Reklama

Berlińska Kuria sprzeda Polski Kościół

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W Berlinie zostanie sprzedany kościół katolicki pw. św. Jana Kapistrana na Tempelhof, zwany potocznie „polskim kościołem”. Świątynia ta była dotychczas pod opieką polskich księży salezjanów, sprawujących opiekę duszpasterską nad mieszkającymi w stolicy Niemiec Polakami. Wraz z jej sprzedażą nasi rodacy utracą ważne miejsce modlitwy i kultu religijnego.
Kuria berlińska tłumaczy tę decyzję zadłużeniem diecezji, sięgającym 150 mln euro. Kościół niemiecki zobowiązał się wcześniej, że pomoże spłacać te długi. Okazało się jednak, że podatek kościelny w diecezji berlińskiej nie pokrywa wydatków. W związku z tym Kuria zdecydowała się przeprowadzić reformę finansów. Wygląda na to, że to unormowanie spraw finansowych Kurii będzie odbywać się kosztem obcokrajowców, szczególnie Polaków. Do sprzedaży przygotowywane są kolejne katolickie świątynie, pozostające w użytkowaniu innych mieszkających w Berlinie wspólnot narodowościowych.
Polska Misja Katolicka w Berlinie na Tempelhof jest największą parafią katolicką w całym mieście. Stolicę Niemiec zamieszkuje stosunkowo mało katolików (ok. 600 tys.). Polscy katolicy w Berlinie w liczbie ponad 30 tys. stanowią 7-8 proc. ogółu wszystkich katolików w mieście. Jeśli policzyć turystów z Polski, którzy korzystają z polskiego duszpasterstwa, to można stwierdzić, że z opieki duszpasterskiej w języku polskim korzysta blisko 100 tys. Polaków. Na niedzielne Msze św. przybywa ponad 5 tys. wiernych. W ciągu ostatnich pięciu lat w PMK w Berlinie odbyło się 600 chrztów, blisko 600 bierzmowań, a 400 dzieci przystąpiło do Pierwszej Komunii św., zawarto 65 małżeństw oraz przeprowadzono 100 pogrzebów.
Polakom dano dwa lata na opuszczenie parafii. Na razie nie zaoferowano w zastępstwie żadnego innego samodzielnego ośrodka, który byłby równoważny z tym na Tempelhof. Jeśli przeprowadzi się Polaków do którejś z niemieckich parafii, to będą tam już tylko gośćmi, bez samodzielności i możliwości decydowania o czymkolwiek. Warto też zauważyć, że jeżeli będą gośćmi w parafii niemieckiej, gdzie na Mszę św. przychodzi do stu osób, to prawdopodobnie dołączą na Msze św. niemieckie. Być może o to właśnie chodzi niektórym pracownikom Referatu ds. Misji Obcojęzycznych w Berlinie. Podczas spotkań w Kurii i rozmów w tej sprawie pracownicy wyrazili opinię, że Polacy nie potrzebują własnego kościoła, ponieważ dla drugiego czy trzeciego pokolenia nie ma potrzeby wprowadzania Mszy św. w języku rodziców.
Skoro zaś mówi się o pieniądzach, to trzeba jasno powiedzieć, że tak liczna grupa Polaków w stolicy Niemiec płaci podatki kościelne jak wszyscy inni mieszkańcy RFN. Jest to suma rzędu 100 tys. euro miesięcznie, podczas gdy utrzymanie ośrodka na Tempelhof kosztuje 10 tys. euro. Najważniejszym jednak argumentem jest ten, że na remont ośrodka potrzeba ok. 6 mln. euro. Tymczasem Polacy zaproponowali, że mogą sami wykonać niezbędne prace i sami utrzymać kościół i budynki przyparafialne. Prawdopodobnie tej propozycji w ogóle nie rozpatrywano. Jej odrzucenie należy odebrać jako brak dobrej woli i życzliwości ze strony Kurii berlińskiej. W ten sposób zatraca się idea duszpasterstwa dla cudzoziemców mieszkających w stolicy Niemiec. Nieprzekazanie Polakom ośrodka równoważnego temu na Tempelhof będzie wyraźnym znakiem antypatii wobec polskich mieszkańców Berlina.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Oprócz apostołów, Bóg powołuje także innych uczniów – nas wszystkich

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Adobe Stock

Rozważania do Ewangelii Mk 16, 15-20.

Czwartek, 25 kwietnia. Święto św. Marka, ewangelisty

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Co nam w duszy gra

2024-04-24 15:28

Mateusz Góra

    W parafii Matki Bożej Częstochowskiej na osiedlu Szklane Domy w Krakowie można było posłuchać koncertu muzyki gospel.

    Koncert był zwieńczeniem weekendowych warsztatów, podczas których uczestnicy doskonalili lub nawet poznawali tę muzykę. Warsztaty gospelowe to już tradycja od 10 lat. Organizowane są przez Młodzieżowy Dom Kultury Fort 49 „Krzesławice” w Krakowie. Ich charakterystycznym znakiem jest to, że są to warsztaty międzypokoleniowe, w których biorą udział dzieci, młodzież, a także dorośli i seniorzy. – Muzyka gospel mówi o wewnętrznych przeżyciach związanych z naszą wiara. Znajdziemy w niej szeroki wachlarz gatunków muzycznych, z których gospel chętnie czerpie. Poza tym aspektem muzycznym, najważniejszą warstwą muzyki gospel jest warstwa duchowa. W naszych warsztatach biorą udział amatorzy, którzy z jednej strony mogą zrozumieć swoje niedoskonałości w śpiewaniu, a jednocześnie przeżyć duchowo coś wyjątkowego, czego zawodowcy mogą już nie doznawać, ponieważ w ich śpiew wkrada się rutyna – mówi Szymon Markiewicz, organizator i koordynator warsztatów. W tym roku uczestników szkolił Norris Garner ze Stanów Zjednoczonych – kompozytor i dyrygent muzyki gospel.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję