Już po raz 5. odbyło się spotkanie edukacyjno-integracyjne rodzin wielodzietnych diecezji sosnowieckiej. Wypoczynek połączony z formacją trwał od 3 do 18 sierpnia. Wzięło w nim udział 20 rodzin, czyli około 180 osób. Za dwutygodniowy pobyt w Bydlinie rodziny nic nie płaciły, koszty pokrył Regionalny Ośrodek Polityki Społecznej w Katowicach, Urząd Miejski w Sosnowcu i prywatni sponsorzy.
Co o spotkaniu myślą uczestnicy?
Renata Laszko z Krakowa przybyła do Bydlina z
5 córkami. "Myślę, że jest wiele problemów z tak liczną rodziną.
Poczynając od trudności bytowych, a skończywszy na sprawach związanych
z duchowością. Przekazanie niełatwych wskazań pochodzących z Ewangelii
jest wyzwaniem nie tylko dla rodzin wielodzietnych. Mojej rodzinie
z pomocą przychodzi wspólnota neokatechumenatu. Dwie starsze córki
już weszły na drogę, a ufam, że kolejne, jak podrosną, również zainteresują
się tą wspólnotą.
Marek i Grażyna Paradowscy przyjechali wraz z
5 pociechami. Mieszkają w Mysłowicach. Jak powiedział Niedzieli pan
Marek jego rodzina przybyła do Bydlina zaczerpnąć wytchnienia i porad,
jakie w czasie trwania spotkania edukacyjno-integracyjnego można
usłyszeć. Rady, jakie rodzice wymieniają między sobą, nie są akademickie.
Wszelkie rozwiązania pochodzą z praktyki, dlatego są tak cenne i
skuteczne wychowawczo. Oczywiście, nikt nie zagwarantuje, że postępując
w dany sposób, uniknie się problemów bądź je błyskawicznie rozwiąże.
Pewnych zachowań nie da się uniknąć, chodzi jednak o to, by jak najszybciej
wyprostować drogi swojego życia. Pani Grażyna o swojej rodzinie mówi,
że jest bardzo zgrana. Starsze córki już pomagają w domu, sprzątają,
przygotowują śniadanie, gotują obiad, opiekują się młodszym rodzeństwem. "
Czy tak jest w istocie?" - zapytałem Natalię, najstarszą córkę państwa
Paradowskich. Odpowiedziała, że sprzątanie to smutna konieczność.
Natomiast z wielką radością pomaga mamie w pieczeniu ciast i przygotowaniu
posiłków.
Michał i Krystyna Kucała przysięgę małżeńską składali
19 lat temu. Dochowali się 5 dzieci. Najstarsze ma 18 lat, najmłodsze
7. Stojąc przed ołtarzem, planowali, że ich rodzina nie będzie mała.
Oboje bowiem wychowali się w rodzinach wielodzietnych. "Pragnęliśmy
mieć 3 dzieci. Dochowaliśmy się 5 i to nas bardzo cieszy" - przekonuje
pani Krystyna. "Nie przerażają nas trudy wychowawcze, a jest ich
przecież niemało. Wiadomo, dzieci "ścierają się" ze sobą, rywalizują.
Do każdego trzeba dotrzeć w indywidualny sposób, z każdym trzeba
o innych sprawach porozmawiać i dla każdego trzeba znaleźć tyle samo
czasu. A inne obowiązki czekają.
Krystyn i Brygida Kapała są rodzicami 5 pociech
- syna i czterech córek. Dwie z nich to bliźniaczki jednojajowe,
tak podobne do siebie, że czasem ojciec nie potrafi ich rozróżnić.
Pani Brygida, z domu jedynaczka, wspomina z uśmiechem nauki przedmałżeńskie. "
Podczas jednego z wieczorów przygotowawczych do małżeństwa kapłan
prowadzący prekany zapytał nas o dzieci, a mój wówczas jeszcze narzeczony
powiedział, że dochowamy się gromadki dzieci. I słowa dotrzymał",
mówi.
Bogusława i Adam Seremet to rodzice 8 dzieci.
Najstarszy syn ma 19 lat, a najmłodsza córa 3 latka. "Tak duża rozpiętość
wieku ma swoje dobre i złe strony - przekonuje pani Bogusława - dobre,
bo starsze opiekują się młodszymi, złe, ponieważ rodzi się pokusa
by zastępować rodziców". W bydlińskich spotkaniach integracyjnych
rodzina państwa Seremetów bierze udział już po raz 3. Do największych
dobrodziejstw wyjazdu zaliczają to, że mogą się spotkać i wymienić
doświadczenia z innymi rodzinami wielodzietnymi. "Tutaj niczym się
nie wyróżniamy. Nikt się nie dziwi, że mamy tyle dzieci. Dużym plusem
jest także to, że wszyscy mogą być razem w jednym miejscu. Normalnie
w domu zdarza się to rzadko".
Pomóż w rozwoju naszego portalu