Reklama

Zza oceanu

Staropolska gościnność w mieście XXI wieku

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Parafia św. Kazimierza w Toronto obchodzi jubileusz 55-lecia

Toronto, czerwiec 2002 r.
Z grupą polskich dziennikarzy wędruję po kanadyjskiej metropolii, podziwiając smukłe wieżowce w tzw. downtown (centrum).
Odbywamy błyskawiczny rekonesans przed Światowym Dniem Młodzieży, który ma się tu rozpocząć już za półtora miesiąca.
W Toronto spędzamy kilkanaście godzin.
Opuszczając miasto, zatrzymujemy się na chwilę przed kościołem z czerwonej cegły na Roncesvalles Avenue.
Dlaczego?
Bo tak jak w Europie „wszystkie drogi prowadzą do Rzymu”, tak w Toronto „wszystkie drogi Polaków wiodą do Kazimierzowa” - kawałka Polski w Kanadzie.

Pierwszy uścisk dłoni

Od przeszło pół wieku istnieje tu parafia pw. św. Kazimierza. Chcemy zobaczyć to miejsce i zapytać gospodarzy, jak wyglądają przygotowania do największego wydarzenia religijnego w dziejach Kanady.
Już na pierwszy rzut oka widać, że przygotowania są w toku. Nad jednym z wejść do budynków parafialnych widnieje napis: „Polskie Biuro Światowych Dni Młodzieży 2002”. „Tutaj będziemy gościć organizatorów z Polski - wyjaśnia chwilę potem proboszcz parafii, o. Janusz Błażejak ze Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej, który przyjmuje nas w swoim niewielkim gabinecie. - Gdybyście czegoś potrzebowali, dajcie znać” - dodaje. Uścisk dłoni, szeroki uśmiech proboszcza i pędzimy dalej.

„Gdybyście czegoś potrzebowali”

Wtedy jeszcze nie wiedziałem, co znaczą te słowa w ustach sympatycznego o. Janusza. Półtora miesiąca później zobaczyłem na własne oczy, jak kanadyjscy Polacy ze swoimi duszpasterzami rozumieją przysłowie: „Gość w dom - Bóg w dom”. Kilkadziesiąt metrów kwadratowych jednego z pomieszczeń parafialnych udostępniono polskim organizatorom Dnia Młodzieży. Komputery, klimatyzacja, wikt i spanie - dostarczenie tego wszystkiego gościom było dla gospodarzy czymś oczywistym. Tak samo jak promienny uśmiech, podwożenie samochodami („Ja wziąłem na ten czas urlop, w końcu to once in a lifetime experience - wyjątkowe doświadczenie w całym życiu” - wyjaśnił mi jeden z parafian), a wreszcie pomoc o każdej porze dnia i nocy. Tak było na przykład, gdy pokaźna grupa polskiej młodzieży znalazła się na przedmieściach Toronto, nie mogąc dotrzeć do miejsc swojego zakwaterowania. Na skutek nieporozumienia między firmą turystyczną a jedną z kanadyjskich diecezji goszczących wcześniej Polaków młodzi ludzie zostali wysadzeni z autobusów kilkadziesiąt kilometrów od miejsca, gdzie oczekiwali ich polscy gospodarze. O. Błażejak po otrzymaniu tej wiadomości wezwał przez lokalne radio „pospolite ruszenie” Polonii. Niedługo potem kawalkada samochodów z biało-czerwonymi flagami ruszyła spod kościoła. Dotarli na miejsce i razem z Polakami z innych rejonów Toronto do późnych godzin nocnych rozwozili „rozbitków” do miejsc zakwaterowania. Wrócili późną nocą, by o świcie być znów na nogach. „Wyśpimy się potem” - mówili z uśmiechem.
Tydzień później, podczas Mszy św. w kościele polskim wszyscy mieli łzy w oczach. Nadeszła chwila pożegnania. Wyjeżdżali biskupi z Księdzem Prymasem, wyjeżdżali młodzi pielgrzymi (dzięki polskiej gościnności aż 5 tys. Polaków mogło uczestniczyć w spotkaniu z Papieżem), zostawali gospodarze tego miejsca. Dla tych, którzy opuszczali gościnne progi parafii, było jasne, że imię Kazimierz od tej pory będzie się kojarzyć nie tylko ze świętym królewiczem z rodu Jagiellonów, ale i z tym kawałkiem polskiej przestrzeni wokół Roncesvalles Avenue.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Święty Kazimierz

Mało który patron tak pasuje do tego miejsca, jak właśnie syn króla Polski Kazimierza IV Jagiellończyka. Królewicz przeszedł do historii jako człowiek słynący z wielkiego serca i miłosierdzia, książę dynastii władającej Rzeczypospolitą Wielu Narodów, a przy tym osoba świecka i młoda.
Podobnie rzecz ma się z wieloma Polakami, którzy zamieszkali w Kanadzie. To drugie pod względem wielkości państwo na świecie stało się domem dla emigrantów z bardzo wielu narodów. W samym Toronto (nazwa ta pochodzi z narzecza miejscowych Indian i oznacza „miejsce spotkania”) mówi się prawie stu językami, a Kanada szczyci się tą mozaiką narodowościową i oficjalnie popiera wieloetniczność. Dlatego nie ma nic dziwnego w tym, że niemal każdy z imigrantów mówi z dumą: „Jestem Kanadyjczykiem chińskiego pochodzenia” albo: „Jestem Kanadyjczykiem włoskiego pochodzenia”, albo: „Jestem Kanadyjczykiem polskiego pochodzenia”.
Msze św. w Toronto odprawiane są w 37 językach świata. Poczesne miejsce zajmują w tym zestawie Msze św. w języku polskim. Miejsc kultu dla Polaków jest w tej metropolii kilka, a ich powstawanie wiąże się z kolejnymi falami emigracji.
Parafia na Kazimierzowie powstała 55 lat temu, po II wojnie światowej, gdy w Kanadzie pojawiła się kolejna duża grupa Polaków pragnących osiedlić się tu na stałe.

Reklama

Trochę historii

Już w 1944 r. Ojcowie Oblaci Maryi Niepokalanej zaczęli dostrzegać potrzebę założenia nowej - trzeciej polskiej parafii w Toronto. Oblaci duszpasterzowali w tym czasie w parafii pw. św. Stanisława Kostki przy Denison Avenue. Na początku starano się zakupić kościół protestancki, ale negocjacje zakończyły się niepowodzeniem i do podpisania kontraktu nie doszło. Wkrótce ojcowie stwierdzili, że musiało w tym być jakieś zrządzenie Opatrzności, ponieważ kościół niedługo potem spłonął. Tymczasem znaleziono grunt u zbiegu Roncesvalles Avenue i Garden Avenue. Jego właściciel - niejaki Mr. Frankfurter - zbył teren za 15 tys. dolarów. Za kolejne 15 tys. zakupiono położony obok dom, w którym obecnie znajduje się plebania. 25 kwietnia 1948 r. o. Stanisław Puchniak OMI, proboszcz parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Welland, poświęcił grunt pod budowę budynku parafialnego. Odpowiedzialny za zorganizowanie parafii o. Michael Smith OMI z taką energią zabrał się do pracy, że już pod koniec roku budynek stał w stanie surowym. Wówczas w parafii zarejestrowanych było zaledwie 80 rodzin. Ich wielka ofiarność pozwoliła na szybki postęp prac. I tak już 17 kwietnia 1949 r. w auli gmachu parafialnego odprawiono pierwszą Rezurekcję. Jak notuje kronikarz parafii: „Mszę rezurekcyjną celebrowali: ks. M. Smith, ks. L. Engels i ks. L. Caliński. Do Mszy św. służyło 16 ministrantów. W tym samym dniu udzielono po raz pierwszy sakramentu chrztu św., a w Poniedziałek Wielkanocny pierwsza młoda para stanęła na ślubnym kobiercu. Od tej pory zaczęły być sprawowane regularnie codzienne Msze św., które w dni powszednie były odprawiane o godz. 7.30, natomiast w niedziele - o godz. 9.00 i 11.00”.
Wkrótce nadszedł maj i tradycyjne pierwsze Komunie św. Uczestniczyło w nich 12 dzieci.
22 maja 1949 r. arcybiskup Toronto - kard. James Mc Guigan poświęcił kaplicę i otworzył oficjalnie nową parafię.

Reklama

Do tańca i do różańca

Aula gmachu parafialnego była również (i jest do dzisiaj) miejscem innych uroczystości. Pierwsza zabawa parafialna odbyła się tydzień po Rezurekcji (24 kwietnia 1949 r.).
Parafialne życie nabrało tempa. W Kazimierzowie zaczęło się osiedlać coraz więcej Polaków. Do parafialnej kartoteki zapisywano 200 nowych rodzin rocznie. Między latami 1949 a 1953 liczba chrztów wzrosła ponad trzykrotnie, ślubów - prawie dwukrotnie, Pierwszych Komunii św. - prawie trzykrotnie. Na Msze św. przychodziło tyle ludzi, że aula okazywała się za ciasna. Trzeba było wyjść temu naprzeciw. 21 stycznia 1951 r. na walnym zebraniu parafialnym podjęto decyzję o wzniesieniu nowego kościoła. Trzy lata później jego gmach był już gotowy. W kościele i na Roncesvalles Avenue zgromadziło się kilka tysięcy wiernych, aby uczestniczyć w uroczystej konsekracji świątyni.

Pół wieku

Pół wieku to czas, kiedy o człowieku można powiedzieć, do czego doszedł. A do czego doszła parafia św. Kazimierza w Toronto? Zewnętrzne osiągnięcia można wyliczyć dość łatwo.
Bardzo liczne (aż dziesięć) są organizacje parafialne. Samo ich wymienienie zajmuje sporo miejsca: Służba Liturgiczna, Rada Duszpasterska, Komitet Parafialny, Towarzystwo Różańca Świętego, Rycerze Kolumba, Towarzystwo Imienia Jezus, Sodalicja Mariańska, Towarzystwo św. Wincentego à Paulo, Kluby Seniora, Zespół Taneczno-Wokalny „Biały Orzeł”.
Parafia brała także czynny udział w ważnych akcjach Polonii kanadyjskiej, włączając się we wznoszenie Domu Spokojnej Starości „Copernicus Lodge” oraz organizowanie banku polonijnego „Credit Union”. Dziś nieopodal kościoła św. Kazimierza wznosi się imponujący gmach tej instytucji, która szczyci się tym, że jest największa spośród wszystkich tego rodzaju placówek polonijnych na świecie.
O wiele trudniej mówić o tym, z czego wyrosły te wszystkie dzieła. Skąd wzięła się ofiarność i wytrwałość kilku pokoleń mieszkańców Kazimierzowa?
O. Błażejak, obecny proboszcz parafii, mówi krótko: „To fantastyczni ludzie, mam w nich oparcie. Gdy przychodziłem tutaj, bałem się, bo to była moja trzecia parafia w życiu. Ale już po miesiącu bardzo tych ludzi kochałem, a oni mnie”. - W czym się to przejawia? - pytam. „Są bezpośredni, troszczą się o parafię i o kościół. Oni nie uważają, że to jest budynek proboszcza i pozostałych ojców. Mówią: nasz kościół. Jeśli coś się zepsuje, natychmiast pojawiają się wolontariusze - elektrycy, hydraulicy. Wiem, że mogę na nich liczyć” - odpowiada. - Czy to dotyczy wszystkich Polaków? - pytam.
„Są dwie grupy. - odpowiada. Jedna to ludzie praktykujący. Ci są fundamentem życia parafialnego. W drugiej znajdują się tacy, którzy niezbyt interesują się Kościołem. Oni mają sporadyczny kontakt z parafią. Ale i wśród takich zdarzają się powroty. Bardzo silnym impulsem były przygotowania i sama uroczystość Światowych Dni Młodzieży. Pamiętam, jak jeszcze przed przyjazdem Papieża zadzwoniła do mnie pewna starsza pani. Poprosiła, aby odwiedził ją ksiądz, bo bardzo chce porozmawiać. Ostatni raz w kościele była 35 lat temu. A później jej wiara zasnęła i nastąpił bardzo długi okres wewnętrznej martwoty. Gdy zapytałem, dlaczego tak nagle chce się spotkać z księdzem, odpowiedziała, że widziała w telewizji relację z wędrówki Krzyża niesionego przez młodych ludzi i nie mogła się nadziwić ich poświęceniu i zapałowi. Wówczas uzmysłowiła sobie, że kiedyś również była wierzącą katoliczką, która chodziła do kościoła”.
O. Błażejak potwierdza, że ostatnia wizyta Papieża i jego spotkanie z młodzieżą dało nowy impuls religijnemu życiu w Toronto i także w prowadzonej przez niego parafii. Wspomina młodego człowieka, który przedtem był daleko od parafii i od kościoła. Po ŚDM wrócił i tak zaangażował się w życie parafialne, że teraz można na niego liczyć w każdej chwili. „Czasem aż się krępuję go o coś poprosić - mówi Ksiądz Proboszcz - bo on mi odpowiada: «Proszę ojca, to dla mnie przywilej»”.

W kształcie serca

Toronto trzykrotnie gościło Karola Wojtyłę. Raz był tu jako kardynał - w 1969 r. Dwa razy - jako papież. Podczas tej pierwszej wizyty przewodniczył obchodom 25-lecia Kongresu Polonii Kanadyjskiej. Mówił wtedy m.in.: „Moi Drodzy Rodacy, my wszyscy spłacamy wielki dług, podobny do tego długu, jaki zaciągają dzieci wobec swoich rodziców (...). Wy ten dług staracie się spłacać i spłacacie Polsce. Spłacacie go tu, w Kanadzie. A jestem przekonany, że jest to dobra spłata, bo przecież żyjemy w wielkiej rodzinie narodów i o wartości każdego narodu świadczy także jego udział w życiu innych, w życiu całej ludzkości. Myślę, że ten Wasz udział w życiu Kanady, w życiu ludzkości jest bardzo wartościowy, a Wasza nowa ojczyzna wysoko ten Wasz udział ocenia”.
Przez pięć dekad parafia na Kazimierzowie wtopiła się w krajobraz Toronto. Nieraz miały tu miejsce mieszane śluby Kanadyjczyków polskiego pochodzenia z przedstawicielami innych nacji. „Jeden z naszych parafian ma żonę z Filipin, inny z Chin - opowiada o. Janusz. - Przychodzą nadal do św. Kazimierza, z tym, że na Mszę po angielsku”. Ale nie oznacza to, że Polacy ci czują się mniej Polakami. Szczególną rolę w podnoszeniu narodowej dumy odegrał wybór polskiego kardynała na papieża. „Powiedziałbym, że tutejsi ludzie może nawet bardziej kochają Ojca Świętego od rodaków w Polsce” - stwierdza Ksiądz Proboszcz. Namacalnym tego dowodem jest pomnik Jana Pawła II, który stanął przy Roncesvalles Avenue dokładnie w dwa miesiące po pierwszej wizycie Papieża w Toronto - 14 listopada 1984 r. Wiemy, że pomników Papieża na całym świecie jest bardzo wiele. Nie lada wyzwaniem dla rzeźbiarza jest więc uczynienie z konkretnego dzieła czegoś wyjątkowego. W pomniku Papieża na Kazimierzowie udało się to osiągnąć stosunkowo drobnym szczegółem. Jan Paweł II ma tu źrenice w kształcie serca.
„To, co robi ten Papież, to dla nas dar, ale także i zadanie” - mówi proboszcz Błażejak.

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Triduum Paschalne - trzy najważniejsze dni w roku

Niedziela legnicka 16/2006

Karol Porwich/Niedziela

Monika Łukaszów: - Wielkanoc to największe święto w Kościele, wszyscy o tym wiemy, a jednak wielu większą wagę przywiązuje do świąt Narodzenia Pańskiego. Z czego to wynika?

CZYTAJ DALEJ

Bratanek Józefa Ulmy o wujku: miał głęboką wiarę, silny moralny kręgosłup i niezależność myśli

2024-03-24 08:43

[ TEMATY ]

Ulmowie

Zbiory krewnych rodziny Ulmów

Wiktoria i Józef Ulmowie

Wiktoria i Józef Ulmowie

Bratanek błogosławionego Józefa Ulmy, Jerzy Ulma, opisał swojego wujka jako mężczyznę głębokiej wiary, którego cechował mocny kręgosłup moralny i niezależność myśli. O ciotce, Wiktorii Ulmie powiedział, że była kobietą niezwykle energiczną i pełną pasji.

W niedzielę przypada 80. rocznica śmierci Józefa i Wiktorii Ulmów oraz ich dzieci. Zostali oni zamordowani przez Niemców 24 marca 1944 r. za ratowanie Żydów, których Niemcy zabili jako pierwszych.

CZYTAJ DALEJ

O niemieckiej zbrodni

2024-03-29 15:23

Instytut Pamięci Narodowej Delegatura w Kielcach zaprasza do udziału w panelu dyskusyjnym pt. „Wokół niemieckiej zbrodni na rodzinie Ulmów z Markowej oraz pomocy Żydom przez Polaków. Spojrzenie różnych perspektyw”. Spotkanie odbędzie się w 25 marca o godz. 17 w Centrum Edukacyjnym Instytutu Pamięci Narodowej „Przystanek Historia” ul. Warszawska 5 w Kielcach. 24 marca 1944 roku niemieckie formacje policyjne złożone z żandarmów i policji granatowej z Łańcuta przybyły do zabudowań rodziny Józefa i Wiktorii Ulmów zamieszkujących Markową w dystrykcie krakowskim. Rodzina ta ukrywała ośmioro Żydów: Saula Goldmana z Łańcuta wraz z czterema synami: Baruch, Joachim, Mechel i Mojżesz oraz dwóch ich krewnych z domu Goldman – Gołdy Grünfeld i jej siostry Lei Didner z córką Reszlą. W myśl niemieckiego prawa okupacyjnego małżeństwo

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję