Chcę nadmienić, że jestem członkiem zakonu rycerskiego
Grobu Bożego w Jerozolimie. Jesteśmy świeckimi następcami Zakonu
Kanoników Regularnych Najświętszego Grobu Bożego Jerozolimie. Oni
także mieli niezwykłe zasługi. Zostali sprowadzeni do Polski w 1163
r. przez arystokratę Jaxę Gryfa. Po wyprawie krzyżowej zabrał on
z Jerozolimy 8 kanoników z tego zakonu i osiedlił ich w Miechowie,
pod Krakowem. Zakon bardzo szybko się rozwijał; w szczytowym okresie
były 34 placówki w Polsce. Właśnie Bożogrobcy, bo tak ich nazywano,
wnieśli dużo do kultury materialnej. Prowadzili szkoły, szpitale,
ochronki. W 1257 r. założyli Chorzów i stworzyli pierwsze zakłady
hutnicze. Bożogrobcy byli hojnie obdarowywani przez możnowładców
i przeznaczali te środki na prowadzenie akcji ewangelizacyjnych i
cywilizacyjnych.
- Czyż nie jesteśmy winni wdzięczność pierwszym władcom, świętym i tym wszystkim, którzy wprowadzili chrześcijaństwo na ziemie polskie?
- Powiem więcej. Myślę o Mieszku, o Bolesławie. Byli to ludzie prości, nie mieli żadnego wykształcenia, nie mówiąc już o obyciu europejskim. Byli wzięci z ludu, najprostsze rzeczy sprawiały im problem. Ubogie było też ich życie: wszystko odbywało się między rolą, polowaniem, a wojną. I nagle oni rozumieją, że kultura chrześcijańska, kultura rzymska, jest racją stanu. Wykazali się nie byle jakim rozumem. Zrozumieli, jaką rolę dla państwa i narodu może odgrywać Kościół. Dodać należy, że nie działali oni w pojedynkę, mieli doradców. Po przyjęciu chrztu najważniejszymi doradcami stały się osoby duchowne. Był to palec Bożej Opatrzności. Musiała oświecić ich Łaska Boża, której doznali przez chrzest.
- Dziękuję za rozmowę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu